Torontońska policja zapowiada, że nie będzie mieć litości dla kierowców, którzy łamią ograniczenia prędkości w okolicy szkół. Superintendent Scott Baptist już się nie może doczekać powrotu fotoradarów. W grudniu w każdym z 25 okręgów w Toronto mają być ustawione dwa takie urządzenia, czyli w sumie w całym mieście 50. Projekt czeka jeszcze na aprobatę prowincji.

Baptist mówi, że jak bumerang powraca temat, o ile trzeba przekroczyć dozwoloną prędkość, by dostać mandat. Zastanawia się nad tym teraz komisja złożona z przedstawicieli ontaryjskich miejscowości. Prawo o ruchu drogowym przewiduje kary po przekroczeniu dozwolonej prędkości nawet o 1 km/h. Zdaniem Scotta takie podejście może się nie sprawdzić, bo system się zapcha. A w przypadku fotoradarów liczy się poparcie społeczne. Ludzie muszą rozumieć, że fotoradar jest ustawiony racjonalnie, a nie po to, by zdzierać z kierowców pieniądze. Na początku prawdopodobnie zostanie uruchomiona trzymiesięczna kampania ostrzegawcza, gdy kierowcy nie będą dostawać mandatów tylko pouczenia.

Wysokość kary rośnie wraz z prędkością, ale nie ma punktów karnych. Mandat jest wysyłany do właściciela pojazdu.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU