To nie jest normalne lato. Sierpień w połowie, a ogórków jak na lekarstwo. Takie rzeczy tylko między ujściem Świny a szczytem Rozsypańca.

        Smoka w Wiśle, póki co, też nie stwierdzono. Czy tam innego Lochnessa. W Odrze natomiast długo jeszcze czegokolwiek w ogóle stwierdzić się nie da, a za to, czego nie stwierdzono do tej pory, paru decydentów poleciało ze stanowisk. Hen. Doprawdy chcielibyśmy wiedzieć – my, Polki i Polacy – kto te kije w te nasze szprychy pcha, czy tam kto młotkiem cudzym po palcach naszych bije, a tym samym sezon ogórkowy nam roz… powiedzmy: niweczy.

PĘKANIE

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Niweczy totalnie. Czy tam totalitarnie, bo upał też zelżeć nie bardzo chce, ostrzegając, że nie zechce wcale. Trudno się dziwić, że rozumy ludzkie pod czaszkami wygotowują się do samiuśkiego końca. Kropla wstydu nie zostaje. Urzędasom, opozycji, mediom. I jak żyć z wygotowanym rozumem? Jak rządzić, jak rzeczywistość tłumaczyć maluczkim? Za co brać się naprawiać? Bo gdzieś tam ryby nam wytruło, i raki, i małże, i ślimaki, i ptactwo wodne, i bobry, i bociany, i wszystko inne ale nie wiedzieć co inne, i ile tego. A to, ponieważ co zatrute, a nie płynie z nurtem, pod odrzańskim mułem jakoby schowało się – i czeka. Nie wiedzieć na co. Pewnie na znak. Pewnie z ukrycia zaatakuje, jak będzie trzeba.

        W minioną niedzielę minister Moskwa (pani od klimatu i środowiska) przyznała między innymi, że do tej pory zbadano ponad 150 próbek wody i: “Żadne z badań nie potwierdziło obecności substancji toksycznych”. Czyli, że rząd nadal nie wie, co zatruło zatrute, ale należy ograniczać szkody. Że im nic w podbrzuszach nie pęknie od tego nadmiaru logiki. Czy tam od nadmiaru szczerości raczej, bo logiki w tym niewiele; no jak można ograniczać szkody, nie orientując się, co właściwie szkodzi? Ryby chyba nie zatruły się same? W proteście weźmy? Przeciwko przekopywaniu osadów dennych rzeki w związku z pracami przy jej regulacji? Małże i ślimaki, i co tam jeszcze, podobnie? O bocianach nie wspominając.

        Z kolei gdzieś tam indziej, cukru zabrakło i jak go zabrakło, tak do dziś go brakuje, a węgla jak nie było, tak nie ma. Chleba nie upieczesz, uszczelki nie wymienisz. Czy tam żarówki. Niedźwiedzia nie ubijesz, jagody nie skosztujesz. Wiem, można się pogubić.

 

ZMARSZCZENIA

        Najwyraźniej pogubić się można również w elektrowni Jaworzno. Jak mówią: najnowocześniejszej w świecie całym. Tam to nawet szkoda gadać, co się wyrabia, bo nowy kocioł wzięło i uszkodziło. Coś uszkodziło. I też nie wiadomo co. Na pewno nie bociany, na pewno nie ślimaki. Opozycja, wróg czy inne jakieś złe licho, ciągle nie wiadomo. Może bobry? Może rysie? Kto wie, czy nie żubry? Ustalenia trwają.

        Z tym, że tym razem zabawy przy tym niewiele, bo chodzi o “uszkodzenia części ciśnieniowej kotła”, a to ostanie: “Stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzkiego oraz mienia i środowiska poprzez możliwość rozprężenia cieczy lub gazów znajdujących się pod ciśnieniem różnym od atmosferycznego”. Aha, aha.

        Zostawmy więc tegoroczny polski sierpień, opisywany hasłami zupełnie innego rodzaju niż zazwyczaj (“smok w Wiśle!”), mianowicie “awaryjna katastrofa”, czy tam “katastroficzna awaria” oraz “chaos informacyjny”, i zapytajmy, tak bardziej dręcząco zapytajmy, pana wymienionego w tytule z nazwiska: dlaczego ludzie verhofstadtopodobni nie znoszą współczesnej Polski tak bardzo, że po komentarzach na jej temat w kącikach ust zastyga im ślina? Sam widziałem. I że do tego marszczą się im getry? Czy tam inne matiasy? Majtasy, znaczy? Nie, tego ostatniego nie widziałem. Ale tak mówią.

        I może od razu, by w niuanse zanadto nie popaść, czy tam w inne skojarzenia nie poleźć, jak nie przymierzając krowa w Odrę, w szkodę znaczy, uporządkujmy, o co właściwie pytamy. Pytamy zaś – absolutnie i całkowicie retorycznie – dlaczego verhofstadtopodobne człowiekowate nie znoszą współczesnej Polski do tego stopnia, że czegokolwiek na nasz temat nie powiedzieliby, po jakimkolwiek komentarzu, w kącikach ust nieodmiennie zastyga im ślina, a na dodatek getry im się marszczą? Oraz inne figi?

NA PŁASKO

        Idźmy dalej. O tytułowej duszy pana gudłaja… o, przepraszam: pana goja… jeszcze raz najmocniej przepraszam: o tytułowej duszy pana Guya – tak na marginesie: ktoś wie, jak tego faceta zbrukać, wytrzebić powiedzmy dosadniej, nie używając przy tym noża i słów powszechnie uważanych za obraźliwe? Osoby ze znaczniejszymi ode mnie zasobami leksykalnymi proszę o kontakt – więc o tytułowej duszy pana Guya wspomnę na samym końcu jeśli wolno. I jeśli jakąś duszę ów człowiek ma. W tym miejscu przytoczę tylko opinię – o nim, nie o jego duszy, gdyby jednak ją miał – opinię profesora Ryszarda Legutki.

        Otóż profesor Legutko, w rozmowie z którymś z portali, nazwał naszego niebohatera: “Centralistą fanatycznym, acz intelektualnie słabym”. Delikatnie ujęte, prawdę powiedziawszy i zbyt, moim zdaniem, subtelnie. Po co takie rzeczy owijać w bawełnę politycznej poprawności? Zwłaszcza gdy w europarlamencie: “Nie liczy się żadne prawo, tylko skuteczność walki z polskim rządem”. To też Legutko, równie trafnie, tu bez kłaczka bawełny czy poprawności, zupełnie słusznie.

        Teraz nawiążmy do Rosji. Być może bowiem, tu czy tam, w naszej części cywilizacji, wizerunek Rosji przypomina dziś kota. Rozjechanego na szosie. Bardzo na płasko. Czy tam rozwałkowanego, na poboczu. Czy tam innego lisa. Wszelako co z tego, pytam, skoro Kreml na rozpętanej wojnie zyskuje finansowo? Finansowo i terytorialnie, a to drugie dzięki obkładaniu Ukrainy pociskami, jakby przetaczał się przezeń walec. Ten walec zabije lub wypędzi ludzi, budynki zgruzuje do gołej ziemi, kopalniane wieże szybów zrówna z poziomem gruntu, ale pokłady donbaskiego węgla pod spodem zostaną. Miliardy ton wysokokalorycznego węgla.

ZBIMBANIENI

        Mało węgiel. A rudy żelaza? A gaz? Ponad bilion metrów sześciennych gazu. A ropa? Około 135 milionów ton. Ukraina to czwarte miejsce na świecie pod względem łącznej wartości zasobów naturalnych. To największe w Europie złoża uranu. Gazu łupkowego – trzecie. Do tego metale ziem rzadkich, bez których mowy nie ma o współczesnej elektronice, to jest o produkcji światłowodów, samolotów, komputerów, smartfonów i każdej innej postępowej nowoczesności, w jakich tak szczególnie lubuje się nowoczesna postępowość. Niedawno Kanadyjczycy podali, że tylko na aktualnie okupowanych przez Rosję terenach Ukrainy znajdują się surowce warte 12 bilionów dolarów. Pojęcia nie mam, ile to zer po dwunastce. Dokąd Rosja sięgnie, też nie wiem. Wiadomo, że w naszym kierunku będzie sięgać.

        Teraz o kanclerzu Scholzu, krótko. Otóż ten pan wydaje się ostrożniejszy od Macrona, proponującego Putinowi “wyjście z wojny z twarzą”. Scholz ogranicza się do powtarzania łgarstw, sławiących zakres niemieckiej pomocy dla napadniętego państwa. Wot, szutnik z Berlina. Lecz niespecjalnie lotny. Bo poza tym pan Olaf zawija i zawija. Wyłącznie. W sreberka. Co zawija mianowicie? Niemiecką miłość do Ukrainy, wiadomo. W takim tempie zawija i w takim rozziewie z rzeczywistością, że aż sreberek zaczyna brakować najpopularniejszemu w świecie celebrycie pośród świstaków. No tak mówią. I poza powiedzianym, na niemieckiego kanclerza szkoda słów i czasu. To jakby komentować ruch wahadła. Można, tylko celu żadnego dla komentarza nie znajdziemy: kołysze się, bimba sobie a muzom, i niech tak zostanie. Byle nas nie zbimbanił do poziomu podłogi.

PAJACOWANIE

        Z kolei parlamentarzyści rosyjscy musieli nałykać się dymu znad płonącej Syberii, nota bene płonącej obficiej niż zwykle o tej porze roku, i teraz prezentują światu oblicza usmolone ponad miarę. Jeden z nich, niejaki Fiodorow, widać intensywniej dym wciągnąwszy i dłużej ów haust trujący w płucach przytrzymawszy (przez co mocniej od kolegów przytruty?), złożył projekt ustawy, mającej po zatwierdzeniu uchylić dokument zatytułowany: “Postanowienia Rady Państwa ZSRR o uznaniu niepodległości Republiki Litewskiej”. Czy jakoś podobnie. “Żaden organ państwowy ZSRR nie miał uprawnień do decydowania o odłączeniu się republik od ZSRR lub o zakończeniu istnienia ZSRR jako jednego państwa” – zawołał Fiodorow, dodając z wysokości zajmowanego stolca, iż: “Federacja Rosyjska jest prawnym następcą ZSRR na jego terytorium”.

Wręczcie gościowi mopa, prędko, wiadro mu dajcie, szmaty – prędko, prędko, bo rwie się do sprzątania aż coś mu w uszach świszczy. Zaraz… mało świszczy, kłębami wyłazi. To musi być dym z płonących syberyjskich mchów, porostów i innych paproci. Czy tam sosen.

        I w tym miejscu klamra: jak oceniać wypowiedź pana Guya? Przypomnijmy: “Kaczyński chce się pozbyć Von der Leyen, jeśli nie zapłaci [jeśli Polska nie otrzyma pieniędzy z tytułu Krajowego Planu Odbudowy – dop. KL]. My w Parlamencie Europejskim chcemy się jej pozbyć, jeśli zapłaci. Stawką jest dusza Europy!”.

        Pomijając nonsens formy: “zapłaci / nie zapłaci” – od kiedy Unia płaci, komu płaci, za co, wreszcie skąd ma, to jest kogo w tym celu wcześniej okrada? – pomijając powyższe mówię, Verhofstadt rzeczywiście wychodzi na pajaca. Ewidentnie. Pan pajac Guy i pajacowanie jego. Czy ktoś o charakterze i przywarach tego rodzaju może wiedzieć o duszy Europy więcej, niż doniosą mu inne europarlamentarne pajace verhofstadtopodobne? Mowy nie ma.

***

Porażka, cała ta “nasza” unijna Europa, skoro w wymiarze rządzących tak idealnie wkomponowują się w nią ludzie zarazem bezrozumni i bezduszni. Czy raczej tak wyrafinowani w czynach biorących początek w złej woli, że tertium non datur. Przy czym osobiście obstawiam właśnie to ostatnie.

Krzysztof Ligęza

Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl