Niemal wszyscy zabierający głos w mediach francuscy filozofowie wyrażają sprzeciw wobec obowiązującemu obecnie lockdownowi. Pojawiają się twierdzenia, że “wpadamy w poprawność sanitarną, poświęcając życie, żeby uniknąć kilku zgonów”. Większość filozofów sprzeciwia się ograniczaniu swobód w imię rzekomego, jak przekonują “dobra społecznego”.

Andre Comte-Sponville, który w telewizji C-News ostrzegał przed popadnięciem w “poprawność sanitarną”, tłumaczy: “Życie, które całkowicie poświęca się ochronie przed śmiercią, byłoby siłą rzeczy chorobliwe i bez smaku”.

“Jesteśmy świadkami bezprecedensowego przewrotu antropologicznego” – stawia diagnozę Robert Redeker z CNRS (państwowy ośrodek badań naukowych, odpowiednik PAN). Tradycja ludzkości polega na tym, że rodzice poświęcają się dla dzieci, gdyż życie to ciągła wymiana pokoleń. Koronawirus spowodował odwrócenie sytuacji, aby uchronić życie najstarszych, udaremnia się życie młodszym – pisze filozof na łamach dziennika “Le Figaro”.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

“Zatrzymuje się życie gospodarcze i kulturalne. To wszystko, do czego się zmusza ludzi na tak długo z powodu koronawirusa, stanowi prawdziwą rewolucję. Rewolucję sanitarystyczną” – pisze prof. Redeker.

Bernard-Henri Levy napiętnował w telewizji LCI, “elektrowstrząsy, które od pół roku stosuje się wobec Francuzów”. “Czy Francuzi to chorzy psychicznie?” – pytał retorycznie.

Specjalizujący się w filozofii prawa Jean-Loup Bonnamy uznał w wywiadzie dla “Sud Radio”, że lockdown to z wielu przyczyn “złe rozwiązanie”. I tłumaczył, że Japończycy, którzy żyją na terytorium wielkiej sejsmiczności nie próbują powstrzymać trzęsień ziemi. “Natomiast wykrywają je, antycypują i stawiają budowle antysejsmiczne”. Podobnie jego zdaniem, postępować należy z wirusem, który jest “tworem natury”.

Chantal Delsol, która określana jest jako liberalno-konserwatywna filozofka katolicka, przypomina w “Le Figaro” epidemię “grypy hongkońskiej”, która w 1969 r. spowodowała śmierć 30 tys. Francuzów i która “przeszła całkowicie niezauważona”. A to dlatego, że wtedy “miało się ideały, choćby nawet absurdalne lub szkodliwe”.

Po upadku ideologii pozostaje tylko “to, co filozofia nazywa nagim życiem” – pisze prof. Delsol i sugeruje, że “rządy zajmują się obecnie wyłącznie ochroną życia biologicznego”.

Wynika to z osłabienia, do jakiego doprowadziły obietnice “usunięcia wszelkich dolegliwości bytu ludzkiego” – co “jest normalne po tym jak tryumfalnie wyśpiewywano nam, że religie są zniesione, że niedługo przestaniemy umierać i zajmować ma nas jedynie rozrywkowa strona życia”.

Rządzącym obce jest pojęcie tragizmu i dlatego nie znajdują klucza do obecnej sytuacji. A kłamią dlatego, że “w swych mózgownicach rozpieszczonych dzieci, mają zapisane, że rządy mają być wszechmocne, a jak nie są, to muszą udawać wszechmoc. Nie zrozumieli, że kłamstwo zabija skuteczniej niż przyznanie się do niemocy” – ubolewa prof. Delsol.

“Rządzący nauczyli się zarządzania prognozami, biurokracją i liczbami. Nie nauczyli się rządzenia, to znaczy przyjmowania na siebie ryzyka, przypadkowości. I dlatego wobec nieoczekiwanej klęski koronawirusa narody są zbite z tropu, a rządy impotentne” – podsumowuje Chantal Delsol. PAP

Z Paryża Ludwik Lewin