Jak przekonać Rosjan, że napadnięto na Rosję? Że ojczyzna wzywa, znalazłszy się w śmiertelnym, egzystencjalnym niebezpieczeństwie?

Należy w tym celu zaanektować tereny nie należące do Rosji, a następnie ogłosić, że ewentualna próba ich odzyskania stanowić będzie casus beli, akt wojny, wymagający odpowiedzi nuklearnej. Cała reszta potoczy się sama z siebie. Jak to konsekwencje mają w zwyczaju.

        “My, bohaterski naród rosyjski” – mówi do Rosjan car. I Rosjanie powtarzają: “My, naród bohaterów!”. Powtarzają, puchnąc dumą, której żadne pociski nie przebiją, choćby przebiły każdą kamizelkę kuloodporną i choćby wszystkie serca, które znajdą za nią, zdziurawiły. Być może Rosjanie są więc narodem, choć rozstrzygać to niezwykle trudno – nam, ludziom Zachodu, wydaje się, że aż tak głupie narody nie istnieją. Że nie mogą istnieć. A nawet jeśli istniały kiedyś, kiedyś, to przecież wyginęły z głodu zaraz po śmierci dinozaurów. Czy tam innych mamutów. Bardzo dawno temu w każdym razie. To samo inaczej i krócej: Kreml to stan umysłu władców Rosji. Więc.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Więc: “Wstawaj, strana ogromnaja / Wstawaj na smiertnyj boj!”. No dobrze, a z kim bojować nam przyjdzie? Czy tam wojować? “S faszystskoj siłoj tiomnoju, / S proklatoju ordoj”. Z faszystowską, ciemną siła, z przeklętą hordą faszystowską. Wsio jasno, prawda, dalej napięcie może zatem tylko rosnąć. I rośnie: “Pust’ jarost’ błagarodnaja / Wskipajet, kak wołna! / Idiot wajna narodnaja, / Swiaszczennaja wajna!”. Czyli mniej więcej: niech szlachetna furia zakipi niczym fala. Nadchodzi narodowa wojna, wojna uświęcona. Czy tam święta. I jak odrzucić takie wezwanie, jak nie pójść na rzeź? Więc idą. Od wieków. Dobrze wiedzieć (to dygresja), że podczas publicznego wykonywania wspomnianego utworu, Rosjanie przyjmują postawę “ruki pa szwam” i nie odpuszczają do końca pieśni. Ja bym im wszystkim puszczał bez końca “Na wzgórzach Mandżurii”. Póki nie zmądrzeją.

***

        “Musimy pomóc Ukrainie wygrać, albowiem jestem przekonany, że zdobywszy Ukrainę, Rosja się nie zatrzyma” – powiada prezydent Duda. Uważam podobne sformułowania za żałosne. Kanclerz Scholz wciąż wydaje się w te leksykalne przepychanki znacznie lepszy, oświadczając publicznie, że: “W relacjach międzynarodowych przesuwanie granic przemocą jest niedopuszczalne”. Poroszę te dwie wypowiedzi porównać. Nawiązując do znanego dowcipu, to jest konfrontacja pijaru szczura z pijarem Myszki Miki.

        Tymczasem co widać, tego zasłonić się nie da: wbrew tromtadrackim zapewnieniom, Zachód zwalnia. Jens Stoltenberg nadal deklaruje, że: “Musimy przekazać Ukrainie wszystko, czego potrzebuje”, ale sam sekretarz generalny sprawia wrażenie, że o emeryturze już raczej myśli niż o kolejnych, skuteczniejszych niż dotąd próbach przełamania woli Niemiec i Francji.

        Swoją drogą, gdy prezydent Duda powtarza: “Ukraina musi wygrać!”, czy tam, gdy podkreśla: “Ukraina zwycięży!”, to co właściwie te zaklęcia znaczą? Że niebiesko-żółta flaga wcześniej czy później załopocze nad ruinami Kremla? Czyli to samo, co czerwona flaga z sierpem i młotem znaczyła, łopocząc nad ruinami Berlina?

        Ukraina, oczywiście tak, przy Ukrainie stoimy i stać będziemy, i przy wspólnych wartościach, i na Ukrainę czołgi już pojechały i jeszcze pojadą, i armato-haubice nie do zdarcia już tam są, w Ukrainie znaczy, i w ogóle. Chociaż nad Ukrainą to jeszcze niekoniecznie prędko powiemy “sprawdzam!”. Nad Ukrainą mogliby Ukraińcy pokazać Rosjanom, co myślą o anektowanym Krymie, i tylko nerwy byłyby z tego, a kto wie jakie kwiatki jeszcze. Czy tam grzyby jakie, ile i gdzie.

***

        Człowiek lubi oglądać filmy, które już kiedyś mu się podobały. Nawet jeśli ów człowiek jest kobietą. Weźmy moją Szanowną Właścicielkę: ta więcej nawet niż lubi, skoro do oglądania nowych trzeba ją przekonywać perswazją, w ostateczności siłą. Pani Historia też tak ma, tylko bardziej. Mianowicie lubi powtarzać się, by tak rzec: bez względu na porę występowania.

        Przykład: niejaki Prigożyn, szef rosyjskiej militarnej grupy rozbójniczej, to jest kryminalnej bandy najemników, zwanej “Grupą Wagnera”, wyraził był opinię krytyczną, ponoć kolejną już, pod adresem rosyjskiego dowództwa frontowego oraz ministerstwa obrony Federacji Rosyjskiej. Ewidentnie ma chłop parcie na szkło, ale mniejsza z tym, bo ów herszt jak zwykle w bawełnę nie owijał, twierdząc, że gdyby naprawdę pozwolono mu działać, to: “Już prałbym skarpetki w Dnieprze”.

Co w tym “powtarzającego się” z perspektywy Pani Historii, pyta ktoś? Otóż przypadkiem (absolutnie) usłyszałem odpowiedź prezydenta Ukrainy: “Przyjdź i pierz”. Nieświadomych a zainteresowanych, dlaczego uznałem słowa Zełeńskiego za powtórzenie, odsyłam do historii bitwy pod Termopilami.

Krzysztof Ligęza

Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl