Lekarzom i farmaceutom udało się uratować rocznego chłopca, który zjadł odchody szopów praczy. Rodzice chłopca z południowej Alberty, gdy odkryli, co grozi ich synowi, zmobilizowali wszystkich, by dostać rzadkie lekarstwo ratujące życie.

Matka chłopca, Ashley Haughton, dowiedziała się, jak niebezpieczne mogą być odchody szopów, gdy znalazła je w swoim ogródku i zaczęła czytać, jak się ich pozbyć. Chodzi o to, że szopy często są zarażone glistami, a jaja glist, z których wykluwają się larwy, znajdują się w kale. Połknięte przez człowieka trafiają do narządów i do mózgu. Objawami są uszkodzenie mózgu, ślepota i śpiączka. Zakażenie pasożytami może być śmiertelne.

Jon Martin, ojciec dziecka, dodaje, że trzeba działać szybko, bo larwy przechodzą przez ścianę żołądka i zjadają tkanki. Dlatego Martin i Haughton od razu zadzwonili do swojego lekarza rodzinnego i do prowincyjnej Poison & Drug Information Service. Zarówno lekarz, jak i pracownicy infolinii poradzili, by czekać, czy pojawią się jakieś objawy.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Rodzice nie chcieli jednak czekać, aż będzie za późno. Oddali odchody do weterynarza i poprosili o zbadanie. Ten potwierdził najgorsze – larw i jaj w odchodach było tyle, że nie sposób było ich wszystkich zliczyć. Martin i Haughton pojechali więc z synem do szpitala, gdzie przepisano mu albendazol. Lek powinien być przyjęty w ciągu trzech dni od kontaktu z pasożytem.

Do przepisania leku potrzebna była specjalna autoryzacja Health Canada, ponieważ producent leku nie starał się o wprowadzenie na kanadyjski rynek. Rodzice po paru telefonach zorientowali się, że albendazol w ogóle nie jest komercyjnie dostępny w Kanadzie.

Gdy farmaceuta Bryce Barry z Shoppers Drug Mart w Lethbridge odebrał telefon od Martina, zrozumiał powagę sytuacji. Sprawdził u swoich dostawców i zobaczył, że nie może sprowadzić leku do swojej apteki. Zaczął dzwonić do znajomych z branży. Gdy lek nie jest dostępny, może być jeszcze przygotowany w konkretnej dawce dla konkretnego pacjenta. Przyjaciel Barry’ego, Dawson Bremner, który otworzył aptekę w Vancouver, ma wielu dostawców spoza Kanady i przygotowuje leki, ale też nie mógł bezpośrednio pomóc. Skontaktował się za to ze swoim dystrybutorem, który z kolei rozesłał maile do wszystkich swoich klientów w zachodniej Kanadzie. Odpowiedział współwłaściciel Script Pharmacy z Calgary, Aleem Datoo.

Datoo miał składniki potrzebne do sporządzenia leku, choć przyznał, że od ponad dziesięciu lat nie robił leków na pasożyty. Martin i Haughton byli wtedy już gotowi, by jechać po lek do Montany.

56 godzin po zjedzeniu odchodów szopa chłopiec dostał pierwszą dawkę albendazolu. Sytuacja miała miejsce cztery tygodnie temu i nie wystąpiły żadne objawy zakażenia. Ratunek przyszedł w porę.