Bociany odleciały pod koniec sierpnia. Słowiki odfrunęły wraz z nimi. Z początkiem września pożegnały nas jaskółki.

Jednakowoż dopiero w pierwszej połowie października nieboskłon nareszcie odetchnął, wolny od natrętnego klangoru żurawi. Dochodzi do siebie, odpoczywa, siła nabiera, czeka. Jeszcze raz w tym roku, a to lada dzień, pokaleczą go szpaki, zrywające się do odlotu.

        To niełatwe, ująć słowami tę porę roku. Zwłaszcza, gdy trwa. Całkiem niedawno, byle nogą na polu tupnąć, zaraz na powierzchni pojawiały się kiście ziemniaków. Pogoda wszelako przestała dopisywać (jak mówią: w przeciwieństwie do kelnerów).

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

DUSZE ZMARŁYCH

        Więc mży. Więc siąpi. Więc pada. Diabła tam, pada. Leje! Wiadomo: wiatr i plucha. Czyli żadnych nadziei. Wiadomo: jesień. Polska jesień. Mnie kojarzy się w pierwszym rzędzie z październikiem. Z klangorem wspomnianych wyżej żurawi i gęganiem dzikich gęsi, kierujących się na południe. Z ogniskiem, no jakże. Z solą, gorącymi ziemniakami, otulonymi w spalone na węgiel łupiny – sss… auć! gorące! – parzącymi palce, a wybieranymi niecierpliwie z popiołu patykami, z których jeszcze przed momentem krople kiełbasianego tłuszczu skapywały wprost w ogień. I ta musztarda, oswajająca łagodnie i studząca spaloną skórkę…

        Dopiero w drugiej kolejności postrzegam jesień przez pryzmat burego, często mroźnego, a zawsze dżdżystego listopada. Przez pryzmat śmierci, grobów, w tym Grobu Nieznanego Żołnierza, symbolizującego ze wszech miar tragiczne wymiary polskości. Przez pryzmat czegoś, co było i nie wróci inaczej, niż w płomieniu znicza i we wspomnieniach. Dusze zmarłych, dajmy na to. Pamiętam: “Dusze naszych zmarłych znajdują się w tych, którzy pozostali przy życiu” (Elias Canetti), ale coraz więcej we mnie wątpliwości. Bardziej tego nie wiem, niż nie wiedziałem przed rokiem, przed dwoma laty czy przed tysiącleciem.

POSTĘP W DZIAŁANIU

        Wiem jedno: po naszych Zmarłych zostaje pustka, której żadna pamięć nie wypełni. Żaden znicz. Żadna cisza i słowa żadnej modlitwy. Mowy nie ma.

        Więc znicze, wstążki, chryzantemy i wieńce. Więc polskie groby. Otulone iskierkami świec i zapachem wosku, zmieszanego z żywiczną wonią sosnowych igieł. Przysypane ciszą, ustrojone refleksją, owinięte strużynami wzruszeń. A co z najmłodszymi, że tak nachalnie zapytam? O grobach, których nie ma, nikt nie mówi. Jakby mówić nie było o czym.

        Co zatem z tymi, którzy nie mają grobów, powtórzę pytanie? Ich ciała wyssano z łon matek, rozerwano na strzępy, pokawałkowano, zaliczono do “odpadów medycznych”, przekazano do utylizacji i spopielono w postępowych, nowoczesnych, energooszczędnych i ekologicznych spalarniach. Wraz ze zużytymi strzykawkami, igłami, opatrunkami i tym podobnymi utensyliami. W takim razie ja opowiem o tych grobach. O nieistniejących. Filigranowy, niewyszukany i ubogi będzie to Pomnik Nieznanego Dziecka, ale akurat tego rodzaju pomniki należą się każdemu zamordowanemu dziecku. Zacznijmy od liczb.

Zabiegów przerwania ciąży z powodu podejrzenia (podkreślam: z powodu podejrzenia!) zespołu Downa, doliczono się w Polsce: 388. w roku 2016., 359. rok później oraz 375. w roku 2018.

EKRANY PLAZMOWE

        Rok po roku stanowiło to 34-35 procent wszystkich przypadków terminacji ciąż w Polsce. Większość (1074) z tysiąca stu dziesięciu zabiegów terminacji wykonanych w roku 2019., przeprowadzono z tak zwanych “przesłanek embriopatologicznych”. Co oznacza, że przeprowadzone badania prenatalne wykazały “duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu”. Czyż to nie fascynujące wskazania dla podejmowania decyzji typu zero – jeden? Żyjesz – nie żyjesz, a na tego bęc. Nie, żeby pewność. Jaka tam pewność? Na co komu ona? “Przesłanki” oraz “prawdopodobieństwo”. Nowoczesność chyba nigdy nie była tak nowoczesna w działaniu, a postęp tak postępowy, wszechogarniający.

        W roku, o którym mowa, odnotowano też trzy przypadki aborcji z paragrafu pt. “uzasadnione podejrzenie”, że ciąża powstała w wyniku gwałtu bądź kazirodztwa. Nie ma jak w odwecie za podejrzenie (podejrzenie!) popełnienia kryminalnego czynu przez ojca, na śmierć skazać dziecko.

        Kim staje się dziś osobnik stanowiący prawo, więc niechybnie jednostka z pretensjami do człowieczeństwa? I drugie: czy sytuacja, zamieniająca nas w barbarię, sterowaną zza kulis plazmowych ekranów, naprawdę nam odpowiada?

SZEKSPIR POP-KULTURY

        “Plazmowe ekrany” to dopiero jest temat, wszak w świecie współczesnym rządzi pop-kultura. Niepodzielnie rządzi, stąd lepiej zorientowani w temacie nazywają współczesność dyktatem, nie demokracją. Dyktatem pop-kultury.

        Ho-ho, tak-tak. Pop-kultura dawno wycofała się z opisywania rzeczywistości, a współczesna pop-kultura rzeczywistość kreuje. Przykład jeden z wielu: królowa seriali polskich, czy tam polskich seriali pierwsza dama, “Szekspir współczesnej telewizji” – to ostatnie wymyśliła Anna Mucha w roku 2009 – czyli scenarzystka i producentka filmowa Łepkowska Ilona (między innymi: “Klan”, “M jak miłość”, “Barwy szczęścia”), zapytana, dlaczego wprowadza do scenariuszy wątki homoseksualne, odpowiedziała: “Łamanie tabu uczy tolerancji. Takie właśnie mam ambicje, by oswoić widzów z tą tematyką” (2010 – sześć lat później: “Za aktywność na rzecz “środowisk LGBT, tolerancji, równouprawnienia i walki z homofobią” otrzymała międzynarodową nagrodę Tolerantia Award). Powtórzmy: pop-kultura już nie opisuje rzeczywistości, pop-kultura rzeczywistość kreuje.

        Jeszcze raz Łepkowska: “Takie dyskusje [dotyczące aborcji – dop. mój] powinny odbywać się na podłożu moralnym”. No pewnie, zwłaszcza o ile intencją będzie likwidacja poprawnego oglądu rzeczywistości za pomocą kreacji rzeczywistości zaburzonej.

ONTOGENEZA, GŁUPCZE

Ale co tam Łepkowska. Weźmy do rąk – a bierzmy ostrożnie – publicystę Warzechę Łukasza. Powiada nam oto mędrzec ów: “Zwolennicy konserwatywnego punktu widzenia uważają, że nie mówimy o prawie do decydowania kobiety o sobie samej, ale o ratowaniu odrębnej istoty ludzkiej. Ich oponenci takiego rozumowania nie uznają. Tych poglądów na gruncie etycznym nie da się pogodzić”.

        A z jakich powodów mielibyśmy godzić owe poglądy “na gruncie etycznym”, skoro odwołanie do nauki wątpliwościom nie pozostawia miejsca? Nauka, embriologia konkretnie, potwierdza: życie jednostki zaczyna się od poczęcia. Proszę zajrzeć do Encyklopedii PWN panie Warzecha, a zapoznawszy już z hasłem “ontogeneza” (rozwój osobniczy), proszę też zapytać lepiej od pana znających się na rzeczy, czy istnieje człowiek posiadający dwa różne zestawy DNA. Tak się bowiem składa, że kobieta w ciąży posiada.

        Wszyscy pamiętamy wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Była biegaczka narciarska Kowalczyk-Tekieli Justyna, skomentowała ów wyrok słowami: “Polska zmierza do ortodoksji. Polki powoli przystosowuje się do jedynej słusznej roli inkubatorów. Ja chcę mieć wybór w ewentualnym dramatycznym momencie. I nie zgadzam się, by politycy podejmowali za mnie najważniejsze decyzje w życiu”.

NIEUCTWO

        Otóż, szanowna pani, kobieta ma oczywiście prawo wyboru: zajść w ciążę czy w ciążę nie zachodzić, lecz nie może dysponować prawem decydowania o czyimś życiu bądź śmierci, skoro już w ciążę zaszła. I owszem, wtedy to będzie już kwestia etyki: zabijać człowieka, czy nie zabijać. Bo ludzka zygota, ludzki embrion, ludzki płód, ludzki noworodek, niemowlę, dziecko, dorosły i starzec – to wszystko ludzie, chociaż w różnym wieku, czyli na różnych etapach ontogenezy (indywidualnego rozwoju).

Swoją drogą, niektórzy nie znają nawet podstaw embriologii, zatem nie są w stanie pojąć nawet zasadniczej w charakterze różnicy, a to między diploidalną komórką rozrodczą i haploidalnym zarodkiem. Ci pytają nieustannie, dlaczego ludzką zygotę powinno się chronić, choć nikt nie wnioskuje o ochronę ludzkich plemników czy komórek jajowych. “To ideologia głosi, że zygota to dziecko”, twierdzą z powodu wspomnianego nieuctwa.

Czemuż więc mielibyśmy, wróćmy jeszcze na koniec do Warzechy, czemuż mielibyśmy “prowadzić dyskusję w nurcie etycznym”, czy tam przenosić ją na płaszczyznę ideologii, skoro ów nurt i ta płaszczyzna zaraz błocą wszystko, co w nurcie paradygmatu naukowego stało się oczywiste od momentu odkryć dokonanych w ramach embriologii człowieka?

WIERSZ IDIOTY

        Podsumowując temat: za przyczyną opatrznie pojmowanej wolności, kobiety masowo odmawiają dziś uznania faktu, że macica ssaka jest de facto rodzajem inkubatora. Rodzajem, bo inkubator to maszyna, urządzenie wytworzone sztuczne, natomiast macica jest czymś naturalnym. W konsekwencji kobieta wzbraniająca się przed przyjęciem do wiadomości biologicznego wymiaru swojej natury, wypiera fakty. Ta z kolei, która temu biologicznemu wymiarowi w ogóle zaprzecza, musi być nierozumna bądź ogłupiona. Ewentualnie działa w złej woli. Jeżeli powyższe kogoś nie przekonuje, nie przekona go już nic, bo najwyraźniej nie o argumenty temu komuś idzie. Ktoś taki odrzuci naukę precz, by przytulić się do słupa ideologii. Czy tam bez reszty wtopi się w ideologiczną skałę. Pozostając w gronie tych, o których Jacek Kaczmarski w piosence “Portret Witkacego” napisał i wyśpiewał: “Państwo wybaczą, jesteście wierszem idioty odbitym na powielaczu”.

        Koniec i kropka. Zaś Nieznanym Dzieciom pamięć i pomniki.

Krzysztof Ligęza

Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl