„Nie lękajcie się” – przypomniał bezczelnie słowa Jana Pawła II prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden przemawiając w Warszawie; Jan Paweł II mówił do nas byśmy się nie bali, gdyż Chrystus zwyciężył i Bóg jest z nami, czy prezydent Stanów Zjednoczonych chciał nam powiedzieć, że mamy się nie bać, bo Stany Zjednoczone są z nami?!  „Boże pomóż”  to dzisiaj, jego zdaniem, „Ameryko pomóż”?

        Kto wymyślił tę paralelę? Najwyraźniej jakiś domorosły propagandysta, który nie ma pojęcia o wrażliwości religijnej, ani o tym, o czym wówczas mówił na placu Zwycięstwa polski Papież.

        Dzisiaj przekaz jest taki, że mamy harcować na przedpolu bo Ameryka stoi za naszymi plecami. Przekaz to dosyć wątpliwy biorąc pod uwagę los Kurdów czy innych amerykańskich „harcowników”.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        A o co mielibyśmy walczyć dla Ameryki? W obronie wolności, demokracji, liberalizmu? Czy po prostu w obronie pax americana? A co w dzisiejszych czasach oznacza „wolność, demokracja i liberalizm”? Wskazówki udzielił szef RFN-owskiego wywiadu „ewakuowany” z Kijowa, który zatweetował, że Putin nastaje na prawa społeczności LGBTQ…

        Jeśli przyjrzymy się dokładniej to okaże się, że polityczne systemy świata zmierzają w tym samym kierunku i walcząc o Zachód mamy bronić… rewolucji; „resetu” dokonywanego pod sztandarami globalizmu.

        Neobolszewicki wokizm, plus tzw. cancel culture, czyli odrzucenie dorobku przeszłości każą postawić pytanie, o co tak rzeczywiście biją się elity Zachodu i reprezentująca je Ameryka? Czy o coś jeszcze oprócz możliwości dominacji i eksploatacji? O ile kilkadziesiąt lat temu slogan „wolny świat” rzeczywiście coś znaczył, dzisiaj to puste słowa.

        Władze w Ameryce, a zwłaszcza tutaj, w Kanadzie, coraz bardziej lekceważą wolności obywatelskie; wolność słowa, zgromadzeń, zrzeszania się, protestowania…. Nie jest to jeszcze poziom rosyjski czy chiński, ale idziemy w tamtym kierunku, na tapecie są już stosowne ustawy. Działamy zresztą równolegle z „nimi”. Oni wyrzucają nasze media, my wyrzucamy ich; obywatel staje się trybikiem autorytarnie zarządzanego społeczeństwa, a nie żadnym „suwerenem”.

        W starciu z Rosją i Chinami ożywia się dzisiaj na Zachodzie uczucia religijne, narodowe i patriotyczne. Nic w tym dziwnego, podczas wojny czynił to nawet Stalin, rezygnując z różnych komunistycznych krwawych fanaberii i pozwalając na odrodzenie religii, wypuszczając z łagrów na front…

        Dzisiaj krytyka zachodnich rządów – tak to wygląda  w Kanadzie – interpretowane jest jako „zamach na jedność”, sianie podziałów. Wygląda na to, że mamy być jednomyślni. Skądże to znamy? Czy aby nie z byłego bloku komunistycznego, gdzie krytyka jedynego prawdziwie naukowego ustroju również interpretowana była jako sianie niezgody i „rozbijactwo”? Mieliśmy nawet Front Jedności Narodu.

        Gdyby rzeczywiście Zachód chciał przeciwstawić się Rosji czy Chinom musiałby powrócić do tego czym był; odnowić swe cywilizacyjne korzenie i przywrócić znaczenie słowom takim jak liberalizm.

        Dziś oznacza ono ni mniej ni więcej tylko jedynie słuszną ideologię politycznej poprawności i antybiałego rasizmu.

        W naszej „liberalnej” Kanadzie część obywateli ze względu na swą „antypaństwową postawę” nie ma prawa podróżowania, wprowadza się wewnętrzne paszporty, „wrogom ludu” odbiera się możliwość zarabiania na życie, zaś krytykowanie „jedynie słusznego ustroju” może prowadzić wprost do więzienia. Czyż podobnie nie było w ZSRS?! Czyż tam również nie zamykano pod naciąganymi zarzutami ludzi, którzy upominali się o wolność?

        Czy takiego „Zachodu” mamy bronić?! Czy na tym polega „liberalizm”?!

        Gdzie są nasze konstytucyjne swobody? Pod różnymi pretekstami odbiera się nam wolność wypowiedzi – najpierw pod pretekstem „mowy nienawiści”, potem walki z pandemią, a dzisiaj wojny z Putinem.  Demokrację zamienia się w maszynkę do głosowania. Jakże mamy bronić wolności przed zagranicznymi dyktatorami kiedy skutecznie pozbawiają nas jej rodzimi ich naśladowcy?

        Czytam, że patriotyzm w Polsce, a na Ukrainie nawet nacjonalizm, przeżywają drugą młodość. Proszę, nie mieć wątpliwości, że zostanie to natychmiast odwołane gdy tylko przestanie być potrzebne. Joe Biden namawia nas bezczelnie słowami Jana Pawła II, by zaufać Ameryce.  Ameryce nie powinniśmy ufać, lecz patrzeć na ręce i sprawdzać na każdym kroku. O ile czasem interesy Polski i USA mogą być zbieżne, o tyle nie ma w nich równoważności o czym mogli się na własnej skórze przekonać amerykańscy sojusznicy w Afganistanie czy w Iraku.

        Walczmy przede wszystkim o Polskę i nie na wierze opierajmy sojusze. Polski klientyzm ma długą tradycję i dlatego powinniśmy się z niego codziennie leczyć. A że nadal chorujemy świadczą przypominające stosunki folwarczne wypowiedzi polskich polityków, w rodzaju „Jesteśmy wdzięczni”, „Ameryka może na nas liczyć”.

        W tym równaniu nie chodzi o to czy Ameryka może nas liczyć, lecz czy my możemy liczyć na Amerykę, a jeżeli tak, to na jak długo i ile nas to będzie kosztować. To powinno być tłem wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych w Warszawie.

        U granic Polski toczy się wojna o strefy wpływów, naszym polskim zadaniem jest umiejętne manewrowanie pomiędzy nimi. Bo tak jedni, jak i drudzy, wystawią nas do wiatru przy pierwszej okazji. Powinniśmy więc sami wzrastać, emancypować politycznie i gospodarczo, a przede wszystkim mądrze zbroić na potęgę. Czy są to marzenia ściętej głowy?

Andrzej Kumor