(Fragment przygotowywanej do druku mojej nowej książki “Fasadowa demokracja. Ustrój polityczny partyjnej oligarchii wyborczej III Rzeczypospolitej a republikańska demokracja obywatelska”)

        Zrozumienie, a potem pojęcie faktu, iż żyję w ustroju fasadowej demokracji, zajęło mi blisko trzy lata. Pierwsze wolne wybory parlamentarne w 1991 roku, przyjąłem jako nastanie rzeczywistej demokracji. W 1993 roku zostałem posłem na Sejm II Kadencji z ramienia Konfederacji Polski Niepodległej. Jako socjolog i ekonomista, będący pracownikiem naukowym, miałem rzadką okazję do zastosowania najważniejszej socjologicznej metody badawczej, czyli “obserwacji uczestniczącej”, dla analizy życia politycznego polskiego parlamentu. To co zrozumiałem już w pierwszych miesiącach bycia posłem, to był fakt, iż polski poseł nie reprezentuje polskich wyborców. Obserwowałem bowiem z początkowym wręcz rosnącym zdumieniem, iż posłowie głosują w jaskrawej sprzeczności z widocznymi gołym okiem interesami swoich wyborców. Ich obiektywne interesy mieli sobie za nic. Potem odkryłem, że w istocie liczą się tylko ze zdaniem liderów swoich partyjnych klubów parlamentarnych. Tak więc mój wstępny wniosek, zwany w nauce hipotezą, był dla mnie samego zdumiewający – posłowie w Sejmie nie reprezentują swoich wyborców lecz reprezentują swoje partie polityczne, a ściślej mówiąc kierownictwa tych partii. I im dłużej byłem w Sejmie posłem, tym silniejsza była moja hipoteza.

        W 1994 roku poznałem śp. Profesora Jerzego Przystawę. Był on przywódcą założonego przez siebie w 1993 roku Obywatelskiego Ruchu na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych. To dzięki niemu pojąłem ostatecznie w 1994 roku dlaczego posłowie nie reprezentują swoich wyborców. I nigdy ich reprezentować w ordynacji proporcjonalnej nie będą, gdyż nie są od nich bezpośrednio zależni. Szybko otrząsnąłem się z liberalnej ideologii, pojmując, iż dzięki tej ordynacji jestem pozbawiony swoich podstawowych praw obywatelskich. Nie mam biernego prawa wyborczego, gdyż nie mogę kandydować do Sejmu jako obywatel. Czynne zaś prawo wyborcze jest fasadową fikcją, gdyż mogę głosować tylko na już wybranych na partyjnych listach wyborczych kandydatów.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        A potem zacząłem kojarzyć sytuację tej partyjnej oligarchii wyborczej z wyprzedażą majątku narodowego kolejnych rządów, aż po rozbiór gospodarczy polskiego przemysłu i bankowości. Zacząłem kojarzyć brak bezpośredniej zależności posłów od wyborców z ich bezkarnością i korupcją polityczną partyjnych elit władzy. Pojąłem ścisły związek tego oligarchicznego ustroju z kompradorską polityką gospodarczą wszystkich bez wyjątku rządów. Aż po dziejący się obecnie na moich oczach zamach na bezpieczeństwo energetyczne Polski rządu Morawieckiego, co nosi znamiona zdrady narodowej, przy którym to zamachu blaknie przestępczy charakter tzw. planu Balcerowicza.

        Jestem związany z Ruchem JOW po dziś dzień. Jego celem jest zmiana ordynacji wyborczej do Sejmu i wprowadzenia wzorowanych na brytyjskim systemie wyborczym jednomandatowych okręgów wyborczych, zamiast obecnej tzw. ordynacji proporcjonalnej. Jego celem jest w istocie likwidacja obecnej fasadowej demokracji, jaką jest polski ustrój partyjnej oligarchii wyborczej. Jego celem jest w istocie wprowadzenie republikańskiej demokracji przedstawicielskiej. To ordynacja wyborcza do Sejmu bowiem o tym decyduje.

        Książka, którą Państwu przedstawiam jest podsumowaniem nie tylko mojego dorobku intelektualnego, tak publicystycznego, jak i naukowego w tym zakresie, ale również w pewnym sensie dorobku całego Ruchu JOW. Moje poglądy, wnioski i analizy powstawały bowiem w bezpośrednich i pośrednich interakcjach intelektualnych i ideowych z uczestnikami Ruchu, w tym szczególnie z Profesorem J. Przystawą. I on, i oni są również dyskretnymi współautorami moich tekstów.

        To co było niezmienne przez te blisko już 30. lat, to bezwzględna zmowa milczenia i bezwzględna cenzura publiczna, medialna i naukowa na temat skutków tej ordynacji wyborczej i możliwości jej zmiany. Tu się nic nie zmieniło od 1993 roku. Zmowa milczenia i cenzura obowiązuje w akademickiej nauce politologii, socjologii i prawie konstytucyjnym. Nauki te po prostu legitymizują obecną partyjną oligarchię wyborczą jako demokrację. Te nauki wypełniają funkcję klasycznej ideologii i nie mają nic wspólnego z uprawianiem nauki. Zmowa milczenia i cenzura obowiązuje we wszelkich mediach elektronicznych i prasowych niezależnie od ich opcji politycznych. Znakomici i uznani publicyści, nie mówiąc o redaktorach naczelnych prasy, radia, telewizji i czołowych portali internetowych, udają iż nie istnieje problem pozorowania demokracji politycznej w Polsce. A o polskich politykach mówić już nie warto, gdyż po 30. latach negatywnej selekcji reprezentują wręcz kompromitujący poziom.

        To milczenie jest wszakże głęboko przemyślane i uzasadnione. Jest uzasadnione strachem. Strachem przed wyrzuceniem obecnego establishmentu politycznego, a szerzej publicznego na śmietnik polskiej historii. Milczący mają bowiem pełną świadomość tego, że po zmianie ordynacji wyborczej właśnie tam byłoby ich miejsce.

        Nie jest to wszakże tylko milczenie. To jest równolegle celowe dezauwuowanie, przeciwdziałanie i dezorganizowanie wszelkiej działalności na rzecz takiej zmiany. To jest wręcz bezwzględna walka polityczna, która toczy się w ukryciu przed opinią publiczną. Toczy się w całkowitej ciszy publicznej. Ciszy nieustannie produkowanej przez struktury państwa. W 2017 roku przekazano mi wiarygodnie informację, że moje nazwisko zostało w 2002 roku wpisane przez służby specjalne, czyli jak rozumiem Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, na listę osób stanowiących zagrożenie dla polskiego państwa. Założono mi podsłuch w mieszkaniu i samochodzie oraz monitorowano moje zachowania. W tym okresie nie prowadziłem żadnej działalności politycznej, a moją jedyną aktywnością publiczną było pełnienie funkcji jednego z czterech krajowych koordynatorów Ruchu JOW. I dopiero po jakimś czasie skojarzyłem to z faktem sześciokrotnego zwolnienia mnie z pracy, każdorazowo w nagłych i zaskakujących dla mnie okolicznościach, na państwowych i prywatnych uczelniach wyższych w latach 2002 – 2015. Tak się w praktyce tajnej policji politycznej ABW załatwia głębokie milczenie o JOW. I tak państwo III RP tajnie i nielegalnie zwalcza legalny ruch obywatelski na rzecz demokracji.

        Tak funkcjonuje fasadowa demokracja w codziennej praktyce politycznej III Rzeczpospolitej.

        Życzę Państwu poważnej lektury.

Z szacunkiem

Wojciech Błasiak