Tak właśnie. Nie poranek, nie świt, lecz w liczbie mnogiej: świtania. Jedno po drugim. Co doba, to następne – i niech ów ciąg nie ustaje jak najdłużej.

Pamiętamy zadanie? Powinność naszą w tego miejsca? Pewnie, że pamiętamy. Tutaj katalogujmy pryncypia, nim pożre je nowoczesność. Dostarczamy samym sobie wiedzy o zakresie naszej niewiedzy, przebiegając tematy związane szeroko z aksjologią, epistemologią i przyzwoitością, na rozmaitych poziomach świadomości: indywidualnej, rodzinnej, na poziomie wspólnoty narodowej, poziomie kulturowym i cywilizacyjnym – zarazem inspirując do autorskich przemyśleń.

        Nie uratujemy tym upadającego świata, to jasne, niemniej próba ocalenia siebie i najbliższych przed mentalnym zniewoleniem w warunkach neomarksistowskiego postępu i nowoczesności, uparcie zdążających ku otchłani, to kwestia elementarnej odpowiedzialności. Za ludzi i za świat właśnie. Proszę więc meblować łepetyny sąsiadom, przyjaciołom i znajomym, tresowanym od dekad do głupoty i posłuszeństwa. Wątpliwości proszę nie żywić: żaden więzień nie podejmie próby zrzucania kajdan, nie dowiedziawszy się wcześniej, że się go niewoli. Tymczasem ludzie wierzą, że są wolni, zakładają więc, że wolne są także ich wybory. I tu my wchodzimy z obroną naszych kulturowych przekonań.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

***

        Jeśli sam nie dowiesz się, kim jesteś, zaakceptujesz dowolny z narzuconych wzorów. Jeśli sam nie określisz, czego pragniesz, utoniesz w zadekretowanej różnorodności.

***

Póki nie padają strzały, póki nie eksplodują bomby, najskuteczniej ścierają się obrazki. Jedna strona epatuje płaczącą dziecięcą buzią (oczy! oczy pokaż!), druga zapiekłą męską twarzą w ewidentnej furii. W tym drugim wypadku wydaje się, że jedynie szerokość kadru nie pozwala zobaczyć trzymanego w dłoni mężczyzny miecza fanatycznego islamisty. Najgorsze, że obie strony diametralnie odmiennie definiują dobrą i złą wolę.

***

Można doświadczać umierania, ale śmierć z empirii drwi. Przychodzi i zabiera, czymkolwiek wcześniej nie wypchałbyś sobie kieszeni, skrzyń czy umysłu.

***

Umawiamy się, że to jest słone, to słodkie, a to gorzkie. Gorąco i zimno to również umowa. Podobnie barwy. Podobnie dobro i zło. “Naprawdę istnieją tylko atomy i próżnia” – jak kształt rzeczywistości oceniał pewien filozof i fizyk, taki sprzed “dawno, dawno temu”.

A teraz sparafrazujmy owego starożytnego filozofa imieniem Demokryt, próbując zweryfikować, czy poniższa parafraza ma sens. Otóż, czy po 1945 roku, bandyci zajmujący mieszkania w Alei Róż nie mogli myśleć tak: “Naprawdę istnieją tylko czołgi, które nas tu przywiozły, i bagnety, które nas tu wspierają, i Stalin”? No pewnie że mogli i pewnie tak właśnie myśleli. A przecież dziś, wychowankom zdrajców, czy potomkom sowieckich kolaborantów, Polska pozwala kształtować przestrzeń wspólną. Czy to nie kompromitujące? Aż strach podsumować: Polska to dziś wyłącznie umowa.

***

Jak długo w podstawie programowej, obowiązującej w systemie edukacji powszechnej, brakować będzie zakresu tematycznego poświęconego teorii i praktyce manipulacji medialnych (w zakresie każdego medium) tak długo będziemy mieli do czynienia z tresurą, a nie edukacją. I tak samo jest z procesem wychowawczym w ogóle.

***

“Nawet w trudnych czasach rządzący jedzą dobrze” – oto przykład tezy, z jaką polemizować trudno. Wszelako warto i należy zauważyć, że jej prawdziwość oznacza, przy okazji, wskazanie metody na skuteczne reformy. Na naprawienie państwa raz i dobrze, a nie naprawianie bez końca.

        I w powyższym kontekście: istnieje jeden skuteczny sposób, by tak zwanych polityków skazać na uczciwość. Przerobić ich na uczciwych ludzi. Jaki sposób? Trzeba, im wszystkim, odebrać wszystko – w znaczeniu, że wszystkie okazje do kradzieży. Bezwzględnie i każdą możliwą.

        No dobrze, a czemu się to nie udaje? Otóż nie udaje się to, ponieważ naturalnie, że nie dogania się króliczka, którego wciąż daje się gonić. I po drugie: mało kto z rządzących, tak podejrzewam, ma w swoim charakterze inklinacje samobójcze. O ile którykolwiek z nich.

***

Z twojego czytania najczęściej nic nie wynika dla świata. Mimo to nie przestawaj czytać. Być może – ktoś, kiedyś, gdzieś – usłyszy od ciebie i skorzysta. Wówczas zrozumiesz, że ten jeden raz wystarczy. Że warto było, również z tego powodu, dla tego jednego bliźniego i słów, które na lepsze, i trwale, zmieniły jego życie.

***

Polska współczesna, podobnie jak we wcześniejszych momentach historii, uwięziona jest między Moskwą a Berlinem. I podobnie jak kiedyś, liczymy na sojusze, podobnie jak kiedyś przekonując się poniewczasie, że liczyć na sojusze nie powinniśmy. Błędne koło polskości? Nie. Błędne myślenie tak zwanej elity. Elity, której nie ma.

***

Słowa nie istnieją, dopóki ich nie wypowiesz. Nie znaczy to, że nie musimy dbać o słowa niewypowiedziane. Te bywają groźniejsze nawet, niż wystrzelony pocisk.

***

Czy istnieje sposób, by obrazić małpę, a jeśli istnieje, jak można tego dokonać? To proste: dość powiedzieć o kimkolwiek, że: “On dostał małpiego rozumu!”. To nawet więcej niż obraza. Dla małpy. Dla szympansa dajmy na to, to nie tyle obraza, co wręcz potwarz.

***

Jedna z podstawowych zasad w komunikowaniu to ustalenie, do kogo mówimy. To znaczy z perspektywy nadawcy. Albowiem przekaz do niedookreślonego odbiorcy najpewniej okaże się nieskuteczny. Ale ten medal ma także drugą stronę, czyli perspektywę odbiorcy. Otóż, jeśli nie ustalimy, kim jest nadawca przekazu, czyli kto do nas mówi to, co nam mówi, i dlaczego nie mówi nam czegoś innego, dopóty możliwość weryfikacji wartości przekazu pozostanie problematyczna.

Ponieważ zaś od treści przekazu ważniejsza stała się dziś jego forma (nieważne, co się mówi, ważne jakie marynarkę, koszulę i krawat się nosi oraz w jakim towarzystwie przebywa), należy przynajmniej pamiętać, że mowy nie ma o właściwej weryfikacji docierającego do nas przekazu, jeśli o nie wiemy minimum tego i owego – o tym czy o tamtym. O tym nadawcy. O nadającym. Czy też, co jeszcze ważniejsze i co przydałoby się jeszcze bardziej, kim był ojciec przekaźnika oraz ojcowie jego ojca.

Jeśli tego nie wiemy, wówczas żal, smutek, a może i łzy: zostaje nam tylko wiara w rzetelność persony wygłaszającej przekaz. To jakby zawierzyć barwom koszuli i krawata. Musimy jednakowoż pamiętać, że wiara to znakomity instrument badawczy w obszarze, w którym nie ma mowy o dowodach, niemniej wszędzie indziej jest to instrument, by tak rzec, mocno postrzępiony. Wiara w autorytety z tego świata jako podstawa wiedzy o tym świecie? To stanowisko nie sprawdza się nigdy. Może przypadkiem. Zapytajmy Hartmana Jana o kwestie związane z etyką, a następnie od pana profesora od etyki oczekujmy odpowiedzi, pozwalającej pozbierać się z rozumem. No przecież, że mowy o tym nie ma.

***

Niektórzy narzekają na system, który ogłupia ich i odczłowiecza. Wszelako proszę powiedzieć mi, dlaczego nawet oni zdają się nie rozumieć, że narzekają z cel, do których ich wepchnięto i w których przebywają?

***

Tak zwana lewica nie jest zła z natury, tak jak z natury nie jest zła tak zwana prawica. Nie miejsce przebywania czyni zło, tylko głupcy tam przebywający. Czynią zło sami z siebie, ponieważ głupota nie potrzebuje inspiracji, bądź pod wpływem ludzi złej woli, którzy inspirowanie bliźnich do zła nabyli z krwią własnych rodziców lub przekonaniami swoich nauczycieli. Natomiast etykiety służą jedynie – w tym wypadku – ustawianiu przeciwnika w pozycji umożliwiającej zadawanie skutecznych ciosów.

        Krócej: ponieważ nasze człowieczeństwo wywodzi się z natury, dlatego człowiek nie jest z natury zły. Natura w relacji do człowieka (ale nie odwrotnie) nie może być dobra czy zła. Natura może być. I jest.

***

Świat jest nieprzewidywalny, a co dopiero ludzie. Niektórzy dajmy na to, czują pismo nosami z wielu kilometrów. Inne nosy znowu swoim właścicielom nic powiedzieć nie zechcą – nawet wtykane w pryzmę obornika. Selavi. Czy jakoś podobnie.

***

Czego dowodzą nawoływania nadwiślańskich piewczyń “prawa do aborcji”, żądających informacji: “gdzie podziały się dzieci”? Należałoby pewnie odpowiedzieć, że dowodzą głupoty pań “wołaczek”. Niemniej owa konstatacja bez wątpienia skrzywdziłaby każdego przeciętnego durnia. Powiedzmy zatem tak: zderzamy się otóż z fantastycznym zupełnie przykładem, jak zachowuje się kobieta, która – trwale utraciwszy kontakt z rozumem – postanowiła myśleć drugą stroną korpusu. Znaczy odwłokiem. Nieszczęście ludzkości, kobiety tego autoramentu. Czy już może nie kobiety?

***

Ludzie plotą. O odbudowie wartości, dajmy na to. Nośne słowa, pierzaste nadzwyczaj rzekłbym, lecz niczego nie odbudowują. Zbyt wiele w przestrzeni publicznej przedefiniowano pojęć. W tym pojęcie wartości. W konsekwencji ludzie samych siebie przestali rozumieć – jakże więc mieliby skutecznie w tym celu współpracować?

***

Miłość nic nas nie kosztuje. Tak uważamy na początku. Potem miłość zabiera nam wszystko, a my i tak cieszymy się, że przyszła. Że jest. Że trwa.

        Ale im dłużej kochasz oraz im kochasz mocniej, tym częściej dociera do ciebie, że wcześniej czy później za miłość zapłacisz, a im później płacić będziesz, tym zapłacisz więcej. Wtedy dociera do ciebie, że to właśnie miłość kosztuje najwięcej na świecie. I że jedyną możliwą walutą w tym rozliczeniu będzie twój ból po stracie.

***

        Czy nadzieja rzeczywiście umiera ostatnia? Tak, to prawda. Przykładem bliscy mi ludzie, których pamięć czczę, a którzy doświadczyli, że w pewnych sytuacjach nadzieję wycisnąć się daje nawet z przekonania, że nie można dwa razy umrzeć. Dobry Boże, chroń nas przed taką ewentualnością.

Krzysztof Ligęza

Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl