Na Twitterze pojawiła się wstrząsająca relacja obywatela Litwy.

„Bez przepustki coidowej moja żona i ja jesteśmy wyrzuceni ze społeczeństwa” – rozpoczął swój wpis użytkownik Twittera.

Jak relacjonował dalej, nie mają też przychodu i nie mogą robić większości zakupów. „Ledwie możemy egzystować” – napisał.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

13 września Litwa zobowiązała swoich obywateli do uzyskania krajowych certyfikatów COVID-19 w celu skorzystania z niektórych usług. Osoby, które wyzdrowiały z COVID w ciągu ostatnich 180 dni, uzyskały negatywny wynik testu na koronawirusa lub zostały w pełni zaszczepione, kwalifikują się do „przepustki” .Ponadto ważny jest również cyfrowy certyfikat COVID wydany przez Unię Europejską. Osoby bez takich certyfikatów nie będą mogły wchodzić do sklepów z nieistotnymi towarami, dużych centrów handlowych i supermarketów o powierzchni większej niż 1500 metrów kwadratowych. Zostali  również wykluczeni z salonów kosmetycznych, siłowni i wydarzeń z ponad 500 uczestnikami.  

Przedstawił też, „jak wygląda życie po miesiącu na Litwie pod pierwszym w Europie rygorystycznym, ogólnospołecznym systemem przepustek coidowych”.

„Moja żona i ja zostaliśmy zawieszeni bez wynagrodzenia na 4 tygodnie. Nie możemy wrócić do naszej pracy. Nie jestem pewien, czy nasi pracodawcy pozwoliliby nam wrócić. Nawet gdyby to zrobili, nasi koledzy nami gardzą, życzą nam w mediach społecznościowych śmierci. Nic, co możemy zrobić, nigdy tego nie wymaże. Nie możemy tam pracować” – stwierdził.

„Nie możemy znaleźć nowej pracy w naszych zawodach. Moja żona i ja mamy bardzo różne prace w bardzo różnych dziedzinach. Ale wszystkie miejsca pracy w obu dziedzinach wymagają teraz przepustek coidowych. Nie ma przepustki, nie ma pracy” – kontynuował.

Jak dodał, nie mogą kupować jedzenia w lokalnym supermarkecie. W potrzebne artykuły mogą się zaopatrzyć tylko w małych sklepikach przy ulicach, które sprzedają głównie żywność, farmaceutyki, okulary, soczewki kontaktowe czy artykuły rolnicze i produkty dla zwierząt.

„W naszej okolicy ogranicza nas to do jednego małego, drogiego sklepu” – skwitował.

W ocenie internauty paszport coidowy „spowodował spustoszenie na wolnym rynku”. „Supermarkety, które wymagają przepustek, donoszą, że ruch w sklepach spadł o 25 proc. w ciągu miesiąca od wprowadzenia przepustki” – relacjonował.

Jednocześnie ruch w małych sklepach, w których nie trzeba się legitymować paszportem coidowym, wzrósł o tylko 0,7 proc.

Wszystko dlatego że rozkwit przeżywają obecnie na Litwie „targi w starym, radzieckim stylu: pod gołym niebem, na parkingach, produkty sprzedawane na ulicy, na małych stolikach lub z tyłu samochodów”. Można tam nabyć jajka, sery, mięso, czy ryby. Płacić można tylko gotówką.

„Nie jest to wygodne jak supermarket. Ale na razie to działa. Życie znajdzie sposób” – napisał.

„Muszę dokonać kilku napraw w domu. Ale bez przepustki nie mogę wejść do sklepu z narzędziami, aby kupić materiały. Nie mogę wezwać pracownika remontowego, ponieważ naprawy są zabronione dla osób nieposiadających przepustki. A ja i tak nie mam teraz żadnych dochodów, żeby zapłacić za pomoc z zewnątrz. Tak więc nasz dom pozostaje nienaprawiony” – dodał.

„Poszliśmy do dentysty, do którego chodziliśmy przez lata na wizytę dla jednego z moich dzieci, ale musieliśmy odejść, bo nie mam przepustki coidowej. Żaden inny dentysta w naszej okolicy nas nie przyjmie. Słyszeliśmy o dentystach, którzy leczą ludzi bez przepustki, ale oni są daleko. Więc nie ma opieki dentystycznej” – kontynuował.

„Próbowaliśmy kupić artykuły plastyczne dla naszych dzieci w sklepie z rękodziełem. Nie wolno kupować bez przepustki. Próbowaliśmy kupić zabawki edukacyjne w sklepie z zabawkami. Nie wpuszczono nas do środka. Nie można kupić artykułów kuchennych. Banalne, ale frustrujące” – wyliczał.

„Próbowaliśmy wydrukować kilka dokumentów w punkcie ksero. Obsługa odmówiła nam usługi bez przepustki.

Nie możemy wejść do biblioteki, aby przeglądać książki z naszymi dziećmi. Kiedyś była to jedna z największych przyjemności naszej rodziny. Ale nie wolno nam już tego robić, ponieważ nie mamy przepustki coidowej” – dodał.

„Nasza dwójka dzieci wyrosła/zniszczyła ubrania z poprzedniej zimy. Próbowaliśmy kupić nowe. Ale bez przepustki wiele sklepów nas odrzuciło. W końcu, moja ciężarna żona błagała ze łzami w oczach, kierownik sklepu z używaną odzieżą zgodził się: „Tylko ten jeden raz, ok? Nie mogę was tu więcej wpuścić”” – relacjonował.

„Ta presja podporządkowania się jest wszędzie. I jest przytłaczająca. Nasza zdolność do przetrwania została zniszczona. Ale bez względu na narzucone cierpienia i trudy, które musimy znosić, nigdy nie zaakceptujemy zejścia do autorytaryzmu, który reprezentuje przepustka coidowa” – stwierdził.

„Kod QR do wejścia do sklepu? Przepustka coidowa potrzebna do pracy? Zgoda rządu potrzebna do kupowania jedzenia, zabawek, ubrań?

Nie. Nie. Nie. Nie.

Reżim przepustek coidowych, czyli rządowa segregacja i kontrola – karanie niepożądanych zachowań wygnaniem ze społeczeństwa – to droga do autorytaryzmu” – ocenił.