Waldemar J. Dabrowski: Ja to widzę inaczej…

Re. pytania zadanego przez obywatela podpisującego się Marek Resh: „G. Braun nowym A. Lepperem?”

Porcya.         Funt mięsa tego kupca jest twą właścią;

Sąd go przysądza, prawo ci przyznaje.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Szajlok.         O, sędzio, pełen prawości!

Porcya.        Masz wolność

Wykrojenia mu tego mięsa z piersi;

Prawo przyznaje, sąd ci to przysądza.

Szajlok. O, światły sędzio! — Pójdź: wyrok wydany.

Porcya.         Zaczekaj: jest tu jeszcze jedna kwestya:

W skrypcie tym niema o krwi ani wzmianki.

Jak najwyraźniej w nim stoi: funt mięsa;

Weźże ty skrypt swój, a ty swój funt mięsa:

Jeżeli jednak rżnąc tako we, żydzie,

Krwi chrześcijańskiej choć kroplę przelejesz,

Wszelkie twe mienie, wedle praw weneckich,

Skonfiskowane będzie na rzecz państwa.

[Kupiec wenecki (Shakespeare, tłum. Józef Paszkowski, 1923)]

Na wstępie pragnę wyjaśnić, że poseł Grzegorz Braun nie jest żadnym moim guru i w związku z tym nie jestem ślepo zapatrzony w pana Brauna.

Cenię go natomiast za niesamowity wdzięk, bezpretensjonalność i odwagę osobistą, takoż cywilną. (Po raz pierwszy w historii polskiego parlamentaryzmu właśnie ten poseł RP skorzystał ze swego immunitetu by pomóc obywatelom będącym ewidentnie w centrum budowanej prowokacji policyjnej – chodzi tu o protest przedsiębiorców w maju 2020).

Jego intelektualna sprawność i erudycja pozwalają mu stawać w szranki dyskusji nawet z nadętymi  nazwiskami. Jako oponent w sporze nie znajduje sobie równego i o słuszną – w jego mniemaniu sprawę – będzie się potykał po spartańsku.

Grzegorz Braun nie rości sobie pretensji do omnipotencji i jednostkowej nadświadomości czy też intelektualnej wyższości. Nigdzie nie spotkałem chełpliwych wypowiedzi w kwestiach od mikrobiologii i wirusologii. Jednak kiedy zabiera się do jakiegokolwiek tematu, to widać, że go zgłębia, czyta nawet ustawy, nad którymi później zabiera głos na forum np. komisjach sejmowych.

Nieludzkie?

Śmieszne?

Niepopularne?

Nie dziwota, że oponenci starają się Go przemilczeć, starają ośmieszyć, zabierają możliwość przedstawienia argumentów merytorycznych, w ostateczności szukają „kija”, którym mogliby go zneutralizować.

Autor „Debaty” Marek Resh nie należy do znanych mi postaci z polskiego komiksu politycznego. Nie jest (to znaczy, nie był dotychczas) adwersarzem pana posła Brauna na żadnym z widocznych teatrów wojny ideologicznej, politycznej, itd., itp. Pan Resh tak jakby wpadł na chwilę na łamy i wrzucił  swoje uwagi w duchu aksjologiczne i potępiające niemoralne postępowanie posła Brauna. Tenże deklaruje się jako katolik, stosuje religijny sztafaż – pozdrowienie „Szczęść Boże” – „Oceniam wyłącznie – pisze Pan Marek – jego wypowiedzi i postępowanie publiczne w kategorii moralnej. Niestety, w politycznej walce posługuje się kłamstwem, pomówieniami, i śmiertelnymi pogróżkami. To nie licuje nie tylko z godnością katolika, ale i parlamentarzysty.”

Mocne to w swojej wymowie. Pan Marek Resh doszedł do takich konkluzji po narracji, w której podsuwał czytelnikowi dowody na niegodziwość pana Grzegorza Brauna. Nie będę tu przepisywał owego tekstu („Debata” z maja 2020), ale odniosę się jedynie do poniektórych haseł, kategorii, wydarzeń budujących argumentację pana Marka .

O tej moralnej ocenie napisał pod koniec swego tekstu. To Jego konkluzja z mętnego wywleczona. Jest mi wstyd, bo po przeczytaniu całej filipiki, w żadnym z minicytatów wypowiedzi posła Grzegorza Brauna nie mogę znaleźć nic trefnego i nie znajduję uzasadnienia dla takich konkluzji pana Marka. Rozumiem, że z braku miejsca, Autor jedynie zamieścił fragmenty konstatacji posła Brauna, które w rzeczywistości nie oddają całej rozbudowanej myśli. Jak pamiętamy obie wypowiedzi były przerwane przez prowadzących urzędników izby. Użyte wyimki w obu przypadkach: niby o wieszaniu ministra (wróćmy do Jarosława Marka Rymkiewicza: „Wieszanie”; czy w tym tytule jest jakaś groźba?) i ten do szanownych pań posłanek lewicy, które mogłyby zniknąć (wypowiedź w sprawie obywatelskiego projektu „pro life”) stanowią element nie do obrony w dowodzeniu reductio ad absurdum. Całość spekulacji pana Marka ma  prowadzić do konkluzji, które przytoczyłem kilka wersów wyżej. I jeszcze nasuwa się dodatkowe pytanie: do jakiego systemu aksjologicznego Pan Marek nawiązuje?

Więc…

„Zakłóca obrady sejmu”.

A ja patrzę i widzę fasadowość sejmu polskiego – popatrzcie na debaty ogólne, popatrzcie jak są organizowane prace różnych komisji (np. https://www.youtube.com/watch?v=IcT_onxN9Ag&list=PLV-uPhdIqw51pscRIinTg6k5HJ4KwPciW).

Słuchając różnych transmisji nasuwa się wniosek, że jedynie poseł Braun czyta, to za czym potem cała sala ignorantów podnosi ręce wypełniając instrukcje partyjne. A dlaczego język posła Brauna jest niegodny parlamentu? Wszak słowo parlament powinno kojarzyć się z dostojnością i sprawami tak wielkimi jak moja miłość do Ojczyzny. Nie z kabaretem, bo do wielkości klasyków – „Piwnicy pod Baranami” czy „Kabaretu Starszych Panów” – daleko nadzwyczaj. Że obraża rządzących ale i politycznych przeciwników? A to tylko nadmiar prawdy burzy spokój magistrów od historii i tych innych.

Sejm polski aktualnie jeszcze bardziej jest miejscem gdzie realizowane są przedsięwzięcia, na pewno nie ze źródeł polskiej proweniencji i nie w interesie ludzi, którzy „wybrali” swoich reprezentantów.

Przykro przypominać hucpy z IPN, sądami, szachrajstwa legislacyjne. Czy dziwić się należy, że tak analityczny umysł Brauna nie zagotuje się z nadmiaru bodźców antyobywatelskich? W przygotowywanej ustawie o pomocy dotkniętym koronawirusem znajdzie, na przykład, „i czasopisma” skrzętnie zagrzebane przez kogoś, kto umie pisać. Ale też nie każdy chce czytać tysiące stron mowy trawy. A poseł Braun jednak czyta…

„Żaden katolik nie może komuś́ życzyć́ śmierci ani kogoś́ straszyć́ morderstwem”.

Święta prawda i dodać należy, że ta maksyma tyczy się każdego w cywilizowanym społeczeństwie. No, dobrze, ale popatrzmy na tytuł w Debacie z maja 2020.

Nasuwa mi się smutna konstatacja, że jakbyśmy mieli tu do czynienia z pierwszym, drugim… poważnym ostrzeżeniem w stosunku do posła Grzegorza Brauna.

Nie odnoszą Szanowni Czytelnicy takiego wrażenia? Oczywiście cieszy pryncypialność Autora publikacji. Wykazuje tak potrzebną – prawie Mojżeszowe – podejście do aksjologicznych kanonów naszej egzystencji, że ze świecą szukać nie tylko na Ziemiach Polskich. Ale też pan Grzegorz niezgorszy od pana Marka. Dla pana Brauna Polska rzeczywiście jest najważniejsza i nie bez kozery otrzymał tytuł, niczym nadanie szlacheckie,  od pana Szewacha Weissa tytuł „Zawodowego Polaka”.

Bo w pana Brauna duszy mieszka wrażliwość wyraźnie ponadprzeciętnoobywatelska.

Pojawiła się też w wywodzie Pana Marka postać świadka koronnego, który kłamał, ale nie przeszkodziło to posłowi Braunowi – raportuje pan Marek – w wykorzystaniu owych kłamstw na sali sejmowej.

Nie wiem, czy pamiętacie owo wystąpienie Andrzeja Leppera, kiedy mówił w sejmie o Talibach w Klewkach pod Olsztynem. Ileż było śmiechu na sali. Ileż radości z żartu geograficznego.

Więzienia amerykańskiej bezpieki w Polsce sponsorowane przez postępowych towarzyszy okazały się jednak faktem. Bo ze świadkiem koronnym jest tak, że dla jednych był koronny, a dla innych niewygodny. Niewygodnego przy odpowiedniej obróbce można zamienić na niewiarygodnego.

Z pytania zadanego w tytule tekstu pana Marka możemy konkludować, że również posła Brauna potencjalnie czeka podobne przeznaczenie. Tyle, że reżyser Patryk Vega może już nie powtórzyć swego obrazu. (Aktualnie , jak wiemy ma do sprzedania „Pętlę”; kto na niej będzie się szamotał?)

Ten polski polityczny teatr rządzi się swoimi prawami. Jest pewna umowa, konwencja. Korzysta się z rekwizytów i narzuconej scenografii. Tempo akcji regulują nie tylko protagoniści na scenie, ale też ludzie w cieniu, którzy tę nadrealność stworzyli. Krzyczą faul, kiedy ustanowione wcześniej warunki graniczne, instrukcje lokalnego savoir-vivre czy kolejność dziobania nie toczą się po ich myśli.

Dlatego nie spodobał się ruch posła Brauna w czasie protestu polskich przedsiębiorców z wzięciem pod opiekę 37 – jako asystentów społecznych – potencjalnych ofiar politycznych represji.

Sytuacja niczym z podręcznika Piotra Kropotkina: otacza się policyjnym kordonem grupę ludzi i nakazuje się im rozejść. A kordon jest szczelny – nikogo się nie przepuszcza.

Co jakiś czas w ten ubezwłasnowolniony tłum wpadają hycle i wyciągają pojedynczych obywateli. A tutaj pojawia się wybawca, który daje szansę wyrwania się z kotła.

Ale też trzeba mieć owe cojones i poseł Braun je ma. Za tym finezyjnym ruchem stoją doświadczenia i przemyślenia. Kilka lat wszak toczył się proces przeciw Grzegorzowi Braunowi we Wrocławiu o pobicie zespołu policjantów-osiłków. Bo aparat państwowy jak chce, to może zniszczyć urodę życia nawet największych stoików.

Imieniem papieża Franciszka raczej bym się podpierał. Wielu wierzących woli milczeć aniżeli wypowiadać się w kwestiach dotyczących Kościoła. I to nie tylko na świecie ale też w Polsce.

Czyż nie należy zamilczeć egzystencję ks. Piotra Natanka? Zapomnieć o ks. Stanisławie  Małkowskim? A co zrobić z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zalewskim?

W tak napoczętym temacie może o potraktowaniu przez „Niedzielę” redaktor Agnieszki  Bugały? Ślad nieszczęśliwego księdza z południa Polski wiedzie nas do rewelacji, że nie Stonoga w roli kusiciela (w procesie indukcji dokonywanej przez pana Marka pojawia się poseł Braun) jest tutaj istotny, lecz brak siły – i moralnej i tej Bożej – w człowieku targającemu się na swoje życie. Za tym wszak kryje się tajemnica „ucznia”, który nie sprostał kanonom wyznaczonym przez Mistrza (kuszenie na pustyni).

Pan Marek pichci ocenę posła Grzegorza Brauna, który nie zgadza się porządkiem fundowanym przez system. Umieszcza  jego postać w gronie ludzi reprezentujących ciemniejszą stronę owego systemu, a jednocześnie będących w opozycji do systemu, bowiem pozbawiono ich nań wpływu. Po tym zabiegu przez zglajszachtowanie „opozycyjnej pulpy”, Autor stosuje narzędzia pars pro toto.

Owszem ponadto:

Pan Antoni Macierewicz może sobie mówić ‘o metodach Rosji: „Szczęść Boże” Brauna jest jak Matka Boska w klapie Wałęsy’ (https://telewizjarepublika.pl/macierewicz-o-metodach-rosji-szczesc-boze-brauna-jest-jak-matka-boska-w-klapie-walesy,89888.html).

W wykopie.pl pod tagiem ‘braun’ – a rzecz tyczy się pola polskiej polityki w 2015-16  – dzisiejszy poseł Braun jest przedmiotem „dyskusji” (ponad tysiąc komentarzy), która, gdyby nie daty, mogłaby się toczyć dzisiaj. I co najważniejsze to dzieje się na naszych oczach, w naszych telewizorach i monitorach. Czyż nie jest aktualna inna wrzutka z sprzed lat: „Szczęść Boże skurwysyny. Wspólna lista Stonogi i Brauna” (http://davidicke.pl/forum/zbigniew-stonoga-ujawnia-akta-afery-podsluchowej-t15004-180.html)?

Albo to o Grzegorzu Braunie: „Katarzyna Gójska wraz z Piotrem Piekarczykiem i Jackiem Liziniewiczem analizują – na podstawie dostępnych wszystkim nam materiałów – ważny temat, jaki pojawia się w polskiej przestrzeni publicznej i politycznej. Krótko mówiąc kto i dlaczego z Polaków sieje antyamerykanizm i straszy Żydami.” (‘Kulisy manipulacji’: https://telewizjarepublika.pl/co-laczy-grzegorza-brauna-i-joanne-senyszyn-zobacz-to-koniecznie,79557.html).

W polityce „stąpanie po polu minowym” można porównać do działań nieetycznych. A przecież, to nic innego jak rozpoznanie przedpola walką. To już wiemy, że polityka niewiele ma wspólnego z etyką. Ale jednak jest coś, co kazało nawet takiemu zakonnikowi Savonaroli porywać się na niemoralny porządek wokół siebie.

Po kilkuset latach od spalenia tego Zakonnika, rozważa się, że za Dominikaninem z Florencji stały boskie inspiracje. Wszak miał w sercu wartości większe aniżeli te, które wyznaczają rytm naszej codzienności.

Wiemy więc, że ktokolwiek  podejmuje się zadania na nieprzetartym dotąd terenie może zostać oplutym i sponiewieranym.

Casus à la Polacca zmowy milczenia związanej z amerykańską ustawy 447 (o mieniu bezdziedzicznym, którego domagają się organizacje żydowskie od Polski) pozostaje żywym przykładem.

To Grzegorz Braun osobiście spytał wielkiego przyjaciela Polaków, Szewacha Weissa o chęci na te namierzone prawem bezprawia dobra w RP.  Proszę pomyśleć: bez złamania tabu, bez wyłamania się z kręgu zaklęć politycznej poprawności, bez złamania konwencji telewizyjnych wystąpień (przed kamerami różnimy się tylko ładnie, co ponadto będzie potępione w towarzystwie) rodacy nie dowiedzieliby się szerzej o planach ograbienia Polski.

Zbigniew Stonoga? Można lubić lub nie. Dla mnie to obojętny temat. A w polityce do takich podchodzimy właśnie bez emocji i personalnych vendett. Niewiele wiemy o tym spławiku bujającym się na środku nieznanego bagna. Jeśli to mecz o Polskę rozgrywany z ukrycia nie pozbawiajmy się atutów, gra toczy się o wartości większe aniżeli niesmak oglądającego kibica.

No bo jak to? Inaczej aniżeli mały Jasio sobie wyobraził? Jest w powieści „Pożary i zgliszcza” (Marja Rodziewiczówna) scena, w której niedozbrojeni powstańcy (1863) zgodnie z etosem szlacheckim po zwycięskiej potyczce nie zabierają poległym nieprzyjaciołom nowoczesnej broni. Więc to taka analogia.

A sytuacja, której nie rozumiemy pozostaje sytuacją, której właśnie nie rozumiemy. Nie można jednak napisać „takiego człowieka Grzegorz Braun uznaje za autorytet”.

Niewiele można powiedzieć, kto w rzeczywistości jest autorytetem posła Brauna, ale często słyszymy z jego ust o przedsoborowym Kościele Katolickim i prawdziwej mszy świętej w starym rycie. Grzegorz Braun jest na tyle obznajmiony z materią, że swój wybór potrafi uzasadnić i co ważne wielokrotnie bronił tych racji nawet wbrew „całemu światu”. Co więcej świat przedstawiony w jego dziełach i codziennym posłowaniu nadal jest koherentny i nie rozpada się pod wpływem czasu i zmiennych losowych. Proszę prześledzić ścieżkę, którą pan Braun posuwa się od wielu lat.

Czy można przywoływać imię dra Josepha Goebbelsa? (Jaka byłaby reakcja gdybyśmy powiedzieli o dwóch rękach ministra III Rzeszy – Maxie Amannie i Maxie Winklerze? Kto ich zna?) Nie jego postać lecz dziedzina której był mistrzem praktykiem – propaganda – stała się synonimem skutecznej (niestety) masowej perswazji. Zamilczenie tego zjawiska byłoby aktem jakby chciano wyrzucić wzory jednostkowe ze skarbca The International Bureau of Weights and Measures w Sèvres. Polityczna poprawność w życiu intelektualnym nie jest dobrym wynalazkiem, ale o tym wiemy już od dawna.

Re: TVP i „plan przekazu informacji”… czyli takie małe opowieści mędrców…

Pisząc o „instrukcjach dla TVP” poseł Braun nie pojechał koleinami kamikaze, ale wyraził wątpliwość stwierdzając: „jeśli to nie fejk”. Dezinformacja jest jednym z wielu broni stosowanych w wojnie informacyjnej. Inna sprawa, że wspomniany dokument, który później ogłoszono „fałszywką” w rzeczywistości odpowiadał i dalej odpowiada na wiele pytań, które nasuwają się mieszkańcom RP  oglądającym polską telewizję. Ludzie patrzą na rzeczywistość i tę instrukcję i porównują i okazuje się, że się zgadza. I co teraz, nawet jeśli to nie jest oryginał?

I jeszcze o prawie. Mojżesz zrzucając złotego cielca dał w końcu wyprowadzonym z Egiptu kamienne tablice, które jakby nie było są podstawą prawodawstwa naszej cywilizacji.

Ale też prawo nie może być złotym cielcem i stać ponad prawem naturalnym. Prawo III Rzeszy, Rosji Sowieckiej do dzisiaj pokazuje jak pozytywna doktryna prawa może łamać Mojżeszowy Dekalog. Ustawodawcy piszący prawo w Rzeczypospolitej nie powinni zapominać o interesie suwerena, który dał im reprezentację.

Poseł Grzegorz Braun jak dotąd nie zdradził swych wyborców. Okazuje się, że w wielu sytuacjach pozostaje jedynym sprawiedliwym. Ostatnio warto wysłuchać Jego wystąpień w Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych (https://www.youtube.com/watch?v=IcT_onxN9Ag) na temat tzw. bratniej pomocy.

W hiszpańskim serialu o Ziemi Obiecanej, który funduje oglądaczom Ojciec Dyrektor z Torunia (osobiście cenię te lekcje i boleję, że „oświecenie” naszego narodu może nadejść za późno) pada znamienita sentencja: Naiwność to rodzaj szaleństwa. Aż strach się bać, gdy klaustrofobia wyznacza nam granice poznania. Tylko dlaczego w Debacie?

Panie Marku, pisząc cokolwiek dla ludzi nie musisz być obiektywnym. Z definicji Twoje pisanie jest subiektywne. I to dobrze, bo nie napiszesz przeciw sobie, chyba, że… Ale bądź przynajmniej bezstronny. Racje winny być wyważone. Często, jeśli mam wątpliwości, to zostawiam sprawę w kwarantannie. Ot, taka zamrażarka na użytek obywatelski.

Waldemar J. Dabrowski

        PS: Neurobiolog prof. Jerzy Vetulani zauważył, że „podstawowym warunkiem sprawnego funkcjonowania w grupie jest: primo: zrozumienie emocji innych członków grupy i secundo: umiejętność przewidywania dróg myślenia innych osobników ((https://www.youtube.com/watch?v=oa_AVn6YLjY).

Pytanie: Czy krytyk posiada wystarczającą ilość neuronów lustrzanych? (Odkryte przez włoskiego neurobiologa i antropologa prof. Giacomo Rizolattiego, z uniwersytetu w Parmie.) Umożliwiają one wzajemne rozumienie stanów emocjonalnych i intencji i warunkują powstanie więzi społecznych, sympatii i współczucia. Hm…