W zeszłym tygodniu pisałam o grzybach i jak tak siedziałam z moimi pospolitymi (bo nie chcę powiedzieć byle jakimi, żeby ich nie obrazić) maślakami, a całe zaproszone towarzystwo buszowało po  kanadyjskiej kniei w poszukiwaniu grzybów szlachetnych, przypominałam sobie różne grzybowe historyjki z życia. A grzyby w Polsce najczęściej zbierałam z matką i babcią w Książęcym Lesie w Wielkopolsce, między Rydzyną a Lesznem. Kiedyś córka pytała mnie czy znam takiego dziwnego grzyba, bo jej koleżanka Rosjanka takie zbiera. W Kanadzie każda grupa etniczna zbiera swoje grzyby. Popatrzyłam na zdjęcie w komórce.

        – Tak, takie grzybki zbierała moja babcia, a twoja prababcia Anna. Nazywały się kozie brody, i nikt ich w okolicy nie zbierał tylko Anna, bo była wyśmienitą grzybiarką.

        – A czy bezpiecznie je jeść?

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

A skąd mam wiedzieć? Przecież to było prawie pół wieku temu. Córka zrobiła zdjęcia, poszperała w komórce, i orzekła, że grzyb jest jadalny, bo tak jej powiedziano, podając nawet nazwę łacińską. No, nie wiem. Ale zjadłam. Co prawda drugie dziecko mówi, że wszystkie grzyby są jadalne, ale niektóre tylko jeden raz. Przeżyłam. I tak siedząc pod tą rozłożystą choiną przypomniałam sobie wiersz o grzybach (Brzechwy, właściwe nazwisko Lesman): ‘hej grzyby grzyby, przybywajcie do mojej siedziby’. To król borowik prawdziwy wzywał inne grzyby na wojnę z muchami.

        A teraz jest inna potrzeba i inny król (też prawdziwy) zwołuje wszystkich śpiewaków, ale bez ociągania, do chóru. Chór jest wyśmienity, najlepszy w okolicy, w Toronto, Ontario, a nawet i w Kanadzie? Przecież i tak nikt nie mierzy.  A po ponad półrocznej przerwie covidowej, to wszystko trudno rozruszać i uruchomić na nowo. Ale jest też niezwykła okazja. Chór jest wyśmienity, w swoim repertuarze ma muzykę klasyczną, nie tylko polską. Dawał koncerty w Casa Loma. Glenn Gould Studio, z okazji 1050-lecia Chrztu Polski, upamiętniający 50-lecie upadku komunizmu, i wiele innych.

        Corocznym przebojem polonijnym jest koncert bożonarodzeniowy ‘Bóg się rodzi’.  Jeśli zatem macie poczucie nieodkrytego śpiewaka, to skrobnijcie do Michalinki po więcej szczegółów. Próby odbywają się w budynku Gminy 1-szej Związku Narodowego Polskiego w południowym Etobicoke, w środy.  Wykształcenie muzyczne i doświadczenie chóralne mile widziane, ale niekonieczne. Ważny jest słuch i głos, zapał i dużo chęci. Benefity są przeogromne dla osób z wrażliwością muzyczną.

        Mile widziani wszyscy śpiewacy, a także całe rodziny, babcie, mamy i córki, dziadkowie, ojcowie i synowie. Szczególnie potrzebne są męskie głosy, bo faceci są bardziej nieśmiali i w pojedynkę. Popatrzcie dookoła. Panie wybierają się grupką na spacer, na zakupy, na kawę, organizują się na wyjazd na Kubę.  Panowie siedzą w domu i tyle. No może jeszcze ćwiczą kciuk w naciskaniu kanału telewizora. I pielęgnują depresję, imposibilizm, bycie ofiarą i krytykanctwo.

        Nie wszyscy? No to prawie wszyscy. A więc tym razem adresuję ten apel do tenorów i basów – wystarczy mieć słuch i dobry głos. Ta szansa może się już szybko nie powtórzyć, a byłoby naprawdę szkoda, żeby jej nie wykorzystać. Więc nie ma na co czekać, tylko e-mail do mnie proszę. Przekażę wszystkie szczegóły, i skontaktuję z kim trzeba.

MichalinkaToronto@gmail.com