Jakby rządowi “dobrej zmiany” mało było serdecznych nieporozumień z Naszym Najważniejszym Sojusznikiem, Naszym Strategicznym Partnerem, czyli bezcennym Izraelem, wreszcie – z Naszym Najserdeczniejszym Przyjacielem, któremu w traktacie akcesyjnym, traktacie lizbońskim oraz podczas ratyfikacji Funduszu Odbudowy oddaliśmy w zamian za pieniądze a nawet – za ich obietnice – ogromny kawał suwerenności – to jeszcze rozpoczęła się walka z “terroryzmem” – czyli tą częścią obywateli, która z różnych powodów nie chce się szprycować.

Niektórzy bowiem uważają, że szprycowanie zostało zaplanowane gwoli zredukowania ludności świata do najwyżej jednego miliarda – co od dawna postulował znakomicie ukorzeniony prof. Erhlich z Pensylwanii – a biurokratyczne szajki, administrujące poszczególnymi państwami mają ten ciężki obowiązek wykonać. Ten miliard to wiadomo; chodzi o to, by było komu pożyczać pieniądze na wysoki procent, bo gdyby starsi i mądrzejsi pożyczali sobie nawzajem, to nie byłoby interesu, a rzecz w tym, by biznes sze kręczył. Tego oczywiście nie trzeba głośno mówić, natomiast głośno wypada bronić “planety” przed zagładą, która wymaga redukcji narodów mniej wartościowych, żeby w ten sposób zrobić miejsce dla “wszystkich istot”, które nie będą wojowały z klimatem, od czego “planeta” zaraz poczuje ulgę. Inni nie idą w swoim sprzeciwie aż tak daleko i tylko uważają, że koncerny farmaceutyczne chcą nabić sobie kabzę, by potem jeszcze skuteczniej korumpować WHO i poszczególne rządy za pośrednictwem “ekspertów”.

Utwierdzają ich w tych podejrzeniach emitowane zarówno w telewizji rządowej, jak w telewizjach nierządnych, reklamy rozmaitych medykamentów, z których każdy “działa, jak natura chciała” – bo wiadomo – naturalność przede wszystkim.

Skoro taka forsa idzie na reklamy środków na rozwolnienie, czy erekcję, to ile musi się zgarniać na “szczepionkach”, za które – w odróżnieniu od środków na erekcję – wytwórcy nie biorą odpowiedzialności?

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Inni wreszcie podnoszą, że zbrodniczy koronawirus został opatentowany już 20 lat temu, ale teraz Amerykanie, w ramach przygotowań do ostatecznego rozwiązania kwestii chińskiej twierdzą, że “wymknął się” on z fabryki broni biologicznej w Wuhan. Od polityki uciec niepodobna, więc na wypadek gdyby przy pomocy złowrogiego “śladu węglowego” nie udało się dostatecznie poddusić Kitajców gospodarczo, jak w latach 20-tych i 30-tych XX wieku podduszało się Japonię, to można spróbować podduszania również na odcinku medycznym.

Inni wreszcie, powołując się na starego żydowskiego grandziarza finansowego Jerzego Sorosa, co to powiedział, że epidemia stworzyła “rewolucyjną szansę” przeprowadzenia przedsięwzieć, które w normalnych warunkach byłyby albo niemożliwe, albo bardzo trudne – dopatrują się nie tyle może w epidemii, co w eskalowaniu pod jej pretekstem paniki – nowej taktyki rewolucyjnej, w której promotorzy rewolucji komunistycznej postawili na instynkt samozachowawczy.

Jak widzimy, teorii spiskowych jest wiele, a wszystkie oczywiście są potępione przez mądrych, roztropnych i przyzwoitych, co to rozpoznają się po zapachu, do którego oczywiście mają specjalnego nosa. Jeśli o mnie chodzi, to właśnie ta nachalna i nasilająca się propaganda, bardzo podobna do stręczenia w przeszłości ustroju socjalistycznego i sojuszu ze Związkiem Radzieckim, zniechęca mnie do szprycowania najbardziej. Jeżeli ci sami zawodowi stręczyciele tak energicznie stręczą szprycowanie, to nie może to być nic dobrego. Toteż z przykrością widzę, że również przewielebne duchowieństwo, z Jego Świątobliwością Franciszkiem na czele, dało się przy tym zatrudnić w charakterze naganiaczy.

Skoro jednak jest rozkaz, żeby wyszprycować wszytkich jak leci, od niemowlęcia do starców, to nie ma rady; trzeba będzie odrzucić konstytucyjne dyrdymały o obywatelskich swobodach i wprowadzić znaną z czasów pierwszej komuny “dobrowolność przymusową”. Do tej rewolucyjnej praktyki już dorabia się rewolucyjną teorię, w ramach której możliwość wejścia do sklepu będzie traktowana jako “przywilej”, który nada się wyłącznie zaszprycowanym. Niezależnie od tego rząd głosi srogie kary, jakie mają spaść na “szarą strefę” w której przygotowywane są już fałszywe certyfikaty covidowe, jak w czasie okupacji niemieckiej – kartki żywnościowe. A ponieważ właśnie wchodzimy w etap surowości, to na żadnym odcinku frontu szprycowego nie może oczywiście zabraknąć bezpieczniaków.

No i już mamy pierwsze rezultaty. Inna sprawa, że chociaż zbrodniczy koronawirus wymagałby może nowatorskich i subtelniejszych prowokacji, to bezpieczniacy albo tego nie potrafią, albo nie chce im się wysilać na jakieś innowacje i działają po staremu. Podejrzewam bopwiem, że za wszystkimi incydentami wywołanymi przez aktyw antyszczepionkowy, stoją bezpieczniacy. Cóż bowiem robi ten aktyw? W najłagodniejszej formie wyzywa personel szprycowni, mniej więcej tak samo, jak KOD, czy inne “Polskie Babcie” bluzgają na rząd “dobrej zmiany”, a jeśli oficer prowadzący chce się wykazać, to idzie na powtórkę wyczynu ministra spraw wewnętrznych w rządzie Donalda Tuska, pana Bartłomieja Sienkiewicza, który nakazał ubowniczkom podpalić budkę strażniczą przy rosyjskiej ambasadzie, żeby zyskać pretekst do zakazu urządzania “Marszu Niepodległości”.
Nawiasem mówiąc, ten cały pan Sienkiewicz po powrocie Donalda Tuska na ojczyzny łono, gdzie ma on zadanie zagospodarowania wpływów, jakie prezydent Józio Biden przyznał w Polsce Naszej Złotej Pani, bardzo się ożywił i zapowiedział wymarsz na “polityczną wojnę”.
A na wojnie – jak to na wojnie – ofiary muszą być. Toteż nic dziwnego, że w Zamościu nieznany sprawca pozwolił się sfilmować kamerze monitoringu, kiedy podpalał najpierw Schpritzenpunkt, a potem nawet lokal tamtejszego Sanepidu. Z nagrania wynika, że maseczkę miał, jak się należy, więc przynajmniej tego zarzutu nie będzie mu można postawić – o ile oczywiście zostanie złapany.

Minister od epidemii, pan Niedzielski ufundował nawet 10 tysięcy złotych nagrody dla delatora, który zadenuncjuje “terrorystę”, a w policji nastąpiła pełna mobilizacja, ale wszystko może zakończyć się wesołym oberkiem, jak w przypadku generała Bagno: “w tropieniu przestępstw gospodarczych tak poniósł go szlachetny zapał, że się dopiero opamiętał, gdy się za własną rękę złapał”.

Jeśli tedy sprawca był wykonującym na zamówienie rządu zadanie konfidentem ABW, to policja oczywiście nikogo nie wykryje, ale to przecież niepotrzebne w sytuacji, gdy “akt terroru” już się dokonał, więc można będzie rozpocząć przykręcanie śruby.
To nawet jest jakieś wyjście również dla Naczelnika Państwa. Skoro nie może spacyfikować ani Naszego Najważniejszego Sojusznika, ani Naszego Strategicznego Partnera, co to coraz bardziej poddusza w sprawie “roszczeń”, ani wreszcie – Naszego Najserdeczniejszego Przyjaciela – to zawsze może przykręcić śrubę i w ten sposób uzyskać satysfakcję.

Stanisław Michalkiewicz