Czasami zastanawiam się, czy posunięcia polityczne naszych rządzących dzieciuchów z Ottawy nie są jakimś witzem; czy to rzeczywiście wszystko tak na poważnie… Oto na przykład, dowiadujemy się, że kanadyjska armia cierpi na niedobór personelu, a chętnych do służby ubywa, w związku z czym rozwiązaniem problemu ma być „promowanie różnorodności” poprzez m.in. zachęty dla osób LGBTQ, kobiet i ludności rdzennej, a także umożliwienie żołnierzom niebinarnych wyborów odnośnie umundurowania i wyglądu. To ostatnie przekłada się na to, by mężczyźni biologiczni mogli sobie fasować kobiece mundury i vice versa. Wszystko to ma spowodować że kanadyjska armia będzie „bezpiecznym środowiskiem”, w którym „wszyscy będą się czuć mile widziani i docenieni”.

        Wydawało mi się do tej pory, że armia ze swej istoty jest środowiskiem niebezpiecznym, a mile widziani i cenieni są w niej ze względu na swe umiejętności jedynie wysoko wyszkoleni żołnierze…

        Oczywiście można armię przebudować, tak, żeby była bardziej malownicza, a pobyt w niej przyjemny i bezstresowy, tylko czy będzie można ją wykorzystać na współczesnym polu walki? Słowem, czy ktoś tutaj sobie nie robi jaj?

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Powodem, nieprzyjemności militarnego szkolenia jest narzucenie żołnierzom żelaznej dyscypliny i wyłonienie poprzez dyskryminację słabszych, mniej wytrzymałych rekrutów, grupy osób, które będą w stanie skutecznie walczyć w bardzo wymagającym i stresującym środowisku.

        Wygląda na to, że reformy kanadyjskiego wojska są wynikiem jakiejś wewnętrznej niechęci rządzących liberałów do sił zbrojnych, broni i strzelania w ogóle.

        Poza tym, wiadomo, że pierwszoplanowym zadaniem kanadyjskiej armii powinna być walka z rasizmem we własnych szeregach, a dopiero później szkolenie bojowe…

        Okazało się bowiem nie tak dawno, że „systemowy” rasizm w wojsku, szkodzi  rekrutacji i stanowi największe bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju. Niedawno też dużym problemem było nękanie osób LGBTQ oraz uczniów LGBTQ na terenie koszar i konieczność wielokrotnego przenoszenia takich osób w celu uniknięcia problemów.

        Jeśli do tego dodamy fakt, że kanadyjscy żołnierze rozmieszczeni na Łotwie sami kupują sobie wygodniejsze elementy umundurowania,  w tym hełmy, a stacjonowani w Polsce musieli sobie kupować posiłki uzyskamy pełniejszy obraz. Stąd moje domniemanie, że być może ktoś sobie tutaj po prostu żartuje.

        Problem tylko w tym, że jeśli rzeczywiście „przyjdzie co do czego”, to cena tych „witzów” będzie liczona w trupach. No ale jak to już wiele razy zostało potwierdzone, rewolucja musi kosztować… Zastanawiam się tylko, co na to armie sojusznicze?

•••

        Do wszystkich debat na temat ludobójstwa Polaków na Wołyniu dołożę tylko jeden mały kamyczek; otóż, w tym kontekście zadaje się czasem retorycznie pytanie, a dlaczegóż to tak bardzo Ukraińcy nienawidzili Polaków, że ich tak rezali –  idzie o to, żeby zasugerować, że być może Polacy sami sobie byli trochę winni…

        Akcja OUN-UPA była tymczasem zaplanowaną z zimną krwią czystką etniczną; mordy miały być tak straszne, aby przerazić populację, by ta uciekła z tego terenu.

        Akcję przeprowadzono wychodząc z założenia, że Niemcy przegrywają wojnę, Polska jest wśród mocarstw zwycięskich i podobnie jak to miało miejsce po pierwszej wojnie światowej, granice mogą być rozstrzygane w plebiscytach. Dlatego brak „polskiego żywiołu” na tych ziemiach ułatwi sprawę  państwową dla Ukrainy.

        Czystki etniczne, po to by zadziałały muszą być brutalne. Podobnie zadziałała masakra palestyńskiej wioski Dajr Jasin, gdzie żydowskie oddziały Lehi i Irgunu zmasakrowały arabską ludność cywilną, co znacznie zwiększyło exodus Palestyńczyków ze spornych terenów. Zresztą Żydzi świadomie wykorzystali psychologiczne efekty masakry, rozpuszczając plotki na jej temat.

        Tak więc, pytanie o napięcia i pretensje w stosunkach polsko-ukraińskich przed II wojną światową są tutaj bez znaczenia. Bywało różnie, tak, od strony polskiej, jak i ukraińskiej jednak decyzja o „akcji antypolskiej” została podjęta przez kierownictwo OUN UPA z powodów politycznych, a nie dla odwetu czy zemsty, tym bardziej, że dotyczyła Bogu ducha winnych chłopów, sąsiadów Ukraińców.

•••

        Na torontońskiej ulicy zginęła od przypadkowej kuli piękna Polka. Gangi strzelają się już w biały dzień, i jak to na wojnie można zginąć od zabłąkanej kuli. Zdziwienie budzi cisza wśród naszych polityków, i to nie tylko moje zdziwienie; podobną opinię wyraziła policja. Zresztą od tego incydentu miała miejsce w Toronto kolejna strzelanina w biały dzień, szczęśliwie nikt podczas niej nie zginął. Oczywiście, lewacy jak zwykle wskazują na problem broni palnej, tak, jakby gangsterzy przejmowali się przepisami regulującymi posiadanie uzbrojenia.

        Tymczasem problem jest w tym, że nasz system prawny przypomina wędkarstwo sportowe i jest oparty na zasadzie catch and release; przestępcy, nawet ci podejrzani o zbrodnie są przez sądy wypuszczani z aresztu na ulice, poziom kar w Kanadzie, zwłaszcza dla nowych imigrantów obeznanych z południowoamerykańskimi czy afrykańskimi zakładami karnymi jest śmieszny – tutejsze kryminały są niczym luksusowe hotele. Mamy po prostu do czynienia z atmosferą pobłażliwości, do tego podsycaną przez wokizm i krytyczną teorię ras. Tak się składa, że w przypadku pani Makurat ofiara jest biała, a sprawcy czarni i to może tłumaczyć dlaczego politycy nabrali wody w usta.

                                Andrzej Kumor