Zaledwie dwa tygodnie po opublikowaniu wizualizacji projektu EctoLife, w ukraińskim parlamencie został zarejestrowany projekt ustawy, który przewiduje podstawy prawne dla wdrażania tej makabrycznej wizji do rzeczywistości. Projekt złożył poseł partii prezydenta Wołodymyra Zełenskiego „Sługa Narodu”, a Rada Najwyższa skierowała go do dalszych prac.
Gdy prof. Wojciech Roszkowski pisał w podręczniku szkolnym do HiT-u, że odrywanie seksu od miłości i płodności prowadzi do traktowania go jako rozrywki a sfery płodności jak „produkcji ludzi”, spotkał się falą medialnych ataków i pozwami sądowymi. Zarzucano mu, że jego słowa poniżają i dehumanizują dzieci poczęte metodą in-vitro i ich rodziny. Wbrew wszystkim, jako pierwsi, wzięliśmy profesora w obronę.

Nie minął nawet jeden szkolny semestr, a ta przerażająca wizja rodem z powieści Aldousa Huxleya już puka do naszych drzwi i przyobleka się w prawo za naszą wschodnią granicą.

Niemiecki biotechnolog Hashem Al-Ghalili przedstawił wizualizację projektu specjalnego laboratorium do produkcji ludzi. Możemy na nim zobaczyć wielką salę pełną futurystycznych kapsuł, wypełnionych tlenem i płynem owodniowym, w którym rozwijają się małe dzieci. W każdym takim laboratorium miałoby się znaleźć 400 sztucznych macic. Naukowiec przekonuje, że dzięki wdrożeniu projektu, na świat mogłoby przychodzić rocznie nawet 30 000 tak „wyprodukowanych” ludzi.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Projekt EctoLife oferowałby także elitarny pakiet premium, w ramach którego rodzice mogliby wyselekcjonować i dowolnie edytować geny dziecka przed implementacją zarodka do sztucznej macicy, wybierając sobie kolor skóry, oczu i włosów dziecka, a nawet jego siłę fizyczną, wzrost czy inteligencję.

To oczywiście tylko pewna koncepcja, ale naukowcy przekonują, że jest to wizja jak najbardziej realna pod względem dostępnych technologii. Do rozwiązania pozostają tylko kwestie etyczne, prawne i społeczne. Ale te bariery też możemy mieć już wkrótce za sobą.

W mediach już pojawiają się artykuły, mające budować społeczne poparcie dla tego szalonego pomysłu. I to nie tylko w mediach zagranicznych. Na jednym z portali Gazety Wyborczej czytamy, że „choć sama świadomość, że dzieci miałyby rozwijać się w sztucznych inkubatorach, może być przerażająca, to jednak warto pochylić się nad tym tematem”.

A co w takim razie z prawem? Tu też nie będzie problemu. Zaledwie dwa tygodnie po opublikowaniu wizualizacji projektu EctoLife, w ukraińskim parlamencie został zarejestrowany projekt ustawy, który przewiduje podstawy prawne dla wdrażania tej makabrycznej wizji do rzeczywistości. Projekt złożył poseł partii prezydenta Wołodymyra Zełenskiego „Sługa Narodu”, a Rada Najwyższa skierowała go do dalszych prac.

O sprawie poinformowali nas nasi przyjaciele z Ukrainy, z którymi jeszcze przed wojną pracowaliśmy nad powołaniem do życia oddziału Ordo Iuris na Ukrainie. Gdy otrzymałem tę wiadomość, trudno było mi w nią uwierzyć, ale niestety to prawda. Projekt ukraińskiej ustawy stanowi, że „dopuszcza się rozwój zarodków i noszenie płodów ludzkich metodą ektogenezy – w sztucznym środowisku poza organizmem człowieka”. W uzasadnieniu, jej autorzy wprost odwołują się do projektu EctoLife, stwierdzając, że „Ukraina może stworzyć odpowiednie warunki dla rozwoju tej technologii”. Autorzy ustawy z entuzjazmem przekonują, że „fabryki ludzi” poprawią sytuację demograficzną na Ukrainie. Ta wizja jest o tyle realna, że już dzisiaj Ukraina należy do europejskich liderów biznesu surogacyjnego – nielegalnego w większości państw Europy.

Nasi ukraińscy partnerzy podejrzewają, że ustawa może być efektem presji zewnętrznej.Ich zdaniem, państwa zachodniej Europy mogą szantażować Ukraińców, uzależniając wsparcie dla Ukrainy od wprowadzenia tego i podobnych, radykalnych projektów. Przecież niedawno zmuszono w ten sposób ukraińskich posłów do ratyfikacji genderowej Konwencji stambulskiej. Część polityków ukraińskich obawia się, że ukraińskim wyborcom przedstawi się projekt jako niezbędny dla dalszej integracji Ukrainy z Unią Europejską. Nie wykluczają również, że jeżeli projekt nie zostanie szybko odrzucony, stanie się paliwem dla rosyjskiej propagandy przedstawiającej przewrotnie całą Europę jako upadłą moralnie.

Dlatego nasi ukraińscy współpracownicy poprosili o pomoc w tej sprawie Ordo Iuris. Przystępujemy do przygotowania analizy, w której pokażemy, że żadne regulacje europejskie czy międzynarodowe nie zobowiązują Ukrainy do wprowadzania takich rozwiązań. Jak przekonują nasi partnerzy, merytoryczny głos doświadczonych w prawie europejskim ekspertów Instytutu Ordo Iuris będzie w parlamentarnej walce o odrzucenie ustawy znaczył więcej niż opinie lobbystów ludzkiej hodowli. Nasz głos będzie także dowodem na to, że w Europie wciąż pamięta się o wartości ludzkiej godności.

Ukraińska ustawa ma być zapewne swoistym testem przed próbą wprowadzenia podobnych przepisów w innych krajach. W dalszej kolejności pojawiłyby się pytania o prawa „rodziców” do wyhodowanych dzieci, a przed polskimi i europejskimi sądami klienci pozywaliby hodowle o wadliwy odcień oczu dostarczonego potomka, zaś producenci żądaliby sądowych nakazów zapłaty za swoje usługi. Produkcja ludzi stałaby się sprawą codzienną.

Nie możemy dopuścić do takiego poniżenia przyrodzonej, ludzkiej godności. Dlatego liczę na to, że nasze opinie przekonają ukraińskich decydentów do porzucenia tego szalonego pomysłu.

A nasi prawnicy mają już doświadczenie w skutecznym przekonywaniu polityków, że determinacja w walce ze spadającą liczbą narodzin ma swoją granicę i jest nią etyka.

Ostatnio o wsparcie prawne poprosili nas samorządowcy z Przasnysza, zaniepokojeni projektem uchwały, zakładającej dofinansowanie z miejskiego budżetu procedury in-vitro. Na prośbę miejscowych radnych, przekazaliśmy przygotowaną przez naszych prawników analizę, w której wskazaliśmy na prawne, medyczne i etyczne zastrzeżenia dotyczące procedury in-vitro. Część radnych, po zapoznaniu się z naszym materiałem, zrezygnowała z poparcia projektu uchwały, a burmistrz ostatecznie wycofał go z porządku obrad Rady Miasta.

Prawnicy Ordo Iuris zaangażowali się również w precedensową sprawę Pani Agnieszki, która po latach od skorzystania z metody in-vitro zrozumiała, że strasznym efektem procedury jest zamrożenie jednego z jej dzieci w ciekłym azocie. Przeżywając nawrócenie, przyrzekła sobie, że zgodnie z nauczaniem Kościoła dotyczącym tak skrajnej sytuacji, urodzi poczęte już i oczekujące na nią dziecko. Na przeszkodzie stoją jednak wadliwe przepisy ustawy. Dlatego wspieramy prawnie kobietę, aby jej dziecko mogło przyjść na świat.

To jednak tylko część kompleksowej działalności bioetycznej naszych ekspertów. Wcześniej podejmowaliśmy działania zmierzające do zatrzymania funkcjonującego już dziś „handlu ludźmi”, jakim jest komercyjna surogacja. Jednocześnie jesteśmy świadomi tego, że to, czy przerażająca wizja produkcji ludzi w fabrykach się urealni, zależy od bioetycznej świadomości młodych ludzi. Dlatego właśnie tym tematom będzie poświęcona najbliższa sesja Akademii Bioetycznej Ordo Iuris – otwarta dla studentów z całego kraju.

Stwórz sobie dziecko marzeń
Projekt wizualizacji fabryki produkującej ludzi na zamówienie został opublikowany w grudniu na kanale Youtube niemieckiego biotechnologa Hashema Al-Ghailiego. Na nagraniu widzimy laboratorium z całymi rzędami sztucznych macic. Naukowiec zapewnia, że w ramach projektu EctoLife powstałoby 75 wysoko wyposażonych laboratoriów, a w każdym z nich ma się znaleźć miejsce na 400 sztucznych macic. Tym samym laboratoria mogłyby „wyprodukować” ponad 30 000 dzieci rocznie.

Laboratorium ma być zasilane w całości przez energię odnawialną, a cały system byłby oparty na sztucznej inteligencji, która będzie monitorować stan zdrowia dziecka i raportować każde potencjalne wady i choroby. Dzięki temu można będzie na każdym etapie „zrezygnować z ciąży”, złożyć reklamację i zamówić kolejne – tym razem już zdrowe – dziecko. Aczkolwiek ryzyko wystąpienia tego typu komplikacji byłoby raczej niewielkie, bo do zapłodnienia in-vitro dochodziłoby po szczegółowej selekcji genów – w taki sposób by dziecko było zgodne z zamówieniem.

Nie mogło też oczywiście zabraknąć aplikacji na smartfona. Rodzice dostawaliby za jej pośrednictwem wszelkie niezbędne informacje o rozwoju dziecka. Ale nie tylko. Mogliby również oglądać „transmisję na żywo” z wnętrza sztucznej macicy. Urządzenie ma też być wyposażone w wewnętrzne głośniki, dzięki czemu rodzice będą mogli mówić do swojego dziecka, a nawet wybierać playlistę z odpowiednią muzyką. Dzięki wewnętrznym kamerom, rodzice mogą też przy pomocy technologii VR przenieść się wewnątrz, by samemu doświadczyć tego co widzi i słyszy dziecko. Do tego EctoLife oferowałoby również zakup specjalnej kamizelki, dzięki której matka będzie czuła jakby dziecko ją kopało. Kamizelkę można oczywiście założyć rodzinie i znajomym, żeby też mogli się poczuć jak kobieta w ciąży.

Wreszcie na nagraniu mowa jest o elitarnym pakiecie, który – oczywiście za dodatkową opłatą – pozwoli na takie wyselekcjonowanie i edytowanie genów przed implementacją zarodka do sztucznej macicy, żeby dziecko było perfekcyjne. Zamawiający będą sobie mogli wybrać kolor oczu, włosów, skóry, siłę fizyczną, wzrost i inteligencję. Można też wyeliminować wszelkie choroby genetyczne.

To nie fikcja. „To kwestia czasu”
Ta przerażająca wizja niemieckiego naukowca to jedynie wizualizacja pewnej koncepcji, ale specjaliści przekonują, że pod względem technologicznym to wizja bardzo realna. Prof. Andrew Shennan z King’s College London twierdzi, że z perspektywy technologicznej, zrealizowanie wizji zaprezentowanej w projekcie EctoLife nie byłoby problemem. Głównym problemem mają być kwestie etyczne, ale to zdaniem brytyjskiego naukowca również tylko kwestia czasu, bo znaczną część debaty na tematy etyczne mamy już w jego opinii za sobą – odbyliśmy ją przy okazji rozmów na temat etycznych aspektów procedury in-vitro.

– Powszechnym fenomenem jest w wielu miejscach surogacja, a metoda ektogenezy to w zasadzie tylko zastąpienie ciała innej kobiety maszyną – przekonuje prof. Shennan. Zapewnia też, że młode pokolenie nie będzie miało wątpliwości etycznych i produkowanie ludzi poza organizmem kobiety to kwestia czasu.

W uzasadnieniu projektu, jego autorzy z dumą stwierdzają, że „Ukraina osiągnęła status jednego ze światowych liderów w leczeniu niepłodności za pomocą technologii wspomaganego rozrodu” i przekonują, że to właśnie Ukraina powinna przetrzeć szlak w zakresie legalizacji ektogenezy.

Zatrzymajmy współczesny handel ludźmi
Wcześniej podjęliśmy także walkę z procederem komercyjnej surogacji. Choć w większości państw europejskich „wynajmowanie” surogatek za pieniądze jest zakazane, to w praktyce istnieje wiele luk prawnych, które sprawiają, że nawet w Polsce istnieją firmy, oferujące osobom samotnym lub parom jednopłciowym taką usługę. Do jej wykonania pozyskuje się kobiety z Ukrainy, Gruzji czy Tajlandii.

W Brukseli odbywają się co roku specjalne targi „Men having babies”, podczas których mężczyźni o skłonnościach homoseksualnych mogą „kupić” sobie „wymarzone” dziecko, wybierając jego preferowaną płeć, kolor skóry, włosów czy oczu.

Dlatego eksperci Ordo Iuris przygotowali projekt Protokołu fakultatywnego do Konwencji o prawach dziecka, który wprost zakazuje odpłatnej surogacji we wszystkich państwach-sygnatariuszach Konwencji – aktu prawa międzynarodowego powszechnie akceptowanego na świecie. Uruchomiliśmy też międzynarodową petycję do Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka, którą przetłumaczyliśmy na 11 języków, a w jej promocję włączyło się ponad 20 organizacji społecznych i eksperckich z Polski, Czech, Bułgarii, Niemiec, Włoch, Holandii, Rumunii, Słowacji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych i Francji.

Sprawy związane z surogacją są też częstym przedmiotem postępowań Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Coraz częściej do Trybunału w Strasburgu wpływają skargi przeciwko państwom, które – zgodnie z oczywistymi faktami biologicznymi – odmawiają uznania rodzicielstwa par jednopłciowych, które „kupiły sobie dziecko” od surogatki.

Skutecznie interweniowaliśmy w sprawie skargi dwóch mężczyzn z Izraela, którzy chcieli nadać polskie obywatelstwo bliźniakom urodzonym przez surogatkę w USA.Interweniujemy także w sprawie dwóch Szwajcarów, domagających się od swojego państwa uznania ich za ojców dziecka poczętego w procedurze in vitro i urodzonego przez surogatkę oraz duńskiego małżeństwa, które zawarło umowę o surogację z Ukrainką. Ponadto złożyliśmy już trzy opinie „przyjaciela sądu” i jeden wniosek o dopuszczenie do postępowania w kolejnych sprawach dotyczących surogacji.

Naszym sukcesem zakończyła się także sprawa Fjölnisdóttir przeciwko Islandii, w której Trybunał oddalił skargę kobiet domagających się wpisania ich jako „matki” dziecka urodzonego przez surogatkę. Ta sprawa zresztą najlepiej oddaje zagrożenie, z jakim związana jest praktyka surogacji. Jednopłciowy związek kobiet rozpadł się bowiem niedługo po adopcji urodzonego przez surogatkę dziecka, po czym islandzki sąd zgodził się na poszerzenie prawa do opieki nad dzieckiem na nowe partnerki obu kobiet. Chłopiec ma więc obecnie cztery „matki”, ale żadna z nich nie ma biologicznie żadnego związku z dzieckiem. Dodatkowo dziecko do końca życia nie będzie świadome tego, kto jest jego prawdziwym biologicznym rodzicem, ponieważ zostało poczęte w procedurze in vitro, w której nasienie i komórka jajowa pochodziła od anonimowych dawców.

Czas postawić granicę
Musimy już teraz stworzyć masowy ruch oporu i przygotować do tej walki także młode pokolenie, bo to od niego może zależeć – nie boję się użyć tego słowa – przyszłość ludzkości. Dlatego jeszcze w lutym chcemy zorganizować kolejną edycję Akademii Bioetycznej Ordo Iuris, w ramach której będziemy zajmować się prawnymi i etycznymi aspektami procedury in-vitro.

Zorganizowanie szkolenia wiążę się jednak z koniecznością poniesienia wydatków, które uda nam się pokryć tylko dzięki wsparciu naszych Darczyńców. Potrzebna kwota to nie mniej niż 4 000 zł. Wsparcia finansowego potrzebujemy także w związku z pozostałymi działaniami prawników Ordo Iuris, które opisałem w tej wiadomości.

Jerzy Kwaśniewski

Link do wsparcia Ordo Iuris

Źródło: Ordo Iuris