Niezależnie od tego, co sądzimy o koronawirusie; czy jest „laboratoryjny” czy odzwierzęcy, czy pandemia jest prawdziwa, czy medialnie „napompowana”, jest ona faktem społecznym – wszyscy zachowujemy się tak, jakby była rzeczywista.

Nie nie ma też sensu dyskusja nad tym, czy wirus jest „chińskiego” pochodzenia, czy też został „podrzucony” przez Stany Zjednoczone, bo nigdy tego się nie dowiemy.

Pewne jest natomiast, że dotychczasowa „przedpandemiczna” sytuacja była bardzo korzystna dla Chin. Mimo różnych „wierzgnięć” polityki obecnej administracji, mimo stawiania barier celnych – Chiny były głównym nabywcą amerykańskiego długu i głównym dostawcą towarów sprzedawanych na amerykańskim rynku.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Wytworzyło to nierównowagę globalną, która pozwalała Chińskiej Republice Ludowej nie tylko rozwinąć własny potencjał militarny, podnieść z biedy społeczeństwo, wytworzyć olbrzymi popyt wewnętrzny, ale również zacząć planować i realizować własną wizję globalizmu; własny projekt ogólnoplanetarny poprzez szeroko zakrojone działania inwestycyjne, finansowe, wykupywanie przedsiębiorstw (również amerykańskich), bogactw naturalnych i prowadzenie polityki jednoczenia Eurazji co zmniejsza znaczenie kontrolowanych przez USA szlaków wodnych.

Jednym słowem, była (i jest) to działalność pozbawiająca Stany Zjednoczone ich dotychczasowej pozycji, hegemona, jaką zyskały po obaleniu ZSRS, kiedy to wydawało się, że pozostaną jedynym hegemonem świata, a ich system finansowy i waluta rezerwowa pozwalać będą na kontrolę światowej gospodarki i czerpanie z tej kontroli zysków.

Spór naruszający dotychczasowy przepływ towarów i wierzytelności w żaden sposób nie jest na rękę Chinom. Czas działał wszak na ich korzyść.

To raczej Stany Zjednoczone zwłaszcza za kadencji prezydenta Trumpa usiłowały ten przepływ zahamować; podejmowano różne kroki regulacyjne, cła, które niektórzy określili wręcz jako wojnę handlową. Wszystko w celu ograniczenie napływu chińskich towarów do USA i repatriacji amerykańskiego potencjału wytwórczego, który został ze względu na dotychczasową politykę „otwarcia na Chiny” wraz z najnowocześniejszymi technologiami przekazany ChRL.

Patrząc z tego punktu widzenia  pandemia Covid-19, o którą Waszyngton oskarża Pekin sprzyja dalszemu oddzieleniu łańcuchów dostaw do Ameryki od Azji.

Jest to manewr bardzo trudny i bolesny ponieważ – jak wszyscy wiemy z własnego otoczenia – w Azji produkowane jest właściwie wszystko.

Dlatego pandemia, która uderza nie tylko w podaż (brak dostaw towarów z Chin), ale również w popyt (zamknięte sklepy i zakłady usługowe) trzymając nas wszystkich „pod kluczem” na kwarantannie i niepozwalając na dotychczasowe wydawanie pieniędzy „spłaszcza krzywą” naszych oczekiwań konsumpcyjnych; po prostu czujemy się zaspokojeni gdy mamy w domu jedzenie, papier toaletowy, środki czystości i perspektywę odłożenia w czasie obsługi  tych horrendalnych długów, w jakie dotychczasowy system ekonomiczny nas wpędził i jakimi się karmił.

Tu dotykamy drugiego ważnego zagadnienia, że Stany Zjednoczone rade byłyby dokonać globalnego resetu ekonomicznego, czyli pozbyć się (na przykład poprzez wysuwane pod adresem Chin żądania odszkodowań za pandemię), albo zdewaluować wierzytelności, które są w rękach Pekinu i służą Chińczykom do walki z interesami amerykańskimi. Gdyby te wierzytelności wyzerowano, albo gdyby straciły dużo na wartości, wyrównałoby się nieco pole gry między mocarstwami. To pole i tak pozostanie „przechylone” na korzyść Pekinu ze względu na potencjał demograficzny, intelektualny, technologiczny, ideologiczny i mobilizacyjny. Chińska Republika Ludowa jest krajem mniej więcej jednolitym etnicznie, językowo, religijnie, i o wiele trudniej jest ją rozbijać niż  Stany Zjednoczone, które są zlepkiem różnych dążeń, idei i kultur.

Sytuacja nie jest więc prosta, tym niemniej ograniczenie oczekiwań konsumpcyjnych społeczeństwa jest niezbędne do stworzenia możliwości wyhamowania napływu chińskich towarów, przeniesienia z powrotem potencjału przemysłowego na kontynent amerykański, i last but not least, zaprzestania finansowania deficytu budżetowego USA przez Chiny.

To wszystko, o czym mówię, to są sytuacje modelowe, wiążą się one z wielkim ryzykiem, ale Stany Zjednoczone nie mają innego wyjścia, nawet jeśli tylko chcą poprawić swą pozycję negocjacyjną wobec Państwa Środka. Mówiąc USA, mam na myśli elity, które rządzą światem zachodnim. Chińczycy stworzyli alternatywne elity globalne, do których te „zachodnie” nie mogą się tak łatwo dostać, a  przynajmniej nie w tym charakterze, w jakim by chciały.

Chiny potrafiły też związać ze sobą amerykańskie elity średniego szczebla, kreując  klasę kompradorów nowego chińskiego hegemona zanęconą możliwościami olbrzymich zarobków zależnych od dobrych relacji z Czerwonym Cesarstwem.

Tak więc obecna pandemia to po prostu kolejny etap globalnego konfliktu. Stany Zjednoczone będą chciały ją zdyskontować do rozdzielenia łańcuchów dostaw, odbudowy potencjału gospodarczego. Nie jest to zadanie łatwe, a niektórzy twierdzą, że już niewykonalne.

W każdym razie pandemia nie może narobić zbyt dużo szkody amerykańskiej gospodarce, dlatego już niebawem będziemy świadkami ogłoszenia jej końca i „radosnego” powrotu do pracy.  Oczywiście, przy zachowaniu możliwości ogłaszania nawrotu kolejnych fal koronawirusa w celu sterowania zachowaniem społecznym i wymuszania przyzwolenia na nową organizację zachodniego świata.

Tak właśnie wygląda III wojna światowa. Kto wygra? Na razie wiadomo kto przegrał – chrześcijańska cywilizacja Zachodu, oparta na rzymskim prawie, greckiej koncepcji obiektywnych wartości, oraz chrześcijańskiej koncepcji indywidualizmu i równości wobec Boga. Gdy ponownie otworzymy drzwi naszych mieszkań, wkroczymy do nowego świata.

Andrzej Kumor