Jeszcze nie przebrzmiały echa epitetów, jakimi “kobiety” obrzuciły Jerzego Owsiaka, zarzucając mu “dziaderstwo”, które w ustach kobiet postępowych jest obelgą jeszcze większą, niż “katolstwo”, a nawet “kaczyzm” – a już mamy nowe i to nawet dwie siurpryzy.

Jeśli chodzi o “dziaderstwo”, to dziadersem może zostać każdy, nawet taki, co nie jest ani “katolem”, ani nawet “kaczystą”, – właśnie jak pan Owsiak. Wystarczy tylko, żeby naraził się baberstwu – bo jedną z odmian dziaderstwa jest właśnie baberstwo. Taka babera pasuje jak ulał do opisu Boya-Żeleńskiego: “stwór podeszły wiekiem, co kobietą być już przestał, a nigdy nie był człowiekiem”, więc nic dziwnego, że reaguje “wkurwieniem” każdy nawet cień sprzeciwu. Dlatego właśnie aktywistki “rewolucji macic”, jako wiodącą cechę swego stanu emocjonalnego, a nawet – intelektualnego – wysuwają właśnie “wkurwienie”, podobne w objawach do znanej od dawna wścieklizny.

Ale podobnie jak epidemia zbrodniczego koronawirusa, co to raz przygasa, by zaraz powrócić w postaci drugiej, albo i trzeciej “fali”, również baberstwo podlega fluktuacjom.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Obecnie “rewolucja macic” znajduje się w fazie wygasania, chociaż pani Marta Lempart przy każdej okazji odgraża się, że będzie dusić wrogów nie tylko “macicą”, ale i gołymi rękami. Jednak na te bezsilne złorzeczenia mało kto już zwraca uwagę. Jeszcze kilka miesięcy temu było inaczej i tym właśnie tłumaczę sobie pierwszą siurpryzę. Oto Wielce Czcigodny poseł Pupka wymarzył sobie, że stanie na czele ruchu, który złowrogiemu reżymowi stawia ultimata i w ten sposób zostanie liderem politycznej sceny naszego bantustanu, ale usłyszał krótkie: “wypierdalaj”.

W tej sytuacji wykombinował sobie, że powinien wystąpić z ofertą programową, to znaczy – opowiedzieć obywatelom, jak to on i pozostali Umiłowani Przywódcy Platformy Obywatelskiej, będą przychylali im nieba. Jak pomyślał, tak zrobił i oto przed kilkoma dniami, po długotrwałych stękaniach, które zwykle towarzyszą trudnym porodom, Wielce Czcigodny poseł Pupka zwrócił się do narodu polskiego z “Nowym Otwarciem”.

Była to garstka banałów, a jedynym konkretem była zapowiedź likwidacji TVP Info. Najwyraźniej musiało ono zajść za skórę i Wielce Czcigodnemu posłowi Pupce i niedoszłemu prezydentowi Rafałowi Trzaskowskiemu. Oprócz tej kategorycznej zapowiedzi obydwaj Umiłowani Przywódcy rozmarzyli się na całego i zaczęli opowiadać, jak to zdobędą władzę.

Ma być tak:  cała opozycja zostanie zjednoczona i pod przywództwem Wielce Czcigodnego posła Pupki obali znienawidzony reżym, używając w tym celu 276 parlamentarnych szabel.

Sęk w tym, że Wielce Czcigodny poseł Pupka komenderuje zaledwie – a i to nie do końca –  133 posłami – bo tylu tworzy parlamentarną reprezentację “Koalicji Obywatelskiej”, to znaczy – Platformy z satelitami w rodzaju “Nowoczesnej”, podczas gdy reżym opiera się na 234 posłach, to znaczy – zaledwie trzech powyżej większości bezwzględnej.

Liczba 276 wzięła się stąd, że tylu posłów potrzeba, by obalać weto prezydenta, Muszę powiedzieć, że Wielce Czcigodny poseł Pupka, podobnie jak i pan Trzaskowski, zachował się powściągliwie, bo przecież mogli sobie z takim samym skutkiem wymarzyć posiadanie większości konstytucyjnej, to znaczy – przynajmniej 306 posłów. Skoro tego nie zrobili, to być może dlatego, że  poczucie rzeczywistości nie opuściło ich do końca.

Mimo to Lewica, na którą najwyraźniej Wielce Czcigodny poseł Pupka liczył, ustami Wielce Czcigodnej posłanki Żukowskiej, z pierwszorzędnymi korzeniami i obydwoma “orientacjami”, odebrała mu ostatnią nadzieję na to, że mu się podporządkuje, podobnie jak PSL z satelitami.

W rezultacie “Nowe Otwarcie” spaliło na panewce, chociaż posągowa Małgorzata Kidawa-Błońska też próbowała podlizać się aktywistkom “rewolucji macic”, zapowiadając jakiś “zespół aborcyjny”, czy może “poaborcyjny” – bo dokładnie nie usłyszałem, ale chyba skończyło się to zanim się zaczęło – podobnie jak prezydentura posągowej pani Małgorzaty.

Ale naigrawania z “Nowego Otwarcia” Wielce Czcigodnego posła Pupki ucichły na wieść o kryzysie w Zjednoczonej Prawicy. Jak wiadomo, tworzy ją PiS, Porozumienie i Solidarna Polska. W ubiegłym i jeszcze poprzednim roku, prezes Porozumienia, Wielce Czcigodny i pobożny Jarosław Gowin podskakiwał Naczelnikowi Państwa, zwłaszcza stawiając mu ultimatum w trakcie przygotowań do majowych wyborów prezydenckich. Naczelnik Państwa takich upokorzeń ani nie zapomina, ani nie puszcza płazem i oto okazało się, że statut Porozumienia przewiduje trzyletnią kadencję wszystkich władz.

Wielce Czcigodny i pobożny poseł Gowin został prezesem Porozumienia w roku 2015, więc powinien zostać wybrany ponownie w roku 2018, kiedy jeszcze o epidemii zbrodniczego koronawirusa nikt nie słyszał. Tak się jednak nie stało, bo Wielce Czcigodny zapomniał zwołać kongres partii i urzędował w charakterze prezesa siłą inercji.

Dotychczas nikomu to nie przeszkadzało, ale akurat teraz Wielce Czcigodny pan Adam Bielan z Parlamentu Europejskiego, do którego Umiłowani Przywódcy zazwyczaj zsyłani są na polityczną emeryturę – więc pan Bielan spenetrował prawdę o Wielce Czcigodnym pośle Gowinie – że mianowicie nie jest on żadnym prezesem “Porozumienia”, tylko że władzę tę sprawuje właśnie on, jako przewodniczący Konwencji Krajowej partii.

Na takie dictum Wielce Czcigodny i pobożny poseł Gowin najpierw “zawiesił”, a potem wyrzucił pana Bielana i Wielce Czcigodnego posła Kamila Bortniczuka, który posła Bielana poparł. Jednak poseł Bielan odwołał się do Sądu Koleżeńskiego, który uznał, że to on ma rację, że to on teraz kieruje partią i że powinien jeszcze w tym roku zwołać kongres, który lege arstis wybierze nowego prezesa Porozumienia.

Pobożny poseł Gowin zaczął podobno Naczelnikowi Państwa znowu stawiać jakieś ultimata, że mianowicie wyprowadzi trzódkę posłów Porozumienia z rządowej koalicji, w następstwie czego rząd utraci większość w Sejmie, kiedy 15 posłów Porozumienia odejdzie sobie gdzie indziej. Ale to ultimatum chyba nie zrobiło na Naczelniku  Państwa wielkiego wrażenia, bo doskonale on pamięta, że posłowie Porozumienia kandydowali w wyborach z list PiS, bo samodzielnie nikt by ich prawdopodobnie nie wybrał, więc mając przed sobą alternatywę z postaci lojalności wobec Wielce Czcigodnego i pobożnego posła Gowina, a instynktem samozachowawczym, pójdą za głosem instynktu.

I chociaż Wielce Czcigodny twierdzi, że trzyma reprezentację parlamentarną Porozumienia “w garści”, to gdyby kazał im zrezygnować z różnych konfitur władzy i pójść w nieznane, to w garści mógłby trzymać nie 15 posłów, tylko coś zupełnie innego, “co wstydzę się powiedzieć sam”.

Tymczasem po raz kolejny odezwał się Kukuniek, tym razem zapowiadając, że “stanie na czele” walki o wolność słowa i na początek przedstawił listę największych szatanów. Listę otwiera pan dr Sławomir Cenckiewicz, a zaraz po nim występuje niżej podpisany, wyprzedzając i Naczelnika Państwa i ojca dyrektora Tadeusza Rydzyka i Rafała Ziemkiewicza i Janusza Korwin-Mikke  oraz wielu innych.

Ciekawe, czy listę tych szatanów Kukuniek układał sam, czy też pomagał mu w tym jakiś stary kiejkut – ale tak czy owak, ponieważ listę ułożył wprawdzie były, niemniej jednak prezydent, to siłą rzeczy  ma ona charakter dokumentu quasi-urzędowego. Ładny interes!

           Stanisław Michalkiewicz