Nie tak szybko z tymi konkluzjami. Moja znajoma widziała inną znajomą w sklepie z jakimś znajomym. Mówi mi, że kręcą.
– A skąd wiesz? – pytam. – Przecież mogli się spotkać przypadkowo.
– I co? Przypadkowo wkładali zakupy do tego samego wózka?
Nie wiem skąd ona wie, że do tego samego wózka wkładali zakupy. Pewnie za nimi chodziła i podglądała?
– To nie mogłaś zapytać, dlaczego mają jeden wózek?
– No coś ty! Pomyśleliby, że ich śledzę.
– No przecież śledziłaś…
– No tak, ale oni o tym nie wiedzieli.
Nie śledziła, bo oni o tym nie wiedzieli? Czyż nie na tym nie polega śledzenie, żeby śledzeni o tym nie wiedzieli? Dlatego wypisałam się z większości forów społecznościowych. Nie chcę nikogo śledzić (follow), a już na pewno nie chcę, aby mnie śledzono.
A ci są w tym samym sklepie. Robią zakupy spożywcze i mają wózek sklepowy – o zgrozo! jeden. Moja znajoma się z nimi nie przywita, tylko ich śledzi. Nie bardzo to rozumiem. Jeśli się nie chce z nimi przywitać i udaje że ich nie widzi, albo nie rozpoznaje, to po co za nimi łazi i ich podgląda?  To są rzeczy niepojęte w moim świecie.
No chyba…Kiedyś to też mnie dotyczyło. Mój eks mąż umówił się z jakąś wariatką i jej wnuczką na Florydzie. Cały problem polegał na tym, że na tę Florydę zabrał i mnie (prawowitą żonę) i dzieci. Spotkaliśmy się niby przypadkowo w sklepie na zakupach spożywczych. Mój eksio latał jak kot z pęcherzem między półkami w poszukiwaniu nie wiadomo czego. Ach i przynosił do wózka jakieś dziwne produkty, niby do spróbowania. Ja (Boże przebacz! moją naiwność i głupotę) niczego nie podejrzewałam. Dopiero przy kasie dzieci mi powiedziały, że so&so (czyli po mojemu wariatka bez skrupułów) z wnuczką są w sklepie i za nami łażą, ale jak moje dzieci na nie popatrzą to się kryją za rogiem.  Hm! Wiedziałam, że przede mną największe wyzwanie życiowe. Bo…albo znajdę eksia i na niego wywalę całą zawartość wózka, albo znajdę zołzę so&so i zrobię to samo, jeszcze olej na łeb baborowi wyleję, albo…Powiedziałam dzieciom, że nie zauważyłam, że to niemożliwe, że chyba ktoś podobny. Zapłaciłam, poszłam do samochodu i odjechałyśmy. Dzieciom powiedziałam, że tata załatwia biznesa. Nawet się nie zdziwiły, Widocznie nawet dzieci wiedziały więcej niż ja. A mąż? Czyż nie powiedziałam, że to eksio? Zrobił mi piekielną awanturę, że go zostawiłam w sklepie.
– Nie zostawiłam, tylko dałam ci swobodę pogadania z so&so.
Dla alkoholika najważniejsza jest butelka, dla kłamcy, żeby nie być zdemaskowanym, a dla ostro flirtującego z kim się da? – żeby nie być nakrytym. Okazało się, że mój eksio miał podwójne, a może i potrójne, romanse. Nie AA było mu potrzebne, ale profesjonalna pomoc w leczeniu zaburzeń osobowości. Jak powiedziałam, na całe szczęście to eksio. A ja mogę tylko siebie obwiniać, że przez wiele lat zaprzeczałam  temu co wszyscy i tak wiedzieli. Ten sekret to miał być przede mną. Przed innymi trzeba się było nawet afiszować –  popatrzcie jaki jestem lew salonowy, wszystkie stare i chore na główkę na mnie lecą.
Mówią, że żona zawsze dowiaduje się ostatnia. Tak długo jak śmieje się ostatnia…

MichalinkaToronto@gmail.com Toronto, 13 października, 2023

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU