Baron Pierre de Coubertin ojciec nowożytnych Igrzysk Olimpijskich bardzo się mylił nie biorąc pod uwagę występu kobiet na Igrzyskach.

        Twierdził wręcz, że “Kobiety potrzebne są na igrzyskach tylko po to, by na stadionie roztaczał się miły zapach i by pocieszać przegranych”.  Możemy się z tym zgodzić, ale bez tego “tylko”.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Natomiast, jeśli chodzi o inny rodzaj zajęć, może też w tamtym czasie ekstremalnych dla kobiet, Pierre de Coubertin nie widział przeszkód, twierdził np. że,  “Jeśli kobieta chce pilotować aeroplan, żaden policjant nie ma prawa jej powstrzymywać”.  “Jeśli jednak chodzi o publiczne zawody sportowe – twierdził dalej – To udział kobiet powinien być absolutnie zabroniony.

        Naszym zdaniem takie pół olimpiady są niepraktyczne, nie interesujące i nieeleganckie. Nie waham się dodać – niewłaściwe”. Taki jego stosunek do brania udziału kobiet w Igrzyskach być może wynikał też z tradycji Starożytnych Igrzysk w Olimpii, gdzie kobietom nie wolno było brać udziału, ani nawet być widownią.

        Tak twierdził człowiek dzięki któremu właściwie rozpoczął się nowy rozdział w światowym sporcie i rozpoczęła się wielka  sportowa przygoda, odbywająca się, niestety z przerwami na czas wojen, co cztery lata i do chwili obecnej.

        I pomyśleć – w Starożytności, przed naszą erą, początek VIII w.p.n.e. i po Chrystusie na czas olimpiady przerywano wojny, ogłoszono rozejm na jeden dzień, tyle trwała Olimpiada, potem już 5 – 7 dni trwania Olimpiady.  W erze nowożytnej natomiast Olimpiada się nie odbyła, bo trwała wojna.

        Starożytne Igrzyska trwały do 393 roku nowej ery,  kiedy to cesarz rzymski Teodozjusz I Wielki zabronił organizowania ich ze względu na szerzące się pogaństwo. Dopiero pod koniec XIX wieku zaczęto organizować  coś w rodzaju mini olimpiad w Grecji i Turcji, czy w Szwecji i Norwegii, ale nie o większym zasięgu.

        Dopiero w 1894 na Kongresie zorganizowanym w Paryżu przez pomysłodawcę, historyka i nauczyciela Barona Pierre’a de Coubertina wskrzeszono Ideę Igrzysk Olimpijskich z myślą o zasięgu międzynarodowym, światowym.  Wybrano wtedy władze, gdzie przewodniczącym został,  jak na pamięć historyczną Igrzysk przystało,  Grek Dimitrios Vikelas. Tam też ustalono, że pierwsze igrzyska odbędą się już za dwa lata w 1896 roku w Atenach.

        Na tych igrzyskach było tylko 9 dyscyplin i 43 konkurencje, no i oczywiście zgodnie z tym co proponował Pierre de Coubertin nie wystąpiła żadna kobieta.

        Szybko zauważono, że zawody bez kobiet to nie jest to i już w następnych igrzyskach w Paryżu  w 1900 na olimpijskim stadionie pojawiły się 22 kobiety na 997 wszystkich uczestników. Skromniutko i tylko w dwóch dyscyplinach w tenisie i golfie brały udział panie.

        No, ale już w następnych kolejnych latach kobiet było więcej, chociaż niektóre dyscypliny nie były dla kobiet np. twierdzono, że źle by wyglądała biegająca kobieta. Twierdzono nawet że kobiety biegające dystans 800 m będą szybciej się starzeć (a więc z troską o nie same), dopiero w 1960 roku pierwszy raz kobiety mogły przebiec ten dystans.

        W roku 1924 w Chamonix odbyły się pierwsze Igrzyska zimowe. Wzięło w nich udział 13 kobiet. I tak na zmianę co dwa lata mamy letnie i zimowe igrzyska.

        Jak czas pokazał kobiety w obydwu tych imprezach spisują się znakomicie.

        Olimpiada ze względu na to, że odbywa się co cztery lata, jest marzeniem  każdego sportowca, zwłaszcza, że już chyba każda dyscyplina sportowa jest zakwalifikowana na olimpiadę. Dla większości udział w tej imprezie kończy się na marzeniach, tylko nieliczni poprzez bardzo długą i trudną drogę  przygotowań dostąpią zaszczytu występów na Olimpijskiej Arenie. Jeśli już tam są dają z siebie wszystko, żeby zdobyć ten wymarzony krążek.

        Patrząc na tegoroczną Olimpiadę w Tokio, którą przesunięto ze względu na Covid 19 z 2020 na 2021 rok, trudno sobie wyobrazić, żeby odbyła się jak zakładał Pierre Coubertin bez kobiet.

        Dzięki kobietom igrzyska nabierają barw, one zaś w niczym nie ustępują mężczyznom, a niejednokrotnie ich przewyższają, charakterem walki, nieustępliwością, dążeniem do celu.

        Ileż emocji i radości dostarczyły nam nasze panie, choćby w sztafecie mieszanej  4×400 m dzięki nim możemy pochwalić się srebrnym medalem. Potwierdziły swą wielką sportową klasę  walcząc już same w sztafecie 4×400 m, zdobywając także srebro.

        Sztafeta męska 4 x 400 m w tym samym składzie, która zdobyła srebrny medal  w sztafecie mieszanej  niestety musiała zadowolić się “tylko” 5 miejscem.  Mówimy “tylko”, chociaż to i tak wielki wyczyn, no ale panie były lepsze.

        W rzucie młotem, bardzo trudnej technicznie konkurencji (co by pomyślał de Coubertin), Anita Włodarczyk po raz  trzeci zdobywa złoty medal olimpijski. Co za wytrwałość, wewnętrzna dyscyplina w tej kobiecie, odporność nerwowa, wytrzymać tę presję idącą z własnego organizmu “musisz”, tak samo “musisz” oczekują kibice, działacze, Polska, ten biały orzeł na piersi…! Jednak i tu trzeba mieć trochę szczęścia, gdyby nie przesunięto Igrzysk i odbyły się rok wcześniej pewnie Anita jeszcze by nie wyzdrowiała. Jednak przez ten czas odzyskała zdrowie,  wytrzymała to napięcie i jest upragniony medal, ale ten medal to jest tylko zwieńczeniem tej ciężkiej pracy i może on sam nie jest tak ważny jak być pierwszym, najlepszym.

        Na tle zwycięzców nie powinniśmy jednak winić tych, którzy nie odnieśli sukcesów. Prawda,  liczyliśmy na więcej, w ekipie znaleźli się triumfatorzy wielu imprez międzynarodowych, mistrzowie świata, zakładano, że stać naszą ekipę na 22 medale, ostało się na 14, ale to i tak jedna z lepszych olimpiad i to dzięki paniom.

        Chociaż w polskiej ekipie, proporcjonalnie było mniej kobiet, to świetnie dały sobie radę, zdobyły tyle samo medali co mężczyźni. Potrafią walczyć w zespołach, potrafią być zgrane. Żeglarski, kajakarki, wioślarki, czy sztafety lekkoatletyczne zdobywały medale.

        Swoją postawą na tej Olimpiadzie udowodniły, że zasługują,  żeby znalazło się ich więcej na kolejnych olimpiadach, w następnych latach.

        Pamiętamy z przeszłości Halina Konopacka 1924 rok pierwsza letnia Olimpiada reprezentacji Polski i nasza sportsmenka zdobyła pierwszy złoty medal olimpijski w rzucie dyskiem.

        Stanisława Walasiewiczówna na Olimpiadzie w Los Angeles zdobywała medale w biegach na 100 i 200 m. Mieszkała w Stanach Zjednoczonych jako Stella Walsh, a wystąpiła w reprezentacji Polski, ciekawa historia.

        Wszystkich nie sposób wymieniać, ale choćby Irena Szewińska, multimedalistka na Olimpiadach, czy Justyna Kowalczyk w Zimowych Olimpiadach.

        Na zawodach tej rangi nikt się nie oszczędza, dla niektórych to może być pierwszy i jedyny występ, dlatego nie może dziwić ambitna postawa holenderskiej biegaczki etiopskiego pochodzenia, która w biegu eliminacyjnym na 1500 m po upadku i straty kilku metrów do stawki biegaczek ruszyła w pogoń i to tak skutecznie, że wygrała ten bieg. Niestety przepłaciła tę szarżę prawdopodobnie złotym medalem, bo w biegu finałowym zajęła “tylko” trzecie miejsce, tylko, bo to mistrzyni świata z 2019 roku, no,  ale wyrównała sobie złotym medalem w biegu na 10000 m.

        Trochę inaczej zachował się nasz reprezentant w podobnej sytuacji. Taki sam bieg eliminacyjny na 1500 m, Marcin Lewandowski, jeden z faworytów biegu, zdaje się, że tylko jeden zawodnik z grupy legitymował się lepszym czasem, podczas biegu popchnięty przewraca się. Niestety zachowuje się inaczej jak Holenderka, nie próbuje doganiać stawki, nawet nie wstaje, jednak  dopiero po chwili postanawia ukończyć  bieg. Trudno jest osądzać z ekranu telewizora, sam kiedyś biegałem 800 i 1500 i często już po 400 metrach dopadał mnie kryzys, miało się ochotę zejść z bieżni, mimo, że nic nie dolegało, dlatego przyjmowałem taką taktykę, żeby już od startu być w czołówce, nie dalej jak na czwartym miejscu, bo czasem ktoś narzucił tempo i już nie można było dojść. Czasem chwytał ból, lecz po kilku krokach mijał, czasem jednak nie mijał, ale biegłem z bólem, żeby tylko ukończyć bieg. Z pozycji telewizora wyglądało tak jakby Marcin zwątpił, poddał się, nie było widać tego ducha walki, jak u Sifan Hassan, ona jakby instynktownie ruszyła w pogoń, dopóki wszyscy biegną wszystko może się zdarzyć. Marcinowi jakby na tym nie zależało, zabrakło mu wiary, że jeszcze coś może. Przecież to nie był jeszcze finał i liczą się czasy. Jednak miał szczęście komisja uznała, że był popchnięty i mógł biec w następnym biegu  Nie chcę osądzać, ale potem w biegu finałowym, gdy wszyscy szykują się do finiszu Lewandowski schodzi sygnalizując kontuzję. Cóż pewnie musiał, czasem ból jest nie do zniesienia, ale dlaczego kontuzja, przetrenowanie, niedotrenowanie, jakiś błąd w przygotowaniach, nietrafienie z formą, albo po prostu brak szczęścia. Kandydat do medalu, liczono na sukces, nawet głośno, pozostał niedosyt.

        Tak więc nasze panie z orłem na piersi  spisały się nadspodziewanie dobrze, ich walka o jak najlepsze wyniki, o każdy centymetr o każdy ułamek sekundy, poparte urodą i wdziękiem napawa nas dumą. I te panie, które nie zdobyły medalu, które otarły się o podium i te z dalszymi miejscami też dzielnie walczyły i należy się im uznanie. W końcu Olimpiada jest czymś więcej jak tylko rywalizacją o medale, jest godnym reprezentowaniem własnego kraju.

        Wspomniałem o urodzie, wszystkie panie potrafiły jakoś pogodzić pracowitość, wysiłek, talent z urodą, to twierdzenie przed laty, że gdy będą ciężko trenować szybciej będą się starzeć się nie sprawdza.

        Weźmy naszą oszczepniczkę, Maria Andreczyk piękna kobieta, zauważył to nawet pan prezydent Duda, przeszła kilka operacji, naderwanie mięśni barku, leczyła kontuzje, jej start był pod znakiem zapytania. Jednak zdobyła srebro, nękana kontuzjami, ale ambicja i upór zwyciężyły. Gdy już jest ten srebrny medal, to jest też pewien niedosyt, że można byłoby lepiej, ale w tym dniu nie można było. Inni też trenują, inni też walczą, inni chcą wygrywać i czasami są lepsi. To motywuje do lepszej pracy, a trening jak widać po pięknej Marii Andrejczyk nie szkodzi urodzie. Możemy się więc spodziewać jeszcze wiele równie dobrych osiągnięć sportowych  pani Marii.

        Życzymy więc wszystkim uczestnikom Olimpiady dalszych wielu sukcesów i dostarczania też radosnych przeżyć z coraz lepszych osiągnięć.

        Optymizmem i radością napawa fakt, że Sukcesy i postawa naszych pań na Olimpiadzie są niejako przeciwwagą niechlubnego “straju koboiet”, ktory nie tak dawno przetoczyl się przez nasz kraj. Czy porówna występy sportowców do swoich, zrozumie i wyciągnie wnioski ze swojej działalności Jerzy Owsiak?  Pewnie będzie robił swoje, ale społeczeństwo może to działanie zweryfikować. Lepiej młodzież zachęcić do sportu, czy organizować dzikie nieprzytomne spędy, pełne nienawiści i wulgaryzmów. Odpowiedź zdaje się jest prosta?!

        Praca, wysiłek, poświęcenie i talent może być drogą do sukcesu i choć wiemy, że na tej drodze kryje się wiele niespodzianek, niewiadomych i zwrotów sytuacji, to jeszcze jest coś takiego, co nazywamy  szczęściem!  Dlatego każdy sukces sportowca jest taki ważny, bo to wielka radość, satysfakcja i…ulga spod ciężaru odpowiedzialności, ale to jest życie i to jest cel dla niejednego z nas.

        Proszę nie hejtować tych sportowców, którym się nie powiodło, to się nie godzi!

        Trzeba mieć na uwadze, że już za trzy lata rozpoczną się nowe Igrzyska i znów będzie szansa  powalczyć o jak najlepsze miejsca i na tym skupmy uwagę.

        Baron Pierre de Coubertin założyciel i drugi, prawie przez ćwierć wieku przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego byłby na pewno też dumny z występów wszystkich kobiet na Arenie Olimpijskiej.

Jerzy Rozenek

Ps.

        Nasze panie spisały się nadzwyczaj dobrze na Olimpiadzie w Tokio, niektóre były o krok od medalu, mimo, że było ich mniej jak mężczyzn to mają taki sam dorobek medalowy, brawo!

        W założeniu jednak Olimpiady miały być bez kobiet. To jakby podziękowanie za dobrą postawę naszych pań.