Gdyby Czesi zdawali sobie sprawę z potencjału i wartości polskich piłkarzy, to już przed meczem poprosiliby o honorowy dla siebie wynik – najwyżej 1:1. Nie uszanowali tego i dołożyli nam 3:1. Jaki ma to związek z mową Premiera?..

        To była naprawdę bardzo dobrze przygotowana mowa. Intelektualnie błyskotliwa. Jednak w istocie swej naiwna i historycznie fałszywa. Zresztą sami oceńcie, po angielsku i po polsku. A jeżeli nie macie cierpliwości, to Premier doskonale podsumowuje swoje wystąpienie w ostatnich 3 minutach.

        Gdyby Czesi zdawali sobie sprawę z naszego potencjału i z wartości polskich piłkarzy, grających w lepszych europejskich klubach, to już przed meczem poprosiliby o honorowy dla siebie wynik – najwyżej 1:1. Nie uszanowali tego i dołożyli nam 3:1.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Nie śmiejcie się, na takim fundamencie współpracy opiera się wizja i idea wspólnej Europy, zaprezentowana w Heidelbergu przez premiera naszego rządu. Wizjonera i lidera tej przyszłej idealnej Europy, która może stawić czoła nadchodzącym wyzwaniom i całemu światu.  Może trochę upraszczam.

        Premier mówił o sprawach fundamentalnych. O tym, że:

        Tylko państwa narodowe są gwarancją wolności dla narodów europejskich, a nie technokracja brukselska lub neoimperializm (iluzja i utopia) zbudowane na ich gruzach. I zaapelował o powrót do chrześcijańskich korzeni, które legły u podstaw obecnego jednoczenia Europy.

Ukraina broni teraz wspólnych europejskich wartości i dlatego musimy jej pomóc w walce z kolejnym barbarzyńskim faszyzmem. Zwycięska Rosja, podważająca prawo Ukraińców do bycia odrębnym narodem we własnym państwie, zagrażałaby całej Europie.

        Mateusz Morawiecki jest Europejczykiem, ponieważ jest Polakiem. Przez dwa tysiące lat nikomu nie udało się podporządkować sobie całego kontynentu. A im bardziej unijne elity będą forsować koncepcję superpaństwa, tym bardziej należy spodziewać się buntu kolejnych europejskich narodów. Kolejnej Wiosny Ludów, która obali Traktat Wiedeński. Wiosny Ludów, która zapoczątkowała proces zjednoczenia Niemiec(!) – i do tego zaraz się przyczepię.

        Wyzwaniom, jakie stoją przed Europą, może sprostać tylko zgodna współpraca różnorodnych państw, mających własne interesy. Postawienie ponowne na klasę średnią, a nie 1% elitę. Ponowne uzbrojenie się Europy (NATO) i współpraca z Ameryką, która teraz obroniła Ukrainę (i Europę).

        To było naprawdę bardzo dobre wystąpienie. Na tyle dobre, że nawet Antoni Macierewicz pochwalił je w Radio Maryja. Wzdychając przy tym, że problem polega na braku realizacji tej wizji.

        Również bym się nie czepiał, gdybym nie podejrzewał, że nasz premier mówił to na poważnie. Z przekonaniem wynikającym z jego własnego głębokiego przekonania. Nie czepiałbym się, gdybym nie podejrzewał, że od dłuższego czasu (ostatnie 30 lat) polska polityka oparta jest na idee fixe. Na fałszywej, utopijnej  idei sielankowej, zgodnej współpracy w ramach jednej Europy, uwzględniającej interes każdego narodu i państwa. Polski w szczególności.

        Przejdźmy zatem do szczegółów. Historycznych szczegółów, zmanipulowanych przez Mateusza Morawieckiego dla dobra sprawy. Do punktu trzeciego.

        Niemcy bardzo dobrze wiedzą w jaki sposób dokonało się ich zjednoczenie w roku 1871. To nie romantyczna Wiosna Ludów 1848, w odpowiedzi na Traktat Wiedeński 1815, dała temu początek, ale zwycięstwo Prus nad Austrią w bitwie pod Sadową w roku 1866. Po tym zwycięstwie Prusy, rządzone w sposób wojskowy i biurokratyczny, zdominowały świat niemiecki, marginalizując Austro-Węgry. Narzuciły mu swoją wizję uprawiania polityki, wypraktykowaną 100 lat wcześniej na Rzeczpospolitej przez Fryderyka II. To  król pruski był ojcem rozbiorów naszej ojczyzny i  polityki ekspansji terytorialnej Prus. To on stworzył Wielkie Prusy i główne założenia ich polityki – ekspansję terytorialną z pomocą siły militarnej. Zapoczątkował również politykę współpracy z Rosją, jako punkt stały, dla dobra Prus, a potem Niemiec.

        Przez kolejne 200 lat niemiecka klasa polityczna konsekwentnie realizowała tę politykę. W jej wyniku Prusy pokonały Austrię w roku 1866, pozbawiając ją przewodzenia  światu niemieckiemu. Następnie zjednoczyły go i po pokonaniu Francji w roku 1871, ogłosiły powstanie Cesarstwa, II Rzeszy. Dla uświetnienia tego faktu uroczystość odbyła się w zdobytym Wersalu.

        Ta konsekwentna pruska myśl doprowadziła później do I i II Wojny Światowej. Przegrane i upokorzone w roku 1945 Niemcy nie zarzuciły jednak jej głównej zasady – próby dominacji nad Europą. Wybrały tylko inny środek, siłę militarną zamiast siły gospodarczej. I zwyciężyły, co opisałem w moim dziełku 12 lat temu.

        Teraz, poprzez struktury Unii Europejskiej, tylko domykają ten proces formalnie, politycznie. Bo u Niemców porządek musi być.

        Czy zatem intelektualna pułapka, jaką nasz premier zastawił na Niemców w Heidelbergu w punkcie 3. ma szanse powodzenia?

        Niemcy musieliby zrezygnować z prowadzenia dotychczasowej polityki. Musieliby odrzucić myśl pruską na rzecz myśli habsburskiej, którą odrzucili 150 lat temu. Na razie nic na to nie wskazuje. Wręcz przeciwnie,  Olaf Scholz jasno postawił sprawę całkiem niedawno, informując wszystkich o niemieckim prawie do przewodzenia Europie – mocarstwu mającemu konkurować z USA i Chinami.

        Czy Polacy pod wodzą najlepszego premiera są w stanie przekonać teraz Niemców i inne europejskie narody do przyjęcia polityki chrześcijańskiej miłości jako podstawy europejskiej współpracy?

        Myślę, że wątpię. Przede wszystkim nie zbudowaliśmy własnego silnego państwa w oparciu o te fundamenty. Ulegliśmy iluzji bezinteresownej pomocy bogatej zachodniej Europy dla naszego, wychodzącego z komunizmu państwa. Za garść „darmowych” pieniędzy oddaliśmy się w niewolę bezwzględnym graczom. Będąc żebrakami nikogo nie przekonamy. Niemcy mają pieniądze.

        Na koniec zadam Wam pytanie, zwłaszcza mieszkańcom Wielkopolski: czy u kogoś na ścianie wisi portret Wilhelma II, ostatniego cesarza Niemiec? Bo w Galicji jeszcze wiszą portrety Franciszka Józefa, ostatniego cesarza Austro-Węgier (i południowej Polski).

Jan Azja Kowalski

za https://abcniepodleglosc.pl/

PS. Dla uprawiania skutecznej polityki potrzebujemy silnego państwa i mądrych patriotów. I o tym napiszę za tydzień, prawdopodobnie

        Jan A Kowalski, rocznik 1964. Od roku 1983 działacz Liberalno-Demokratycznej Partii Niepodległość, od 1985 redaktor „małej” Niepodległości (ps. Azja Tuhajbejowicz). Autor „Dziur w Mózgu” i „Wojny, którą właśnie przegraliśmy”.