Nawet gdy przyjmiemy, że głupota to wielce niestosowna metoda używania umysłu, przecież nie za każdym razem musi oznaczać chorobę.

Wszelako to tylko pierwsza strona medalu. W niektórych sytuacjach albowiem nie oznacza niczego innego jak głupotę właśnie, a rokowania bywają wówczas doprawdy koszmarne. Stąd truizmem byłoby przypominanie, że z głupotą nie wolno przesadzać. Więc.
Nie rozpędzając się zanadto w tym kierunku, weźmy więc do rąk Olejnik Monikę… ostrożnie proszę. Już? Teraz zauważymy, że przy największej dozie dobrej woli, pani tej nie sposób pomylić z ogrodnikiem – a przesadza częściej i sprawniej od niejednego. Najwyraźniej nie zna słowa “samoograniczenie”. Ewentualnie termin ów rozumie jak na seminarium z logistyki zrozumiała termin logika. Mniejsza z tym. Zapytajcie sztuczną inteligencję, czemu kura pije, a siusiu nie robi – odpowie. A zapytajcie, czemu Olejnik Monika przesadza. “Nie mogę ci pomóc” – odpowie Bard, dodając ze wstydem: “Nie mam potrzebnych umiejętności”.

Dalej zgódźmy się: istota pełniąca rolę wiodącej dziennikarki o imieniu Monika, to nie jest ostrze dzidy. No raczej. Nawet mądrzejsza o parę poziomów, ostrzem nie zostanie. Aspiracje to za mało tam, gdzie rozstrzyga inteligencja. Owszem, gdyby fałdów przysiadła a część honorariów przeznaczanych na trzewiki, przeznaczyłaby na edukację, prawdopodobnie awansowałaby do pozycji zadzidzia tylnego śróddzidzia. Dalej tylko sufit. Beton, nie szkło. Dziś ostrzejsza jest od pani M. zdechła pszczoła, równie martwa co refleksja posła Kierwińskiego. Ale.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Ale nawet tępy i martwy niczym ścierwo glonojada przekaz dociera do milionów Polek i Polaków. A te i ci, zaczynają myśleć jak Olejnik. I mówić jak ona. Oto właśnie, przyczynek niebłahy do niezmiernie istotnych z perspektywy interesów wspólnoty dwóch tematów. Mianowicie do tematu tresury medialnej podtrzymującej oraz – w zakresie indukcji niegodziwych technik poznawczych – do epistemii narzuconej, opartej o błąd typu “father of all mistakes”, ojca wszystkich błędów. Efekt: zamiast odwracać wzrok, skupiamy uwagę, dyskutując na tematy poruszane przez ludzi olejnikopodobnych. Przesiąkniętych złem. Nie mogąc się powstrzymać, leziemy za nimi w aksjologiczny rynsztok. Nie zadziwiające? I przyznaję bezzwłocznie: moja to również wina.

***

Z drugiej strony, mało która dziennikarka rozbiera się na wizji piękniej niż pani Monika. Wprost do nagiego umysłu. Tak uważam. Świętej pamięci Paradowska Janina też potrafiła takie rzeczy, niemniej ona akurat od paru lat odbiera w zaświatach na co zasłużyła sobie za życia, zostawmy ją. Kto jeszcze? Szczuka Kazimiera? Dorota Wellman? E, tam, zostańmy przy Olejnik, skoro wychodzi na to, że robi za klasę samą w sobie. Jakby tę klasę opisać: potrafi reformy zzuć prawą ręką, nie wypuszczając mikrofonu z lewej. Taka sztuczka. Negliżacja resortowa, można powiedzieć. Przykład niżej, żeby nie zarzucano mi konfabulacji.

“Czy nielegalni imigranci mają pierwotniaki?” – zapytała razu pewnego. Mają nie mają, pewnie niektórzy mają, a inni nie. Rzecz w tym, że raz o to zapytać, to może być ciekawość. Olejnik zapytała wielokrotnie. Co więcej: na przestrzeni jednej minuty. Takich odlotów nie sposób wyhodować w żadnej ludzkiej łepetynie. Na żadnym podkładzie z różu. Takie rzeczy trzeba mieć w genach. I tu zauważyć należy: Olejnik geny ma świetne. Jak mówią: po tatusiu. Jak mówią: więcej niż połowę, jakkolwiek to brzmi. Pytanie: czy przeszłość kompromituje? Owszem, tych, którzy nie potrafią jej wyjaśnić. Jak sądzę, pani Monika nie miałaby problemu.

Tak, wiem, zawsze można pani gwieździe naszej zasugerować: “Weź dorośnij!”. Problem w tym, że Olejnik jest już dorosła. To znaczy najpierw dorosła, a potem samą siebie zaczęła przerastać. Proszę to sobie wyobrazić. Żarło znakomicie, a wtedy ucapiła kobitę menopauza. Przepraszam za tak intymny wtręt, ale prawda przeciw światu. Menopauza to okres straszny dla niektórych kobiet i jest to fakt biologiczny. Więc dopadła panią redaktor i ups… pani redaktor skończyła się nam intelektualnie. Upadła. Czy tam stoczyła. W każdym razie tacy owacy wskazują, że zaczyna specjalizować się w pełzaniu. A pomyśleć, że zaczynała od skupu butelek. Bidula. Ani o takiej powiedzieć, że osioł z niej. No bo jak osioł, skoro oślica?

…Aha: odłożywszy tę panią na przypisane jej miejsce, wypłuczmy dłonie.

***

Złorzeczymy bliźnim. Kaleczymy mentalnie. Ich i samych siebie. Dopadają nas wyrzuty sumienia; człowiek to wciąż siermiężne i grzeszne zwierzę, nie anioł, a świętość to chwalebny wyjątek, nie reguła. Tymczasem patrzę na Olejnik Monikę (tu symbolicznie jedynie patrzę, gdyż skupiając wzrok na Olejnik, widzę zaraz tłum kobiet olejnikopodobnych. A to Środę Magdalenę widzę, a to Nowicką Wandę, a to Senyszyn Joannę, czyli istot równie oszczędnie korzystających z inteligencji), patrzę więc na panią Olejnik i myślę, że wyrzutów nie miałbym. Gdyby gdzieś poleciała, dajmy na to, i gdyby wszystko się zmieniło – jak urzędującemu kiedyś a dziś śp. prezydentowi, życzył jeden z byłych, a dotąd żyjący, też prezydent. Nie miałbym i nie mam. Ni kropelki. Nie ma mowy o wyrzutach sumienia, skoro powody do wyrzutów sumienia nie istnieją.

Krzysztof Ligęza 
Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl