Nie pamiętam dokładnie czy był to rok 1994 czy też 1995. Na jakimś prywatnym przyjęciu pojawiła się Agnieszka Osiecka w towarzystwie Anny Szałapak. Obie bawiły w Kanadzie z krótką wizytą i wtedy nie robiło to na mnie specjalnego wrażenia.

Ot, para polskich gwiazd próbujących podreperować swój budżet poprzez bardzo lukratywne w tamtych czasach wyjazdy do Ameryki. Owszem, talent Szałapak mógł zachwycić, a obok śpiewanych przez nią piosenek Osieckiej nie sposób było przejść obojętnie, niemniej dla większości polonijnych konsumentów rodzimej kultury te nazwiska naprawdę niewiele znaczyły.

Prawie 30 lat później oglądnąłem serial „Osiecka” wyprodukowany w Telewizji Polskiej. 13-cie czterdziestopięciominutowych odcinków traktujących przede wszystkim o życiu, ale także o twórczości Agnieszki.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Serial był dość ostro krytykowany zwłaszcza przez tych którym nie pod drodze z publiczną telewizją. Sęk w tym, że i mnie irytuje jej tendencyjność w politycznych komentarzach, czy przekłamania w serwowanych wiadomościach. Nie będę odkrywczy jeśli po prostu stwierdzę, że to tuba obecnego rządu.

A jednak broniłbym serialu o Osieckiej. Właściwie dowiedziałem się o niej wszystkiego co chciałbym wiedzieć. Ba, może nawet każdy Polak, zwłaszcza ten żyjący na przestrzeni lat 1960-2000, powinien wiedzieć. W końcu przy tekstach jej piosenek (napisała ich ponad 2000) bawiliśmy się w tamtych przeważnie ponurych czasach, nuciliśmy je, mniej lub bardziej udolnie razem z Marylą Rodowicz, Sewerynem Krajewskim, Edmundem Fettingiem, Kaliną Jędrusik, Skaldami, czy Edytą Geppert. Ale nie tylko o piosenki chodzi. Życie Osieckiej dosłownie przeplatało się z tuzami polskiej kultury, bo przecież byli w nim Marek Hłasko, Jeremi Przybora, Jerzy Giedroyc, Wojciech Frykowski (ten sam którego w willi Polańskiego zabiła banda Masona), Daniel Passent, Zbigniew Menzel – że wspomnę tylko tych najważniejszych.

Widzów nie znających realiów PRL-owskiego bytowania może drażnić wszechobecny alkohol spożywany tutaj w najrozmaitszy sposób. Piwo, wino no i oczywiście wódka leją się strumieniami, balanga goni balangę, mnóstwo pijanych ludzi snuje się wokół Agnieszki, a pośród nich najczęściej zalana jest właśnie ona. I tutaj jak gdyby dziwi mnie, że rodzina Osieckiej, głównie jej córka Agata Passent, dała (podobno) przyzwolenie na taką właśnie interpretację jej dziejów. Nawet jeśli powszechnie wiadomo, że wspaniała poetka zmagała się z nałogiem. Poza alkoholem miała ona także słabość do mężczyzn, nie zawsze kryształowych, co też stało się jednym z głównych wątków serialu, ciekawych acz niekoniecznie chwalebnych dla jego bohaterki. Pomimo swoich uzależnień Agnieszka była tytanem pracy, osobą niezwykle pryncypialną, nieustraszoną i jak na one czasy kobietą bezsprzecznie wyzwoloną. U schyłku stalinizmu, bo wtedy rozpoczyna się akcja serialu, manifestowanie takich postaw nie było wcale proste: wystąpienie z ZMP (Związek Młodzieży Polskiej) , mogło być poczytane jako akt wrogości względem socjalizmu, no a później, już w dobie Gomułki, przemycanie tekstów do i z Kultury Paryskiej było wręcz aktem karalnym. Do tego oczywiście dochodzą nieustanne potyczki z cenzurą, Urzędem Bezpieczeństwa, z zarządcami szeroko pojmowanej kultury. Ponad 40 lat losów Osieckiej, realizatorzy serialu rozbili na dwa etapy w których portretują ją dwie aktorki: Eliza Rycembel (okres wczesnej młodości) i Magdalena Popławska. Obie grają świetnie choć moim zdaniem większe wrażenie robi ta pierwsza. W ogóle w serialu występuje mnóstwo aktorów o istnieniu których nie miałem pojęcia, co oczywiście nie oznacza, że nie są oni znani w kraju – lata emigracji ewidentnie zrobiły swoje. Dla przykładu, Jędrzej Hycnar w roli Hłaski jest podobno objawieniem aktorskim i faktycznie gra tutaj fenomenalnie. Nie zawiedli również ci, których dawno temu podziwiałem: Maria Pakulnis i Jan Frycz (rodzice Agnieszki). Skoro o obsadzie mowa nie mogę nie wspomnieć o ważnej postaci tego serialu Jarosławie Abramow-Newerly (Marcin Januszkiewicz), którego przecież doskonale pamiętamy z torontońskich czasów.

Dopełnieniem serialu o Osieckiej musiała być muzyka, a ściślej piosenki z jej tekstami. Nie zabrakło więc Okularników, Ballady wagonowej, Damą być, Dziś prawdziwych cyganów już nie ma, K iedy mnie już nie będzie, Małgośka, Na całych jeziorach – TY, Nie żałuję, Uciekaj moje serce, Zielono mi, W żółtych płomieniach liści, Pijmy wino za kolegów, no i motywu przewodniego – Niech żyje bal. Śpiewają je przeważnie oryginalni wykonawcy (co jest naturalnie odtworzeniem z playbacku) albo w ciekawych aranżacjach sami aktorzy udający m.in. Krystynę Sienkiewicz, Kalinę Jędrusik, Barbarę Krafftówną, Elżbietę Czyżewską czy Marylę Rodowicz. Całość reżyserują na zmianę Michał Rosa i Robert Gliński. Dobrym pomysłem było rozpoczynanie każdego odcinka fragmentem archiwalnych kronik filmowych nawiązujących do dni, w których to się działo.

W małym podsumowaniu, można się zżymać na pewne przerysowania czy wręcz przeinaczenia faktów, wyolbrzymiania rzeczy nieistotnych lub przemilczania tego co ważne, cieszyć się jednak wypada, że ten serial w ogóle powstał. Dla tych, którzy Agnieszkę nadal pamiętają ale i dla pokolenia, które powinno o niej wiedzieć.

Janusz Pietrus