„Chleba i igrzysk”- wołały tłumy w starożytnym Rzymie, jak to pisał Juvenal. Do najhojniejszych donatorów należeli m.in. Sulla, Juliusz Cezar, Neron i Trajan. Rozdawnictwo zboża, chleba i monet, i krwawe igrzyska, były narzędziem uspakajania ludzi pozbawionych jakichkolwiek praw politycznych. W dzisiejszych czasach źródłem rozdawnictwa są obywatele przez podatki, w Polsce prawie najwyższe w państwach postkomunistycznych, a przemysł rozrywkowy działa, jako biznesy bez darczyńców- Hollywood, sport, wyścigi, festiwale, itd. Publiczność kupuje bilety na Grand Prix, ale największy dochód z wyścigów to próby nowych silników i konstrukcji na rynek światowy. Chcąc czy nie chcąc jesteśmy przymusowymi widzami krwawej wojny z Rosją, w której olbrzymi przemysł zbrojeniowy ocenia skuteczność produktów na rynku międzynarodowym, nie zważając na skutki uboczne – masowy mord ludzi.

Rzeczywistość postrzegana przez lud w imperium rzymskim była zupełnie inna od teraźniejszej, bo nie istniały zewnętrzne zagrożenia, a kiedy te nadeszły przed jego upadkiem, świadomość takowych należała tylko do elit. Warto porównać ten stan nieświadomości z historią ostatnich stuleci- rozbiory Polski, dwie wojny światowe, widmo broni atomowej w Zimnej Wojnie, przedstawianej, jako zwycięstwo Zachodu, choć w rzeczywistości skończyła się tryumfem czerwonej ideologii, która ten Zachód przenikła. Zrywy wolnościowe- Powstanie Węgierskie, Praska Wiosna, Solidarność – były krwawo tłumione. W czasie względnego pokoju byliśmy straszeni katastrofą ekologiczną, z tym, że ta była powielana od lat 70-tych przez ONZ, kiedy to twierdzono, że przed rokiem 2000 podniesie się poziom morza, zatapiając miasta przybrzeżne i nastanie globalny głód. W ostatnich latach przeszliśmy przez plandemię, teraz zastąpioną przez groźbę następnej wojny światowej. Trudno to nazwać rozwojem cywilizacyjnym, raczej regresją do epoki jaskiniowej, gdzie świat poza schroniskiem był pełen zagrożeń.

Od początku pontyfikatu Św. Jan Paweł II podkreślał, że prawo do życia jest prawem nadrzędnym wśród wszystkich praw człowieka. Kulminacją tego nauczania było ogłoszenie w 1995 r. encykliki Evangelium Vitae. Logiczna konsekwencja tego prawa jest prawo do samoobrony. Wyraził to pięknie Henryk Sienkiewicz: „Śmiercią nie wolno nikomu szafować, ale jeśli ktoś zagrozi twej ojczyźnie, życiu twej matki, siostry lub życiu kobiety, którą ci oddano w opiekę, to pal mu w łeb, ani pytaj, i nie czyń sobie z tego żadnych wyrzutów”. W sytuacji możliwego zagrożenia Polski, słowa o 40 milionach Polaków gotowych do obrony są pustą propagandą, bo na sto obywateli przypada około jedna sztuka broni. W Europie około 30 sztuk na sto posiada Serbia, Finlandia Bośnia, Austria, Norwegia i Szwajcaria, już nie wspominając o Stanach Zjednoczonych gdzie liczba broni jest wyższa od liczby mieszkańców. Pojawiają się glosy o militaryzacji narodu i o prawie do posiadania broni, lecz dzisiejsze władze nie idą ta droga, stawiając na sojuszników, pomimo lekcji jałtańskiej, i na obce interesy, pozbawiając nas suwerenności i samostanowienia.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Kontrrewolucja jest naszą jedyną opcją – przeciwstawienie się zepsuciu, które nas zalewa, powrót do wiary i obyczajności naszych Ojców, którzy zwyciężali śpiewając Bogurodzicę, stworzenie państwa narodowego, w którym skorzystamy z naszych zasobów naturalnych i z pracy obywateli, aby zapewnić nam godne życie i dobrobyt, z silnym wojskiem gotowym do obrony Ojczyzny przed zaborcą, gdzie „twierdzą nam będzie każdy próg”.

Przestańmy wreszcie wołać „panem et circenses”, jako bierni niewolnicy tęczowej unii. Suwerenem jest naród, i ma prawo do buntu, jeśli władze go zawiodą. Bądźmy Polakami!

Krzysztof Jastrzembski, Londyn

Zapraszamy do wspierania naszej działalności poprzez dotacje oraz odwiedzenie naszych stron na Facebooku i w Youtube