Tragedia Powstania Warszawskiego to polska świętość. Absolutnie wyjątkowa w historii świata bitwa przeprowadzona w żywym ciele stolicy państwa, hekatomba 200 tys. ofiar, w większości cywilnych, katastrofa narodowej elity i zagłada miasta systematycznie wysadzanego w powietrze przez zwycięskich okupantów; ofiara całopalna polskiej patriotycznej elitarnej młodzieży, drugie „skatynizowanie” Polski.

Porównywanie tej hekatomby do zniszczenia jednego z ukraińskich miast – Mariupola – podobnie jak porównywanie do zniszczenia wielu innych zrujnowanych metropolii, jak choćby syryjskiego Aleppo, to potwarz dla polskich ofiar i Powstańców. Każdy Polak to czuje.

Niestety w ramach konstruowania wspólnych polsko-ukraińskich odniesień i historii, pod egidą wicemarszałek Sejmu RP Małgorzaty Gosiewskiej oraz Rusłana Stefańczuka, przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy powstała w Polsce „międzynarodowa” wystawa: „Warszawa – Mariupol – miasta ruin, miasta walki, miasta nadziei”. Jest to ekspozycja zdjęć zestawiających zniszczenia Warszawy w 1944 r. oraz Mariupola i jego okolic, bombardowanych przez Rosjan w 2022 r.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Jak czytamy w opisie: Międzynarodowa wystawa ukazuje okrucieństwo działań wojennych, które – choć oddalone w czasie – łączy tragedia cywilów i żołnierzy, grabieże i zniszczenie infrastruktury. Pokazuje też uniwersalną potrzebę wolności, o którą walczyli powstańcy warszawscy i o którą walczą teraz Ukraińcy.

Zawsze można znaleźć wspólne elementy cierpień ludzi podczas wojny. Nie umniejszając cierpieniu ludności Mariupola, warto jednak, dla porównania z Warszawą 1944, przytoczyć za Wikipedią, że od lutego do maja 2022 roku to ponad 400-tysięczne miasto było oblegane przez Rosjan i zostało w znacznym stopniu zniszczone. Zastępca mera Mariupola Serhij Orłow 17 marca 2022 roku stwierdził, że „80-90 procent miasta zostało zbombardowane”. Szacunki dotyczące liczby ofiar śmiertelnych wśród cywilów wahały się od sporządzonej przez ONZ listy 1348 potwierdzonych zgonów po ukraińskie szacunki dotyczące ponad 25 000 osób.

Piszę o tym dlatego, że wystawa będzie zaprezentowana w Mississaudze. Przyjeżdża z nią właśnie wicemarszałek Sejmu RP Małgorzata Gosiewska. Pani Gosiewska znana jest z oddawania się romantyce wojny; odwiedzała lata temu w Donbasie bataliony nacjonalistów OUN i Ajdar, oskarżane przez Amnesty International o zbrodnie wojenne; niedawno zaś agitowała twittem „Na Moskwę”, siedząc w polskim czołgu na poligonie, oraz podpisem „Ruskie czołgi płonęły, że aż miło” pod zdjęciem jej samej z karabinem ppanc. w Centrum Szkolenia.

W Kanadzie znalazło schronienie wiele ofiar Rzezi Wołyńskiej (paradoksalnie również tysiące byłych żołnierzy SS Galizien przeflancowanych z Wielkiej Brytanii), rozmawiałem z bezpośrednimi ofiarami i ich rodzinami. Polacy, mimo wielkiej pomocy dla Ukraińców do dzisiaj nie mogą doprosić się rzeczy absolutnie podstawowej, zgody na ekshumację członków ich rodzin, ofiar OUN-UPA. Ukraina tymczasem bez problemu udziela zgody na ekshumacje poległych na jej dzisiejszym terenie żołnierzy hitlerowskich Niemiec.

Gosiewska tłumaczyła kiedyś, że żołnierze Ajdaru czy OUN, z którymi się zadawała nie mieli pojęcia o antypolskich „wyczynach” bojowców, do których tradycji się odwoływali, jednak sądząc po wypowiedziach i stanowisku strony ukraińskiej świadomość ta jest dzisiaj jak najbardziej powszechna.

Jak powiedział Leszek Błaszczak, przewodniczący KPK, okręg Mississauga, podczas obchodów rocznicy 1 września, jeśli my sami nie będziemy się szanować, to kto będzie nas szanował? Słowa te można zadedykować p. Gosiewskiej. Jeśli urzędnicy polskiego państwa nie będą troszczyć się o prawdę o polskiej historii, a wpisywać w obce narracje, to po co nam taka Polska? Po co nam tacy politycy?

Andrzej Kumor