Yvette Galisheff z Vancouver mówi, że nie mogła uwierzyć, gdy jej siostra poinformowała ją, że ich 95-letnia matka zginęła w pożarze w St. Paul’s Terrace Seniors Residence.

Gdy pojawił się ogień, Elaine Emile była w kuchni. Torontońska straż pożarna podała, że znalazła ciało w jednym z mieszkań 5 października tuż po 8 rano oraz że w momencie przyjazdu służb ogień był już wygaszony.

Okazuje się jednak, że alarm w rezydencji dla seniorów włączył się w nocy poprzedzającej pożar. Strażacy przyjechali na miejsce, ale stwierdzili, że nic się nie dzieje. Fakt ten został ujawniony, gdy Galisheff zadzwoniła do jednej z sąsiadek swojej mamy. Inna mieszkanka budynku potwierdziła, że strażacy byli na miejscu, a alarm był włączony przez mniej więcej pół godziny.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Z sekcji zwłok wynikło, że Emile zmarła prawdopodobnie około północy na skutek obrażeń odniesionych podczas pożaru. Sprawę bada prokuratura i straż pożarna.

Galisheff mówi, że najgorsze jest to, że straż była w budynku w czasie pożaru, ale go nie zlokalizowała, a w tym czasie jej mama ginęła w płomieniach. Zastanawia się też, dlaczego w mieszkaniach seniorów nie ma automatycznych tryskawek do gaszenia pożarów. Jednak zgodnie z Kodeksem Budowlanym systemy automatycznych tryskawek są instalowane w wieżowcach budowanych po 2010 roku.

W 2013 roku nakazano instalację takich systemów w budynkach, których mieszkańcy nie są zdolni do samodzielnego funkcjonowania. Rezydencja dla seniorów, w której mieszkała matka Galisheff nie podchodzi pod żadną z tych kategorii.

Zarządca rezydencji dla seniorów tłumaczy, że alarm jest systematycznie testowany i działa, a straż zawsze szybko odpowiada na wezwania. Do tego na miejscu przez całą dobę jest ochrona. W nocy 5 października alarm został wyłączony przez ochronę na polecenie straży pożarnej. Przedstawiciele straży pożarnej nie wypowiadają się na temat sprawy, która jest przedmiotem śledztwa.