Ostatnimi czasy jesteśmy bombardowani dziwnymi wiadomościami pochodzącymi również z najbogatszych państw naszego świata. Mam na myśli tzw. złe wiadomości. Te przedstawione poniżej pochodzą z popularnego kanału telewizyjnego Euronews.

        I tak pierwsze wiadomości napłynęły z państwa, które nawet w nazwie ma słowo „Wielka”. I jak do tej pory nikt nie kwestionuje znaczenia tego słowa w odniesieniu do państwa ani nie robi sobie żartów z całej nazwy państwa. Tymczasem jedna z wiadomości informowała o brakach benzyny na stacjach paliwowych. W ciągu jednego dnia w 90 procentach z ponad 8 tysięcy brytyjskich stacji zabrakło benzyny i oleju napędowego. Podobno braki były spowodowane brakiem ok. 300 kierowców, wykwalifikowanych do dowożenia benzyny do stacji paliw. Kryzys paliwowy spadł na Brytyjczyków jak grom z jasnego nieba. Żeby było ciekawiej, przypomnę, że to państwo jest posiadaczem okrętów podwodnych o napędzie atomowym, przeznaczonych do przewożenia rakiet zaopatrzonych w głowie atomowe. Ostatnio zafundowało sobie nowy, bardzo nowoczesny lotniskowiec.

        Przypuszczam, że w większości rozwiniętych państw problem braku kierowców zostałby rozwiązany za pomocą jednego telefonu do osób odpowiedzialnych za własne wojska techniczne. W dzisiejszych czasach czołgi są przewożone na lawetach, czyli pojazdach kołowych obsługiwanych przez kierowców. Zresztą inny ciężki sprzęt, nie tylko wojskowy, również jest transportowany na lawetach. Nie wydaje się, aby kierowcy tych pojazdów mieli trudności w kierowaniu cysternami z benzyną. Na dodatek w wojsku również są cysterny stosowane do przewożenia paliw, czyli  są doświadczeni kierowcy cystern.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Na kanale Euronews, zatrważające wiadomości z państwa, które ma w nazwie Wielka, goniły jedna za drugą. Oto drobna osoba płci żeńskiej, filmowana na tle pokaźnego stada wesoło baraszkujących świń oświadczyła, że z powodu braku odbiorców na wyhodowaną trzodę będzie zmuszona samodzielnie unicestwienia tysięcy świń. Przyczyna. Nie ma możliwości odstawienia tzw. żywca do rzeźni, ponieważ rzeźnie borykają się z problemem braku pracowników. Nigdy nie uczestniczyłem w zabijaniu nawet małego świniaka, ale od kolegów posiadających rodziny na wsi wiem, że pozbawianie życia trzody chlewnej nie jest zajecie dla kobiet. Teoretycznie może zatrudnić do uboju świń rzeszę krzepkich mężczyzn, którzy za odpowiednią opłatą wykonają zadanie. Jeżeli nawet dojdzie do unicestwienia tysięcy zwierząt, to pojawia się pytanie o to, co kobieta zrobi z tysiącami tuczników, które pozbawiono życia. Czy będzie je topiła w morzu, wrzucała do rzeki, paliła na stosach czy też wrzucała do wykopanych rowów, posypywała wapnem a następnie zakopywała rowy? Powstaje pytanie, dla czego chętni do śmiercionośnej działalności na farmie nie są chętni do pracy w rzeźni? Tak czy siak, podobno Brytyjczycy mogą nie mieć na świątecznych stołach ulubionej wieprzowiny.

        Kolejny materiał filmowy z Euronews, ilustrowany kurami znoszącymi jajka, był zaopatrzony wypowiedzią właściciela fermy o tym, że był zmuszony zniszczyć setki tysięcy jaj, ponieważ dotychczasowy odbiorca przestał jaja odbierać. Również ma trudności kadrowe. W reportażu wyraźnie zabrakło zdjęć z wysypiska śmieci gdzie wylądowały tysiące jajek.

Wnioski z kryzysowych sytuacji pozwalają sądzić, że obywatele państwa na wyspie zostaną pozbawieni ulubionej wieprzowiny w czasie najbliższych świat Bożego Narodzenia. Z powodu braku jajek mogą wystąpić braki pieczywa i tego wszystkiego, czego do produkcji używane są również jajka.

        Żeby było ciekawiej, premier państwa, znany również z oryginalnej fryzury, kiedyś nazywanej „jakby piorun w głowę strzelił”, w trakcie trwania kryzysu z benzyną wyjeżdża na wczasy do Hiszpanii, gdzie podobno poświęca wolny czas na malowanie obrazów. Tymczasem rząd Wielkiego państwa zrzuca winę na Brukselę, prezydenta Putina, opozycję i własne społeczeństwo. Wina społeczeństwa ma polegać na niechęci obywateli do podejmowania pracy w „zagrożonych” sektorach gospodarki. Powodem mają być niskie płace. Nie ma wątpliwości, że sytuacja na brytyjskim rynku pracy i rosnąca luka, wynikająca z odpływu pracowników nisko i w ogóle niewykwalifikowanych, zwłaszcza z Europy Środkowej i Wschodniej, zacznie powodować wojnę płacową.

        Jak wspomniałem wcześniej, złe wiadomości goniły jedna za drugą. Kolejna zła wiadomość pochodziła z Ameryki Północnej, z państwa, co do „wielkości”, którego mało, kto ma wątpliwości. Otóż z powodu braku pracowników portowych obsługujących rozładunek kontenerowców, na redzie portu ustawiła się kolejka 46 statków załadowanymi towarami z Azji. Zwykle na redzie portu czekał tylko jeden kontenerowiec. Wniosek z zaistniałej sytuacji nad wyraz smutny. Dzieci w południowa zachodniej części mocarstwa zostaną pozbawione zabawek pod choinkę. A Święta Bożego Narodzenia już za pasem.

        Oczywiście można tworzyć teorie spiskowe do wyjaśnienia złych zbiegów okoliczności. Na przykład taką teorię, że w największym mocarstwie zatory z wyładunkiem towarów to prawdopodobnie umyślne „wkładanie kija w szprychy” rozpędzonej gospodarki azjatyckiego smoka. Kiedy kontenery czekają w portach na rozładowanie, to nie wracają szybko do państwa środka po następne towary. I fabryki w azjatyckich państwach muszą hamować z produkcją. Kontynuując tworzenie spiskowej teorii można spekulować, że urzędnicy mocarstwa, od lat obserwujący z niepokojem rosnacy dług państwa i wzrost potęgi azjatyckich państw, pewnie zacierają ręce z radości. Mieszkańcom państw azjatyckich pewnie kwaśnieją miny. O wojnie handlowej pomiędzy z Północnej Ameryki i szybko rosnącym mocarstwem azjatyckim wiadomo nie od dzisiaj. Powstaje pytanie o cel ilustrowania tego handlowego konfliktu brakiem zabawek pod świąteczną choinkę.

        Wszystkie powyższe „zatrważające” wiadomości to mały Pikuś w porównaniu odpaloną w Europie strachem spowodowanym wzrostem cen gazu. W lecie cena gazu wahała się w granicach 150 – 200 dolarów za 1000 metrów sześciennych, dzisiaj jest na granicy 1000 dolarów. Straszeniom Europejczyków wzrostem ceny gazu nie było końca. Mało, kto zwracał uwagę na fakt, że nowa cena gazu jest ceną giełdową. W Europie, z wyjątkiem Mołdawii i Ukrainy, wszystkie inne państwa nie kupują dużych ilości gazu na giełdzie, ponieważ mają podpisane długoterminowe umowy z dostawcami gazu z Norwegii, Afryki Północnej, Katary, USA czy Rosji. Cena za gaz w długoterminowych umowach jest ciągle w granicach 150 -220 dolarów za 1 000 metrów sześciennych. Nowe ceny giełdowe nie powinny mieć wpływu na bieżące ceny w poszczególnych państwach. Tyle, że za plecami dwumiesięcznego straszenie astronomicznymi wzrostami cenami gazu rządy prawie szyszyńskich państw europejskich przyzwoliły na znaczne podwyżki elektryczności.

        Łatwo jest się domyślić, że nagłaśnianie „złych” wiadomości ma raczej na celu przygotowanie obywateli do nieuchronnie nadchodzących podwyżek i rosnącej inflacji. Stosowana jest strategia znana, jako „gotowaniem żaby na wolnym ogniu”. Będą wyższe ceny, będzie inflacja, która jest darem z niebios dla rządzących, ponieważ jest formą dodatkowego podatku pobieranego od wszystkich sprzedawanych towarów. Wynika to z faktu, że w cenie towaru jest wpisany haracz, zwany podatkiem, płacony państwu. Innymi słowy, im większa liczba towarów z wyższą ceną, tym większy odsyp dla państwa. Przy okazji inflacji spada również wartość własnej waluty, czyli „wielkość” zadłużenia państwa w stosunku do własnych obywateli. Warto też wiedzieć, że dzisiejsza inflacja to problem globalny.

        Dla ludzi bogatych inflacja nie ma wielkiego znaczenia. Obywatele, którzy nie mają żadnych oszczędności mogą się tylko inflacji przyglądać. Największy ból głowy mają ci obywatele, którzy odłożyli jakieś pieniądze. Będą główkowali nad sposobem ulokowanie oszczędności w taki sposób, aby straciły na wartości jak najmniej. Trzymanie gotówki pod materacem jest najgorszym rozwiązaniem.

        A co ze „złymi” wiadomościami? Wszystko skończy się dobrze. Brytyjczycy dojadą bez problemu na Święta Bożego Narodzenia do wybranych domów, gdzie znajda na świątecznym stole ulubioną wieprzowinę, ciasta i indyki, dzieci dostaną zabawki wyprodukowane w Azji pod świąteczną choinkę, i nie zobaczymy zdjęć jak stoją zapłakane obok choinki w Święta Bożego Narodzenia, a cena gazu w długoterminowych kontraktach w Europie wzrośnie, ale nie do wysokości dzisiejszej ceny giełdowej. Mołdawia już rozwiązała problem z gazem podpisując długoterminowy kontrakt z Gazpromem. Płaci cenę za gaz prawdopodobnie nie dużo wyższą od ceny, jaką w lecie zapłacili Niemcy. Czyli w granicach 220 dolarów za 1 000 metrów sześciennych.

Mikołaj Kisielewicz