Eksperci zajmujący się kojotami sięgają po bardzo niekonwencjonalne metody, by dowiedzieć się, dlaczego te zwierzęta w tym roku kilkadziesiąt razy zaatakowały ludzi w parku Stanleya w Vancouver.

Szacuje się, że na terenie parku o powierzchni czterech kilometrów kwadratowych mieszka zaledwie kilkanaście kojotów. Coraz częściej pojawiają się głosy domagające się całkowitego usunięcia kojotów z parku. Od grudnia 2020 roku odnotowano ponad 40 przypadków pogryzienia lub agresywnego zachowania zwierząt wobec ludzi, w tym seniorów i małych dzieci.

Paul Curtis, profesor Cornell University w Ithaca, N.Y., od kilkudziesięciu lat bada agresywne zachowania kojotów. 15 lat temu robiąc badania w parkach w Nowym Jorku, doszedł do wniosku, że przyczyną takich reakcji najczęściej jest dokarmianie kojotów przez ludzi. Curtis podkreśla, że kojoty mają silny instynkt terytorialny.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Zauważa jednak, że kojoty z Vancouver przejawiają dziwne zachowania autoagresywne. Wskazuje przy tym na nagranie przedstawiające kojota niedaleko Lost Lagoon, który skacze i gryzie swój ogon. Zdaniem Curtisa może to sugerować problemy neurologiczne. Ważne jest też, gdzie kojot gryzie ofiarę. Jeśli w szyję i głowę – to oznacza polowanie, jeśli w nogi i w tylną część tułowia – agresję.

Część ekspertów podejrzewa, że agresja jest związana właśnie z jedzeniem pozostawianym przez użytkowników parku i osoby, które chcą zwabić szopy pracze, żeby zrobić im zdjęcia i zamieścić je potem w mediach społecznościowych. Inni snują teorię o truciznach, np. na gryzonie. Znaleźli się nawet tacy, którzy przypuszczali, że kojoty zjadły ludzkie odchody zawierające narkotyki. Faktem jest, że osoby organizujące sobie nocne imprezy w parku pozostawiają po sobie mnóstwo śmieci.

Do większości ataków doszło niedaleko Prospect Point. Jak dotąd uśpiono sześć kojotów. Zbadano ciała dwóch, ale nie stwierdzono wścieklizny. Prowadzone są jeszcze badania genetyczne i toksykologiczne.

W styczniu na poziomie ziemi zainstalowano fotopułapki. Kristen Walker, biolog z University of British Columbia, która pracuje też dla Stanley Park Ecology Society, zauważa, że w czasie pandemii ruch w parku się wzmógł i kojotom brakuje miejsca.

Shelley Alexander, profesor z University of Calgary specjalizująca się w ochronie kojotów i wilków, uważa, że obserwowane zachowania mogą sugerować toksyny lub nadużycia ze strony ludzi, bo dla kojota nie jest normalne rzucanie się na kogoś bez powodu.