Konstanty Pilawa komentuje kryzysową sytuację w polskim Kościele

Katolik w Polsce nie ma dziś lekko. Jeszcze nie zdążył dojść do siebie po szoku wywołanym skalą proaborcyjnych protestów, a teraz jeszcze musi patrzeć, jak szkalują w lewackich mediach jego wspaniały Kościół i Wielkiego Papieża Polaka.

Tak można by opisać emocje wielu konserwatywnych katolików.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

To jednak droga donikąd. Powinniśmy dziękować za ten gniew i ośmieszenie.

Wszyscy bowiem zyskujemy świadomość, że kończy się pewna epoka. Epoka naznaczona w dużej mierze hipokryzją i obojętnością. Jeśli zdegradowana forma kulturowego katolicyzmu odejdzie na śmietnik historii, nie powinniśmy po niej płakać. Teraz nadszedł najwyższy czas, aby świeccy i szeregowi księża przejęli inicjatywę.

Rośnie nam pokolenie, dla którego Kościół będzie czymś obojętnym i nieistotnym

Sondaż IBRIS-u dla Rzeczpospolitej wywołał lawinę komentarzy. Największe emocje wywołała informacja, że jedynie 9% osób między 18. a 29. rokiem życia odpowiedziało, że ma pozytywny stosunek do Kościoła.

W drugiej kolejności emocjonowano się 47 procentami ankietowanych, którzy wyrazili do niego stosunek negatywny.

Najważniejsza jednak informacja z tego sondażu to ta, która wzbudziła najmniej emocji – 44% badanych określiło swój stosunek do Kościoła jako neutralny. Nie będzie chyba nadużyciem, jeśli tę neutralność zamienimy na obojętność. Wiele badań socjologicznych pokazuje bowiem, że to trwała tendencja.

Młodych Polaków Kościół coraz częściej po prostu nie obchodzi. Za kilka lat na dobre wejdzie do polityki i mediów pokolenie, dla którego katolicyzm nie będzie żadnym punktem odniesienia. To pokolenia obojętności lub – by przywołać określenie ukute przez Jaremę Piekutowskiego – pokolenie apateizacji.

Błażej Skrzypulec w roczniku „Pressji” zatytułowanym Nowa chadecja (którego premiera przewidziana jest na 7 grudnia) pokazuje na bazie badań prowadzonych przez CBOS od 30 lat, że spośród 7 notowanych pokoleń tylko najmłodsze w dużej części na dobre odchodzi od Kościoła. To ludzie urodzeni po 1992 r., mający dziś 28 lat i mniej. Procesy te są niezwykle dynamiczne: „W 2010 roku 57% praktykowało regularnie, 34% nieregularnie, a 9% nie praktykowało, podczas gdy w 2018 roku odsetek praktykujących regularnie wynosił 35%, praktykujących nieregularnie – 43%, a niepraktykujących – 22%” – podaje Skrzypulec.

Z perspektywy praktykującego katolika liczby te są więcej niż niepokojące. Zadziwiać mogą jednak wnioski.

Jak to możliwe, że nawet po fali tylu gorszących skandali ludzi Kościoła ujawnionych w ostatnich tygodniach i po protestach, w których jedną z głównych emocji był antyklerykalizm, niemal połowa badanych w sondażu IBRIS-u młodych ludzi pozostaje wobec Kościoła neutralna/obojętna?

Wydaje się, że w sytuacji granicznej to postawy jednoznaczne i emocjonalnie wyraziste – typu „bronię świętego Kościoła w Polsce, bo szkalują Świętego Papieża Polaka” lub „ta zgraja pedofilów powinna w całości trafić do więzienia” – będą dominować. Tyle przecież mówi się o charakterze współczesnych mediów i rosnącej również w Polsce polaryzacji.

Tymczasem sondaż ten, jak i wiele tego typu badań z przeszłości, zupełnie inaczej opisują emocje młodych Polaków. Kościół stopniowo, aczkolwiek dynamicznie, traci społeczne znaczenie, a jeśli tak to będzie również wywoływał coraz mniejsze emocje, szczególnie wśród młodych ludzi. Właśnie w ten sposób kulturowy katolicyzm przechodzi do historii.

 

Korporacja, nie Mistyczne Ciało Chrystusa

Sondaż ten zwraca uwagę również swoją niejednoznacznością. Co dla młodych ludzi może oznaczać „stosunek do Kościoła”?

Katolik powinien mieć na myśli Kościół święty, Mistyczne Ciało Chrystusa, zapowiedź Królestwa Bożego. Podejrzewam, że nikt odpowiadając na pytanie ankietera, nie miał tego na myśli. Kościół w tym badaniu to zakłamana i ośmieszona korporacja. Patrząc na ostatnie zachowania i wypowiedzi polskich biskupów, trudno się temu dziwić.

Ksiądz profesor Franciszek Longschamps de Berier w wywiadzie Roberta Mazurka dla weekendowego wydania „Dziennika Gazety Prawnej” stwierdza: „Nie jesteśmy korporacją, nie powinniśmy ulegać sondażom i zabiegać wyłącznie o dobry PR, ale dane muszą dać do myślenia tym, którzy decydują o sposobach walki z pedofilią”. To słuszne i roztropne słowa, niemniej abstrahują od tego, jak Kościół jest dziś postrzegany przez społeczeństwo.

Bo jest postrzegany właśnie jak korporacja, która nie potrafi sobie poradzić z kompromitującymi ją skandalami. Czym dla ludzi obojętnych wobec Kościoła instytucja ta różni się od Facebooka po aferze Cambridge Analitica? Firma ta miała zabezpieczać nasze wrażliwe dane, a handlowała nimi dla celów wyborczych. Tym samym przekreśliła jeden z głównym celów swojego istnienia.

A jeśli firma o nazwie „Kościół katolicki”, która tak wiele mówi o świętości i miłosierdziu, ukrywa swoich pracowników, a jednocześnie sprawców odrażających zbrodni na niewinnych dzieciach, to jest to jeszcze większa wizerunkowa kompromitacja. Jeden z głównych celów istnienia tej instytucji zostaje ośmieszonych przez nią samą. Mówiąc wprost, społeczny odbiór jest taki, że Kościół miał ewangelizować, a gwałci.

Kościół nie powinien dbać wyłącznie o dobry PR, ale czy zacznie dbać o swój wizerunek jakkolwiek? Przestanie się wreszcie ośmieszać? Będzie zdolny do jakichś działań, które pozwolą mu przejąć inicjatywę?

Symbolem wizerunku Kościoła jest od dwóch tygodni postać arcybiskupa Stanisława Dziwisza. TVN najpierw wyemitował kuriozalny wywiad przeprowadzony z księdzem kardynałem przez Piotra Kraśkę, w którym były metropolita krakowski przyznawał się de facto do wieloletnich zaniedbań i mówił, że o żadnych podejrzeniach dotyczących przestępstw seksualnych swoich podwładnych to on nie słyszał, choć wszystko wskazuje na to, że to niemożliwe.

A potem obejrzeliśmy w tej samej stacji rzetelny reportaż Marcina Gutowskiego, w którym metropolita poproszony o wysłanie odpowiedzi na zadane pytanie odpowiada, że to szkalowanie i „tu chodzi o Polskę”.

To moment kluczowy.

O jaką Polskę chodzi Dziwiszowi?

Były metropolita miał zapewne na myśli tę, która na naszych oczach odchodzi do przeszłości. To Polska, w której kulturowy katolicyzm stanowił fundament istnienia polskiego społeczeństwa. Nawet jeśli ktoś w Boga nie wierzył, to musiał przyznać, że Polski bez Boga wyobrazić się nie da – co najlepiej oddaje preambuła do polskiej konstytucji.

Wiele danych, jak i dynamika ujawnionych skandali przypominających sytuację chociażby w Irlandii, wskazują, że ten kulturowy katolicyzm właśnie odchodzi do lamusa historii.

 

A co na to Episkopat?

Jak wobec tych wszystkich zawirowań zachowuje się polski Episkopat? Krótko po opublikowaniu reportażu jego Przewodniczący, arcybiskup Stanisław Gądecki, wydaje lapidarne oświadczenie: „W nawiązaniu do wczorajszego reportażu TVN24 zatytułowanego Don Stanislao. Druga twarz kardynała Dziwisza, w którym oskarża się ks. kardynała Stanisława Dziwisza o zaniedbania w wyjaśnianiu przypadków nadużyć seksualnych ze strony duchownych, mam nadzieję, że wszelkie wątpliwości, zaprezentowane w tym reportażu, zostaną wyjaśnione przez odpowiednią komisję Stolicy Apostolskiej. Równocześnie chciałbym zauważyć, że Kościół w Polsce jest wdzięczny ks. kardynałowi za jego wieloletnią służbę przy boku św. Jana Pawła II”.

Jaką informację przekazuje nam arcybiskup Gądecki? Wątpliwości są i owszem, być może nawet poważne, ale sprawą zajmie się zamknięta komisja watykańska. Nie przejmujcie się, załatwimy to między sobą. Nie zapominajcie jednak, że ks. kardynał służył przez pół swojego życia Janowi Pawłowi II.

Nie chcę się wyzłośliwiać, bo nadmiar emocji tutaj jedynie pogarsza sprawę. Trzeba teraz stanowczo domagać się sprawiedliwości, ale nie można całego Kościoła odżegnywać od czci i wiary. Niemniej, tego rodzaju komunikacja hierarchów z katolikami i całym społeczeństwem nie powinna dziś wyglądać.

Zauważmy też, że w tym suchym komunikacie, i całej biurokracji watykańskiej, która aż bije zarówno z reportażu Gutowskiego, jak i raportu w sprawie McCarricka (obijanie się od sekretariatu kardynała przez dziennikarza TVN-u, wątpliwości co do udziału Dziwisza w całej sprawie mimo prawie 450 stron raportu), niewiele miejsca poświęca się na empatię wobec pokrzywdzonych.

Przecież jeśli założymy, że kardynał Dziwisz po prostu nie dopełnił swoich obowiązków i rzeczywiście nie miał wiedzy na temat jakichkolwiek nadużyć seksualnych, to czy nie należało napisać, że tutaj chodzi przede wszystkim o skrzywdzone młode osoby, a nie mit Wielkiego Sekretarza Największego Polaka w dziejach?

Kogo obchodzi dziś Dziwisz i jego „sekretarzowanie” Karolowi Wojtyle, jeśli po drugiej stronie mamy niewinnych i pokrzywdzonych, którzy domagają się sprawiedliwości?

 

Skończmy wreszcie z klerykalną kulturą polskiego Kościoła

Gniew i frustracja dotykają dziś nie tylko ofiary. Każdemu katolikowi, któremu zależy na dobrym imieniu Kościoła, co najmniej od opublikowania pierwszego filmu Sekielskich, te dwie emocje nieustannie towarzyszą. Sytuacja w polskim Kościele przypomina funkcjonowanie patologicznej rodziny, w której ojciec – alkoholik nie daję rady zadbać o dobrostan żony i dzieci. W rodzinie tej wychowuje się również sfrustrowany 17-latek, który skazany jest na bezczynność, bo rodzina nie chce powierzyć mu odpowiedzialności.

Tym dzieckiem w polskim Kościele są świeccy, zaangażowani katolicy i zwykli księża, którzy – sądząc po Liście zwykłych księży i odpowiedzi szeregowych braci i ojców dominikanów – również aż palą się do działania.

Hierarchowie w Polsce, jeśli chcą poprawić swój społeczny wizerunek i liczyć na choć minimalny kredyt zaufania, muszą dopuścić świeckich i zwykłych księży do wszystkich tajemnic, które tak głęboko były ukrywane. Nie można bowiem nawoływać do życia w prawdzie, jednocześnie będąc zakłamaną instytucją.

Ta rażąca niesprawiedliwość wychodzi teraz na jaw, ponieważ Kościół w Polsce, i nie tylko w naszym kraju, jest skażony wadą klerykalizmu. Hierarchowie chcą dbać o dobre imię Kościoła i rozwiązywać wszystkie problemy po cichu. Wynika to z braku zaufania nie tylko wobec współczesnego świata, co jest w dużej mierze uzasadnione, ale również z podejrzliwości wobec świeckich katolików, która nie może mieć miejsca.

Biskupi to nie generałowie, księża to nie pułkownicy, a świeccy nie są szeregowcami. Hierarchiczna struktura nie oznacza wcale, że zwykli wierni nie mają niczego do powiedzenia w sprawach Kościoła.

Dlaczego haniebny proceder przenoszenia na inną parafię księży-sprawców wykorzystywania seksualnego nieletnich, lub podejrzanych o te czyny, znajduje się poza wiedzą parafian? Czy nie mają oni prawa wątpić w zasadność posługi duszpasterskiej osoby, na której ciąży chociaż cień podejrzenia o pedofilię?

Dlaczego osoby takie jak ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski lub Tomasz Terlikowski są traktowane przez polski Kościół jak intruzi, którzy szkodzą świętemu Kościołowi, skoro głośno dopominają się o sprawiedliwość?

W szeregu pytań, które można mnożyć, a także w całym tym rozgardiaszu, dla katolików szczególnie irytujące jest, że przez niewyjaśnione sprawy, niedopowiedzenia, ale też oczywiste przypadki krycia winnych, społeczeństwo przestaje zauważać, że Kościół to też olbrzymie dobro świadczone codziennie dziesiątkom tysięcy ludzi w Polsce.

Skala pomocy charytatywnej i duchowej świadczona regularnie przez kościelne „dołu” jest przekreślana jednym, zwalającym z nóg skojarzeniem – „Kościół = wykorzystywanie seksualne nieletnich”.

Jeśli zmierzch wypaczonej formy polskiego katolicyzmu kulturowego ma przynieść również zmierzch klerykalizmu, to za tym sztafażem nie ma co płakać. Niech runie jak najszybciej.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.

Konstanty Pilawa

klubjagiellonski.pl