Tak to już jest z tą dynamiką czasu, że jedne zwyczaje powoli odchodzą, a inne się zakotwiczają. A nam z czasem powszednieje jedno, a rajcuje nas coś nowego.

        Pewnie wszyscy ci, którzy przyjechali z Polski pamiętają lany poniedziałek, czyli śmigus dyngus. To drugi dzień świąt wielkanocnych. Po kościele… No właśnie. Chachary na moim Górnym Śląsku z dachu polewały co lepiej ubrane paniusie. Robili to z wielkim zacięciem i mieli przy tym dużo radochy. Moja matka do tych świetnie ubranych nie należała, więc udało jej się uniknąć wiadra lodowatej wody na głowę. Ale ja? Pewnego razu kilku moich kumpli wsadziło mnie na siłę do wanny z wodą dla zwierząt gospodarstwa domowego. Kiedyś znów na obozie sportowym w Istebnej, kilku chyżych lekkoatletów wrzuciło mnie do górskiego potoku. Nie. Nie byłam tym zachwycona. Ale tak generalnie polewanie było nie tak drastyczne, raczej przyjacielskie. Ja cię wiaderkiem, tym mnie konewką chlup. Śmiechy było z tym co niemiara, a potem wszyscy siadali do stołu i zjadali co tam zostało ze śniadania wielkanocnego. Ten zwyczaj przywieźliśmy także do Kanady. Moje dzieci i dzieci mojego sąsiada Polańskiego polewały się co roku w Swansea. A potem podrosły, i każde poszło swoją drogą.  Nasz radny miejski w Toronto, Chris Korwin-Kuczyński przez kilka lat urządzał Śmigus-Dyngus w pawilonie kąpielowym przy jeziorze Ontario. Polski radny przestał być radnym, to i zwyczaj zniknął.

        Lany poniedziałek, czyli drugi dzień świąt Wielkiejnocy jest dniem wolnym od pracy. Co prawda w kalendarzu liturgicznym nie ma zapisu o „drugim dniu świąt wielkanocnych” – to po prostu kolejny dzień Oktawy Wielkanocnej, która trwa 8 dni po zmartwychwstaniu. Warto jednak zaznaczyć, że ze względu na pogańską tradycję oblewania się wodą, Kościół Katolicki w Polsce zdecydował się na zaadaptowanie zwyczajów i dołączenie ich do obchodów chrześcijańskich.  Śmigus-dyngus to zwyczaj pierwotnie słowiański. Opisał go w XIV wieku czeski kaznodzieja Konrad Waldhauser. Słowianie, polewając się wodą na wiosnę, świętowali odejście zimy. Śmigus i dyngus były kiedyś osobnymi świętami. Śmigus polegał na oblaniu się  wodą. Dyngus polegał na przyjmowaniu gości. Oblewanie wodą miało sprzyjać płodności. Dlatego też oblewano głównie dziewczęta, które szykowały się do zamążpójścia.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        W mojej rodzinie panowie oblewali panie perfumami. Te perfumy to były wszelkie dostępne wody kwiatowe i wody kolońskie z królująca na rynku przemysławką. Po kilku wizytach sąsiadów, którzy najczęściej schodzili się potem na pogaduchy – i kielicha jak mama nie widziała – robiło się całkiem wesoło. Panie zaś przez następnych kilka tygodni chodziły w unikalnej kombinacji kompozycji zapachowych PRL-u. W moim domu, już w Kanadzie, kto wstawał pierwszy z rana, ten kropił tych jeszcze śpiących. Jako rodzinny i genetyczny skowronek nie miałam sumienia budzić reszty oblewaniem wodą, to czekałam, aż ktoś inny wstanie, i zlecałam mu to  niewdzięczne zadanie – kropienia (nie polewania) wodą. Jak tam było, tak tam było. Oczywiście śpiochy z wrzaskiem protestowały uciekając się pod moją obronę. Efekt był taki, że to ja byłam najbardziej oblana. Ale to już było i nie wróci więcej.  Ale za to mamy nowe zwyczaje, takie jak przemarsze Trzech Króli, czy też nasze torontońskie, z przeistoczeniem święta Konstytucji 3-maja (zapoczątkowanym przez Polonię jeszcze w latach 30-tych zeszłego wieku) w Paradę Polonijną organizowaną przez Kongres Polonii Kanadyjskiej. W zeszłorocznej Paradzie Polonii wzięło udział tysiące Polaków. To obecna – druga, odbędzie się w niedzielę 7-go maja w centrum Toronto. Będzie jeszcze paradniejsza, jeśli w niej weźmiemy udział. Tym samym Toronto łączy się z innymi miastami amerykańskimi, w których takie parady już odbywają się od kilku lat.                                                                 Do zobaczenia!

MichalinkaToronto@gmail.com                                Toronto, 10 kwietnia, 2023