Dzisiaj jeszcze trochę o YouTubowej motoryzacji, bo w YouTubie można znaleźć wiele kanałów oferujących filmiki pokazujące, jak odnowić zezłomowany samochód, zupełny wrak. A to jest interesujące, jeśli chcemy mieć auto sentymentalne, przypominające dobre, stare czasy „tamtej” Ameryki.

Jednym z takich kultowych modeli jest oczywiście dodge charger, samochód z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, który posiada wszystkie klasyczne cechy muskularnego auta z USA; oczywiście łatwo wchodzi w drift, jest trochę nadsterowny, ma napęd na tylne koła, ale jednak uczucie okiełznania 400 KM mocy w nie upiększonej elektroniką czystej blasze jest nie do podrobienia.

Charger z tamtych lat do dzisiaj wzbudza zainteresowanie, zachwyt i niesmak dudnieniem swoich 8 cylindrów o pojemności 5,7 l. Takie silniki to synonim tamtych czasów, kiedy nikt jeszcze nie spodziewał się kolejek do stacji benzynowych i kryzysu naftowego oraz drastycznych podwyżek składek ubezpieczeniowych.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Charger to auto na proste amerykańskie highwaye szerokie autostrady,  który w porównaniu z europejskimi autami rajdowymi nie radzi sobie na wąskich zakrętach, choć przy umiejętnym prowadzeniu pozwalał nacieszyć się jazdą.

Dzisiaj możemy albo kupić zabawkę za kilkadziesiąt tysięcy dol. całkowicie odbudowaną albo pobawić się samemu w „projekt motoryzacyjny”.

Jeśli ktoś ma przestronny garaż to  wiele rzeczy na YT znajdzie, a części dostanie pocztą.

Amerykańska motoryzacja lat 60. i 70., pełna była porywających samochodów. Dlatego charger wart jest wytężonych poszukiwań.

Charger dostępny był wyłącznie jako dwudrzwiowy fastback.

Pierwsza generacja produkowana była w latach 1969-1970. W jej przypadku klient mógł wybierać pomiędzy bazowym 3.7 R6 o mocy 147 KM, 5.9 V8, 6.3 i 7.0 HEMI o mocy 396 KM.

Trzecie wcielenie wprowadzono do sprzedaży wraz z rokiem modelowym 1971, produkcja trwała do 1974 roku. Tutaj producent pokusił się o wprowadzenie szeregu zmian konstrukcyjnych z wydłużeniem nadwozia i poprawieniem układu jezdnego włącznie.

Należy unikać aut trzeciej generacji z końca cyklu produkcyjnego, u których nowe, drastycznie zaostrzone normy spalin i konieczność ograniczenia zużycia paliwa spowodowały kuriozalny wprost spadek mocy.

        Bo jak szaleć to szaleć, do czego namawia – Wasz Sobiesław