Nadawca: Joanna Ligęza. Zamieszkała: tu i tu. Adresat: Alior Bank S.A. Zamieszkały: częściowo w Warszawie. Data i miejsce: 4. marca 2020 roku, Wrocław. Temat: prośba ostateczna o przedstawienie rozliczenia.

Proszę uprzejmie, wszelako zaznaczając, że czynię to ostatni raz, do przedstawienia, najdalej w terminie siedmiu dni od otrzymania niniejszej korespondencji, rzetelnego rozliczenia pożyczki nr BLP….. (umowa z marca 2019 roku, wypowiedziana przeze mnie w grudniu roku 2019, ze skutkiem na 31. dzień stycznia 2020). Rozliczenie powinno zawierać w pierwszym rzędzie kwotę pozostałą ewentualnie do spłaty zobowiązania, wynikającą ze wspomnianej wyżej umowy w związku z jej rozwiązaniem, po zbilansowaniu z przysługującym mi proporcjonalnym zwrotem odsetek i kosztów pozaodsetkowych, z tytułu wcześniejszej spłaty zobowiązania.

Dalej pozwolę sobie zauważyć, iż niezgodnie z prawdą informujecie mnie, jakoby wyliczona przez Was i wskazana mi w korespondencji z dnia 18.02.2020 roku jako pozostająca do spłaty całkowitej, kwota kredytu, cytuję: “nie została pomniejszona o proporcjonalny zwrot kosztów (…) ponieważ nie nastąpiła wcześniejsza całkowita spłata kredytu”.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

To nieprawda, powtarzam, skoro suma wpłat, dokonanych na rachunek kredytu o którym mowa, z tytułu wcześniejszej spłaty zobowiązania, zwłaszcza od chwili wpłaty 3. lutego 2020 roku na wspomniany rachunek sumy 140.000,- PLN (stu czterdziestu tysięcy złotych), prawdopodobnie nawet o kilka tysięcy złotych PRZEWYŻSZA kwotę, którą po wypowiedzeniu umowy powinnam zwrócić w bilansie, to jest uwzględniwszy treść i ducha odpowiednich przepisów art. 49. Ustawy z dnia 12. maja 2011 r. o kredycie konsumenckim oraz odpowiedniego wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. To naprawdę nietrudno policzyć, chyba, że Alior Bank takich rzeczy z jakichś powodów liczyć nie chce, co z kolei oznaczałoby działanie ze złymi intencjami i w złej woli. Bo wątpię, że policzyć nie potrafiłby.

Przypomnę co zaznaczałam, rozwiązując umowę w końcu grudnia: że gotowa jestem wpłacić na rachunek kredytu kwotę oznaczającą jego całkowitą wcześniejszą spłatę w wysokości wyliczonej przez Alior Bank, w wybranym przez Alior Bank dniu pierwszej połowy stycznia, o dowolnej, wskazanej przez Alior Bank godzinie, w sposób umożliwiający zaksięgowanie wpłaty w czasie rzeczywistym, a wszystko to, byle uniknąć powstania sporej jak dla mnie nadpłaty, w postaci przysługującego mi zwrotu odsetek i kosztów pozaodsetkowych z tytułu wcześniejszej całkowitej spłaty zobowiązania, do oczekiwania czego przecież miałam i mam prawo i do czego zobowiązują Was odpowiednie przepisy prawa.

Tym samym interesy Banku zabezpieczyłam w stu procentach. Wykazałam maksimum dobrej woli, jednej kropli nie zabrakło. Czego zabrakło Wam? Wstydu. Pomimo kompletu deklaracji, odmówiliście Państwo przedstawienia mi takiego wyliczenia, co w moim konkretnym przypadku oznaczało w praktyce przymuszanie mnie najpierw do dokonania nadpłaty, a następnie do oczekiwania na zwrot przysługujących środków w niewiadomej wysokości (dokonania wyliczenia, jak wspomniałam, odmówiliście) oraz nie wiadomo jak długo (czego nie chcieliście ujawnić nawet w przybliżeniu). To też jest jakaś kultura, być może nawet jest to wyższa kultura banku nowości, czym o ile dobrze pamiętam szczyci się wszakże Alior Bank, niemniej przyzwoitość to nie jest na pewno.

Proszę wybaczyć widoczną w moich słowach irytację, ale powody po temu znajduję dostateczne. Byle śniegowy bałwan wskaże, kto tutaj ma rację, a kto działa ze złymi intencjami i złą wolą.

W tych okolicznościach (odmowa przedstawienia rozliczenia) oczywistym jest, że nie powinnam przekazywać Państwu jakiejkolwiek dodatkowej kwoty. Nie sądzę również, by jakikolwiek sąd mógł tego ode mnie wymagać – tym bardziej w obliczu powszechnie znanych praktyk Alior Banku, wątpliwych etycznie a kontrowersyjnych nawet z perspektywy interpretacji przepisów prawa, to jest w związku z Waszym postępowaniem w kwestiach związanych z przysługującym klientom zwrotom kosztów kredytów w wypadkach ich wcześniejszych spłat. Potrzebny Wam research w poruszonej kwestii? Nie sądzę, ale wystarczy słowo. Drogo nie policzę.

W tym miejscu wzywam zatem Alior Bank do ponownej, starannej analizy sprawy, a następnie do przeliczenia kwot raz jeszcze, dostatecznie precyzyjnie, do dokonania bilansu księgowego w sposób właściwy tj. zgodnie ze sztuką oraz do bezzwłocznego zwrotu ewentualnej nadpłaty oraz przekazania żądanych wyliczeń w terminie wskazanym na wstępie niniejszej korespondencji. Tylko taką postawę uznam za wskazującą na chęć polubownego zakończenia sporu.

Podsumowując, podkreślam: zobowiązanie spłaciłam w całości, a w chwili obecnej to Alior Bank pozostaje moim dłużnikiem, obracając prawdopodobnie paroma tysiącami moich złotówek i wykorzystując te pieniądze nie uzyskawszy mojej zgody. Proste bilansowanie księgowe potwierdziłoby wszystko, o czym tu wspominam. Jednocześnie jednak, co całą tę grandę czyni jeszcze bardziej irytującą, uniemożliwiacie mi Państwo dotarcie do faktów, odmawiając przekazania rozliczenia, którego domagam się od wielu tygodni. Chociaż przekazać takie wyliczenie moglibyście w dowolnej chwili.

Dlaczego odmawiacie? Bo nie, bo “nie nastąpiła wcześniejsza całkowita spłata kredytu”. To nakłanianie mnie do pląsu w błędnym kole tym bardziej godzi się nazwać działaniem w złej woli ze złymi intencjami i to właśnie zarzucam Alior Bankowi w tym konkretnym przypadku. Zaakcentuję raz jeszcze: de facto to nie ja mam dziś zobowiązania wobec Banku, to Alior Bank obraca moimi pieniędzmi wbrew mojej woli, do tego starannie ukrywając wiedzę, umożliwiającą potwierdzenie wagi tego zarzutu.

No i co taka biedna sierotka może poradzić w takiej sytuacji, konfrontowana z potęgą Alior Banku? Mam zacząć łykać Prozac? Was obciążając rachunkiem za konsultacje profesorskie i recepty? Niezły pomysł? Hę?

Kończąc nadmieniam zatem, iż w przypadku odmowy polubownego załatwienia sprawy, to jest gdybym w wyznaczonym terminie nie otrzymała żądanego dokumentu, odnajdę i zlecę kancelarii prawnej specjalizującej się w skutecznym rozstrzyganiu sporów z Alior Bankiem o reprezentowanie moich interesów, a to poprzez skierowanie sprawy na drogę postępowania sądowego, a w tym o wypłatę kwoty pozostałej po rozliczeniu kredytu wraz z odsetkami za zwłokę, o wypłatę honorarium z tytułu wielotygodniowego posługiwania się moimi pieniędzmi wbrew mojej woli, o naliczenie stosownego zadośćuczynienia, i o co tam jeszcze dobrze ludzie podpowiedzą, że występować przeciwko Alior Bankowi warto i trzeba, a nawet wypada. Oraz o nakazanie zwrotu kosztów postępowania, no jakże. Obiecuję na kosztach tych nie oszczędzać. Jak powtarza mój mąż: “Enough of that!”.

***

Wyjątkowo nieczęsto, tak powiedziałbym, uprawiam w tym miejscu prywatę, ale tym razem powód znalazłem szczególny, znalazłem zatem prawo. I warto było. W rzeczy samej o pomstę do nieba woła niemal wszystko, co wyprawiają banki nadwiślańskie, zwłaszcza to, jak traktują klientów, przede wszystkim zaś jak sprytnie owijają sobie wokół butów obowiązujące teoretycznie nad Wisłą prawo, odwołując się do jego interpretacji ze złą wolą i ze złymi intencjami.

No nie ma to, tamto. W zadanych okolicznościach przyrody Szanowna Właścicielka przerosła siebie i mnie. Że o Alior Banku nie wspomnę. A nie wspomnę, gdyż jeśli chodzi o przechodzenie tego nazwania przez usta, w grę wchodzić mogłoby wyłącznie womitowanie.

Krzysztof Ligęza

Kontakt z autorem:

widnokregi@op.pl