Po 52 latach jedna z firm taksówkowych działających w GTA została zamknięta. Scott Wallace mówi, że założone przez jego ojca Burlington Taxi w szczytowym momencie zatrudniało 280 osób. W najgorszym czasie pandemii firma skurczyła się do zaledwie sześciu samochodów. Dzięki rządowym zasiłkom udało się jednak przetrwać ten najtrudniejszy czas. Później niestety okazało się, że nie sposób wrócić do normalnej działalności.

Wallace opowiada, że zabrakło kierowców. Nie było komu jeździć. Firma miała podpisanych sporo kontraktów rządowych, korporacyjnych albo na podwożenie dzieci do szkoły. Przez ostatnie trzy miesiące Burlington Taxi nie dawało rady sprostać tym wszystkim zadaniom. Wallace mówi, że dzwonił do osób, które wcześniej były zwalniane, ale kierowcy albo nie chcieli wrócić ze względu na COVID-19, albo znaleźli już inną pracę.

Poza tym pojawił się jeszcze jeden problem – znaczny wzrost cen ubezpieczenia. Niektórzy kierowcy płacą teraz nawet 18 000 dol., podczas gdy kilka lat temu było to 5000.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Behrouz Khamseh ze stowarzyszenia Taxi Owners and Operators mówi o zamknięciu działalności Burlington Taxi, że z jednej strony jest zaskoczony, ale też spodziewał się takiego obrotu sprawy. W Toronto może nie brakuje pracy, ale koszty ubezpieczenia rzeczywiście wzrosły, a do tego pojawiła się konkurencja w postaci Ubera i Lyfta, która przejęła część rynku. Khamseh dodaje, że politycy wiedzieli, co się dzieje, i mimo to nic nie zrobili. Żeby uratować sektor taksówkowy, należałoby zmienić przepisy i wypłacić rekompensaty kierowcom, którzy sporo zainwestowali w rozpoczęcie działalności.