Rozenek: Anna Tomaszewicz – Dobrska pierwsza Polka z dyplomem lekarskim

        Anna Tomaszewicz – Dobrska była pierwszą polską lekarką, która uzyskała pozwolenie do prowadzenia działalności medycznej w Polsce.

        Anna Tomaszewicz, o której zapewne niewiele osób słyszało zasługuje na to, żeby przybliżyć jej sylwetkę, chociażby ze względu na to, aby porównać możliwości i warunki zdobywania wiedzy w zakresie medycyny dawniej i dziś. Ona też walczyła o prawa kobiet, ale w jakże odmienny sposób od tego, jak to się odbywa dzisiaj.

        Warto więc zapoznać się z tą neprzeciętną kobietą, nieprzeciętnie zdolną, pracowitą i ambitną, chociażby, żeby poznać iż są inne sposoby, walki o swoje prawa niż tylko za pomocą wychodzenia na ulicę, protestów, manifestacji, czy niesławnego ostatnio “strajku kobiet”, który odbił się szerokim echem nawet poza granicami Polski. Obecnie można by poddać w wątpliwość, czy rzeczywiście kobiety tych praw nie mają i czy ich postulaty są słuszne. Kiedyś ważniejsze dla kobiet były inne wartości niż teraz, bardziej wymagały od siebie niż żądały od innych. Potrzeby były też bardziej przyziemne, podstawowe nie wygórowane i abstrakcyjne.Wtedy miały absolutną rację w dążeniu do spełnienia swych pragnień, teraz nie zawsze tak jest.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Weźmy choćby  zawód lekarza, dawniej, biorąc pod uwagę okres przed drugą połową XIX wieku, nie było mowy, żeby kobiety wykonywały zawód lekarza, przeto był więc zakaz przyjmowania kobiet na wszystkie uczelnie medyczne.  Anna Tomaszewicz podjęła próbę nauki na wydziale lekarskim w momencie, gdy w Europie było już kilka uczelni medycznych gdzie studiowały kobiety, m.in. w Zurychu, Berlinie czy Wiedniu.

        Ale po kolei, Anna Tomaszewicz ur. w 1854 roku w Mławie, nauki pobierała w Łomży i Warszawie. Już w wieku 11 lat “ubzdurała” sobie, że chciałaby zostać lekarzem i od momentu tego pomysłu tak skutecznie “chodziła” za ojcem, prosząc o zgodę na studiowanie medycyny, że ten w końcu ją wyraził. Ojciec zgodził się, chociaż  był bardzo sceptyczny, gdyż w tym czasie kobieta lekarz to było, jak byśmy to teraz ujęli, obciachem, to było coś nienormalnego jak na tamte czasy.  Godząc się na “kaprys” córki, ojciec wyłożył jednocześnie pieniądze na jej naukę. Najpierw zadbał o przygotowanie i odpowiedni poziom przed rozpoczęciem studiów.  Tak więc oprócz tego, że chodziła do szkoły zgodnie z programem, to wynajął nauczycieli na lekcje prywatne. Z tego powodu przenieśli się z Łomży do Warszawy, żeby wynająć do prywatnego nauczania nauczycieli  z matematyki, biologii, fizyki i chemii, oprócz tego nauczycieli języka niemieckiego, francuskiego i łaciny, która była niezbędna w tym czasie w medycynie. Wszystkie nazwy medyczne, leków, chorób i narzędzi medycznych były w języku łacińskim.

        Wreszcie nadszedł ten moment i w wieku 17 lat Anna Tomaszewicz wyjechała na studia do Szwajcarii, z zamiarem studiowania upragnionej medycyny. Uczelnia w Zurychu była pierwszą w Europie, która od 1864 roku przyjmowała kobiety na studia medyczne.

        Warto tu zaznaczyć, że przed studiami Polki, czyli do roku 1881 kształciło się tam niewiele kobiet, bo sześć Rosjanek, cztery Niemki, dwie Angielki i jedna Amerykanka.

        W Polsce, w Warszawie będącej pod zaborem rosyjskim, kobiet na wydział lekarski nie przyjmowano, stąd wyjazd do Szwajcarii.  Co prawda w imperium rosyjskim, do którego należało też Królestwo Polskie był pomysł dopuszczenia kobiet do studiowania medycyny jeszcze wcześniej niż w Szwajcarii, bo w roku 1860. Wtedy poważnie rozważano przyjęcie kobiet do  Akademii Medycznej w Sankt Petersburgu, ale gdy tylko dowiedział się o tym pomyśle car Aleksander II kategorycznie zabronił. To jeszcze nie były te czasy.

        Anna Tomaszewicz studia ukończyła po sześciu latach, ale już na trzecim  roku była zauważona jako zdolna studentka i została płatnym  asystentem profesora w Klinice Psychiatrii Uniwersytetu w Zurychu.

        Już wtedy pisała i publikowała prace naukowe.  W roku 1877 obroniła  pracę doktorską z wyróżnieniem na temat “Fizjologii Błędnika słuchowego”.  Jak zwykle bywa, po takim wyróżnieniu, sukcesie, posypały się propozycje pracy. Jednak pani doktor wiedziała, że jest potrzebna w kraju i po krótkich uzupełniających studiach w  Berlinie i Wiedniu wróciła do Polski.

        W międzyczasie miała propozycję wyjazdu do Japonii, jednak zrezygnowała z tej atrakcyjnej propozycji. Proszę zwrócić uwagę, mogła zostać w Szwajcarii, już na trzecim roku była asystentem katedry profesora, kończąc studia obroniła doktorat  nie wyjechała jednak do Japonii.  Teraz mamy tendencję odwrotną, lekarze kończą studia i uciekają za granicę, warto też na to zwrócić uwagę drogie panie, te które czujecie się dyskryminowane i walczycie o swoje prawa.

        Anna Tomaszewicz wróciła mimo, że wiedziała, że mogą spotkać ją trudności w Polsce z wykonywaniem wyuczonego zawodu, nawet  mimo tego, że kończyła studia na tak prestiżowej uczelni. I właśnie w Warszawie ze  względu na płeć odrzucono jej aplikację o pracę, nie pomogło wstawiennictwo takich  autorytetów jak Aleksander Świętochowski i Bolesław Prus.  Bolesława Prusa państwo znają choćby z lektur szkolnych “Lalki”, czy “Faraona”.  Świętochowski tak jak wspomniany Prus i  Żeromski tworzyli nowy prąd w literaturze zwany ‘Pozytywizmem”. Aleksander Świętochowski mniej znany w literaturze, więcej publikował do gazet, ale znane są jego “aforyzmy”, “Dumania pesymisty”, “Liberum Veto”, “Duchy”. Byli oni bardzo postępowi.  W takim też kierunku zmierzała Tomaszewicz, zaimponowała im odwagą, więc gorąco ją popierali. Niestety, w tym czasie, mimo ogólnego postępu  atmosfera wokół kobiet była nader negatywna.

        Jakież to były argumenty przeciw, ano powiemy teraz co najmniej dziwne – zbyt mały mózg kobiet, tchórzliwość, czy już absurdalne zarzuty, jak okres i ciąża. Nawet stworzono pogardliwą nazwę dla kobiet lekarzy i nazywano je “medycynierkami”.

        Wreszcie, a to już zupełny absurd, kobieta nie może być lekarzem bo nie ma brody.

        Jednak nie te ułomności i niedoskonałości kobiet były najbardziej istotne, ale to, że lekarki będą oglądać i o zgrozo nawet dotykać nagie ciała pacjentów, to już będzie powodować zgorszenie nie tylko medyków płci męskiej, ale całej opinii publicznej.

        Wreszcie, bardzo niemiły zarzut i na tamte czasy bardzo poważny i wstydliwy dla kobiet, chętne do zawodu lekarza nazywano kobietami lekkich obyczajów, nie trzeba dodawać, że takie zaszeregowanie odstraszyło wiele kobiet do bycia lekarzem.

        Wobec tylu przeciwwskazań i niemożliwości pracy w kraju pozostało więc pani doktor Tomaszewicz znów za granicę wyjechać. Wyjechała, właściwie nie za granicę, bo do  Sankt Petersburga, to imperium rosyjskie, gdzie car był jednocześnie królem Polski, wyjechała z zamiarem  nostryfikacji swego dyplomu. Tam uśmiechnęło się do niej szczęście. W tym samym czasie gościł w Sankt Petersburgu  sułtan turecki oczywiście ze swoim haremem, a ze względu, że hurysami nie mógł opiekować się lekarz płci męskiej, żeby skorzystać z usług Polki,dopuszczono wobec tego panią doktor do egzaminów, które zdała i w ten sposób nostryfikowała szwajcarski dyplom.  Polska była pod zaborem rosyjskim, czyli należała do imperium rosyjskiego tam też już musiał być ważny dyplom pani doktor.

        Wkrótce, bo w roku 1880 powróciła do Warszawy, tak więc spełniło się jej marzenie. Rok później wyszła za mąż, co było jej pomocne w objęciu pracy w przytułku położniczym przy ul Prostej w Warszawie. Przy wsparciu swojego męża, lekarza Konrada Dobrskiego i tym razem skutecznego już wsparcia Świętochowskiego i Prusa, po pokonaniu kilku kandydatów dostała tę pracę.

        Świętochowski pisał o niej: “Tomaszewicz – Dobrska nie mówiła, ale prawiła, nie gniewała się, ale ubolewała, nie śmiała się, ale uśmiechała”. Można powiedzieć, że świadomie wybrała nie najłatwiejszą pracę, ta chęć pomagania innym zawsze w niej była.

        Warunki jak niejednokrotnie pisał Prus w swoich powieściach o Warszawie, także i tam gdzie pracowała Tomasiewicz były złe, wręcz katastrofalne. Odbierano tam porody i leczono nieodpłatnie najbiedniejsze kobiety w mieście. W jakich warunkach przyszło jej pracować pisze sama: “zlew bez wodociągu, przynoszenie wody wiadrami i zlewanie w beczkę z której czerpano do wszystkich użytków, brak klozetu, który zastępowano proszkiem otwockim; wentylacja za pomocą lufcików przeze mnie otwieranych, za mymi plecami natychmiast zamykanych, piece popękane ze starości, nieuleczalnie dymiące, oświetlenie lampami naftowymi, pranie ręczne w balii, bez gotowania bielizny”.

        Zaczęła więc naprawę, zaczęła od personelu, zaczęła zmieniać niezdrowe nawyki. Wprowadziła zasady, nazywając je “ślubami czystości”. “Nie dotykaj ich choćby, choćby krzykiem i jękiem pomocy twej potrzebowały, póki od głów do stóp w biel się nie obleczesz, nagich rąk i ramion twoich jak i ciała ich suto mydłem nie namaścisz, bodaj dwoma wodami gorącymi nie zlejesz i dwoma płynami o wielkiej mocy bakteriobójczej.”

        Ten trud i poświęcenie pani doktor Tomaszewicz się opłacił, śmiertelność kobiet w tym przytułku spadła do 1%, a gdy zaczynała było to do 30%.  Wtedy to i lekarze płci męskiej widząc jej sukcesy zaczęli patrzeć na nią łaskawym okiem.

        W 1889 roku przytułek doczekał się lepszej lokalizacji przy ul Żelaznej. W 1896 pani doktor pierwsza w Warszawie wykonała w tym przytułku cesarskie cięcie.

        Anna Tomaszewicz – Dobrska była też pedagogiem, spod jej ręki wyszło kilkaset położnych i lekarzy, publikując w międzyczasie wiele artykułów. Udzielała się też społecznie, pracowała jako opiekunka szwalni w Warszawskim Towarzystwie Dobroczynności, od 1912 jako lekarka w schronisku dla nauczycielek, a potem lekarka towarzystwa Kolonii Letnich dla Dzieci. Gdy mała 52 lata bardzo aktywnie działała w Towarzystwie Kultury Polskiej i często  zabierała głos na temat znaczenia praw koiet.

        Niestety jak wiele zasłużonych osób, działających w tych trudnych czasach zniewolenia przez zaborców, a przez to i w fatalnych warunkach pracy, nie doczekała upragnionej wolności i zmarła czerwcu 1918 roku.

        Mogła mieć też wątłą satysfakcję, że dyplom szwajcarskiej uczelni medycznej nostryfikowała w Sankt Petersburgu nie w Warszawie, tylko dlatego, że tam nawet światowej sławy chirurg profesor medycyny Ludwig Rydygier był zagorzałym przeciwnikiem w równouprawnieniu kobiet do zawodu lekarza.

        Wiemy, że chciała żyć w wolnym państwie, gdyż często organizowała lub była zapraszana na spotkania kobiet pod różnym pretekstem, kobiet ze wszystkich trzech zaborów. Tam dzieliły się wiedzą i doświadczeniem i marzyły o wolnej Polsce. Czyż nie różnią się dążenia kobiet z tamtego okresu do obecnych żądań. Wtedy walczono o życie, teraz walczy się o prawo do aborcji na żądanie.

        Jakże różna do tamtego okresu jest proporcja ilości koboiet i mężczyzn lekarzy. W Polsce kobiet lekarzy jest większość, bo 60%.

        Odwaga i determinacja w dążeniu do upragnionego celu pozwoliła pani doktor przejść przez życie jako osoba szczęśliwa i spełniona. Jej życie, to poświęcenie dla tych najbiedniejszych kobiet, które zmuszone były rodzić w szpitalach – przytułkach i często kończyły tam swoje życie, tylko ze względu na brak higieny personelu szpitala. Obecność w tym miejscu pani doktor Anny Tomaszewskiej – Dobrskiej i jej rozporządzenia uratowała od śmierci wiele kobiet. Zasłużyła by o niej pamiętać i mówić o niej innym.

Jerzy Rozenek