Kacper Kita w 61. tece „Pressji” analizuje twórczość Fiodora Dostojewskiego przez pryzmat chrześcijaństwa

– Zarówno Dostojewski jak i Marks myśleli kategoriami alienacji człowieka, jednak dla Rosjanina przyczyna tego leżała w odejściu od Boga.

– Według Dostojewskiego człowiek powinien dążyć do upodobnienia się do Chrystusa, co się dzieje min. przez powrót do wspólnoty.

– Religia, inaczej niż utopia, daje człowiekowi wolną wolę, a dobro ma być ostatecznie jego świadomym wyborem, który wymaga ciągłej walki.

– Dostojewski jest ewangeliczny, bo zajmuje się ludźmi pokiereszowanymi przez życie,. Konsekwentnie „jada z celnikami i grzesznikami”.

– Morderstwa, gwałty, zdrady i oszustwa w utworach Dostojewskiego paradoksalnie są źródłem nadziei, że każdy może odnaleźć szczęście.

 

        Jednym z najważniejszych wątków wielowymiarowej twórczości Dostojewskiego jest jego przestroga przed demonicznymi ideologiami obiecującymi budowę raju na ziemi. Rosyjski pisarz widzi człowieka jako istotę grzeszną, obarczoną skłonnością do zła, zdolną do obrzydliwych zbrodni, ale jednocześnie pragnącą pojednania z Bogiem i bliźnimi. Czyhającym na zgubę dusz ideologicznym biesom przeciwstawia ewangeliczny ideał miłości i wspólnoty.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Jak odpowiadamy na cierpienie i marność?

        Dostojewski już jako początkujący twórca interesował się krzywdą i wykluczeniem. Jego debiutancka, niedługa powieść Biedni ludzie, napisana przez niego w wieku 22-23 lat, składa się z listów między dwojgiem życiowych rozbitków – młodą sierotą Warwarą i poczciwym, ale niezdarnym i niskiej rangi urzędnikiem Makarym. Bohaterowie są ubodzy, mają za sobą wiele przykrych przejść, ledwo wiążą koniec z końcem. Spodziewają się od życia i innych ludzi głównie kolejnych ran, drwin, poniżenia.

        Makary pisze: „Biedni ludzie są kapryśni, tak już ustanowiła natura. Czułem to i dawniej. Biedny człowiek jest bardzo wymagający, inaczej jakoś patrzy na świat Boży, na każdego przechodnia patrzy z ukosa i wodzi wokół smutnym wzrokiem oraz nasłuchuje każdego słowa, czy to przypadkiem nie o nim tam mówią?”.

        Warwara opowiada o śmierci chłopca, w którym się kiedyś podkochiwała. Gdy leżał umierający, prosił ją, by odsunęła zasłony. Chciał jeszcze raz zobaczyć słońce. Za oknem ukazało się jednak beznadziejnie szare, ponure niebo. Chłopiec spojrzał, pokiwał głową ze zrozumieniem i wyzionął ducha. Ta prosta scena wryła mi się w pamięć na całe życie jako uniwersalna metafora beznadziei i smutku.

        Jedynym światłem, jakie istnieje w życiu bohaterów, jest miłość – nieśmiałe dawanie sobie nawzajem poczucia akceptacji i sensu. Nieśmiałe, bo obawiające się odrzucenia. Wawra i Makary boją się, że staną się dla innych jedynie źródłem cierpienia. Nie wierzą, że mogą czynić dobro.

        Dostojewski pokazywał, jak trudno jest nam czasem zdobyć się na miłość wobec drugiego człowieka, ale i wobec siebie samych. Bohaterowie jego utworów cierpienie często sprowadzają na siebie sami, odcinając się od drugiego. Spodziewając się krzywdy i odrzucenia, sami zachowują się nieczule lub wręcz podle, a analogiczną odpowiedź traktują jako dowód, że tak być musiało. Jednocześnie nienawidzą się za to.

        W tym zaklętym kręgu można trwać całe życie – jak człowiek z Podziemia. To właśnie w Notatkach jak w pigułce znajdziemy opis wewnętrznej walki między otwarciem się na oczyszczający strumień miłości i odkupienia a zamknięciem i resentymentem. Bohater zupełnie przypadkiem stanął przed szansą na zdobycie szczęścia. Po pełnym upokorzeń wieczorze wyładował się w domu publicznym, a później obudził obok prostytutki.

        Przez chwilę mimo całej swojej żółci nie był w stanie powstrzymać swojego instynktu. Zobaczył człowieka w młodej dziewczynie, którą przed chwilą traktował jak przedmiot do zaspokajania swojej żądzy. Dostrzegł jej naiwność na ścieżce do autodestrukcji, chciał ją przed tym uratować. Ostatecznie jednak przegrał. Nie wierzył w możliwość odkupienia, oczyszczenia się z brudu. Nie był w stanie porzucić samospełniającej się przepowiedni krzywdzenia innych, a w konsekwencji również siebie. Biedni ludzie są źle traktowani przez los i niezdarni. Tu pojawia się już świadomie czynione zło.

Bóg-człowiek czy człowiek-bóg?

        Ten sam schemat odnajdziemy w kolejnej, najbardziej znanej powieści Fiodora Dostojewskiego, czyli w Zbrodni i karze. Z powodu pychy i braku wiary w możliwość oczyszczenia ze zła Raskolnikow zbudował mur między sobą a bliźnimi. Także i on otrzymał szansę na zdobycie szczęścia, gdy spotykał na swojej drodze prostytutkę, sam był już wówczas mordercą.

        Dostojewski jest ewangeliczny, zajmuje się ludźmi pokiereszowanymi przez życie, również z własnej winy. Konsekwentnie, „jada wspólnie z celnikami i grzesznikami”. Raskolnikow ostatecznie znalazł się na dobrej drodze, choć pozostawiamy go jeszcze w trakcie pokuty.

        Rodiona Romanowicza na drogę zbrodni wprowadziło wywyższanie się, zachłyśnięcie wizją wzbicia się ponad zwykłych śmiertelników. Z drugiej strony chciał zdobyć pieniądze, żeby pomóc ukochanej siostrze. Dostojewski wie, że każdy zbrodniarz jest człowiekiem ze złożonymi motywacjami, a nie maszyną zaprogramowaną do czynienia zła.

        Raskolnikow to brakujące ogniwo między Podziemiem odcięcia od miłości a zbrodniami ideologicznych budowniczych nowego świata. Jego rozważania o prawie wielkich do zabijania „wszy” w imię realizacji swoich idei są uderzająco podobne do notatek 24-letniego Mao Zedonga. Przywódca chińskich komunistów (pod względem liczby ofiar był największym zbrodniarzem w historii świata) w młodości też pisał o stojących ponad moralnością „Wielkich Bohaterach”.

        Oto kilka przykładów: „Ludzie tacy jak ja są zobowiązani tylko wobec siebie; nie mamy zobowiązań wobec innych ludzi”, „kiedy Wielcy Bohaterowie dają pełny upust swoim popędom, są niesamowicie potężni, burzliwi i niezwyciężeni. Są silni jak huragan wstający z głębokiego wąwozu, i jak rozgrzany maniak seksualny poszukujący kochanki. Nie ma sposobu, by ich powstrzymać”.

        Mao udzielił prostej odpowiedzi na pytanie, jak zmienić Chiny: „Kraj musi być zniszczony a potem sformowany od nowa”. Wkrótce potem odkrył marksizm-leninizm i rozpoczął swoją drogę do tego celu. Książkowy Raskolnikow miał w chwili ciosu siekierą 23 lata, był więc w praktycznie tym samym wieku co Mao.

Totalna samotność „Biesów”

        Dostojewski dla zbrodniczych ideologii odrzucających chrześcijańską moralność używał metafory demonicznego opętania. Mottem Biesów uczynił fragment Ewangelii św. Łukasza o wygnaniu złych duchów z człowieka przez Jezusa, który pozwolił im wejść w świnie i wbiec do jeziora.

        Podstawową zasadę budowy nowego świata najprościej ujął występujący w powieści Kiryłow – człowiek-bóg ma zająć miejsce Boga-człowieka. Aby stać się panem tego świata, człowiek musi wyzwolić się od schodzącego do nas na ziemię i umierającego za nas na krzyżu Jezusa. To człowiek ma się swoją potęgą wznieść na poziom Boga, a nie Bóg zniżać do nas, maluczkich, motywowany dobrocią i miłosierdziem.

        Bohdan Urbankowski postawił ciekawą tezę, że Dostojewski podobnie jak Marks, którego pisarz był nieomal rówieśnikiem, myślał kategoriami alienacji człowieka. Dla Rosjanina jednak ostateczną przyczyną tego stanu było odejście od wiary w Boga i nieśmiertelność duszy.

        Jego zdaniem człowiek pozbawiony zewnętrznego moralnego kompasu traci nie tylko więź ze Stwórcą, ale również trudniej mu zbudować więzi z innymi. Jest zbyt słaby, żeby być trwale dobry bez Boga. Miota się między swoimi kaprysami i żądzami a wyrzutami sumienia i tęsknotą za bliskością.

        Samotność wyalienowanej jednostki była dla Dostojewskiego koszmarem – to Podziemie. Brak drugiego jest niewolą, a nie wolnością. Wolność nie oznacza bowiem emancypacji ze struktur społecznych, lecz afirmację życia. Otwiera na przemieniającą nas miłość Boga i drugiego człowieka.

        Dla Dostojewskiego (podobnie jak dla Marksa) punktem odniesienia był Ludwig Feuerbach – twórca wspomnianej idei człowieka-boga. Tradycyjną religię uważał za kłamstwo, a chrześcijańskiego Boga za twór wyobraźni, który został stworzony na ludzki obraz i podobieństwo.

        Bohaterowie, w których „weszły” ideologiczne biesy, snuli różne wizje – znajdziemy tu fatalizm, chęć samoubóstwienia, nihilizm, totalitaryzm, rewolucyjny fanatyzm i utopię społeczną. Żaden nie chciał jednak po prostu zaufać, zawierzyć Bogu albo bliźnim. Każdy przyznawał sobie prawo do nieograniczonej, rozumianej permisywnie, wolności.

        Główny bohater Biesów sprawdzał granice, gdy chciał popełnić najbardziej obrzydliwą zbrodnię, jaka przyszła mu do głowy. Po latach w słynnej, wyciętej przez carską cenzurę scenie spowiadał się ze swojego czynu i przez chwilę był bliski nawrócenia. Ostatecznie przegrał nie przez uczynione zło, ale przez niezdolność trwałego wyjścia ze stanu obojętności na Boga i bliźnich.

Zerwanie wspólnoty

        W kolejnych powieściach Dostojewskiego powraca motyw pokuty i oczyszczenia. Pobożny starzec Zosima w Braciach Karamazow opowiadał historię mordercy. Oskarżono nie tego człowieka. Sprawiedliwość mogła nie dosięgnąć zabójcy, co więcej, niewinnemu człowiekowi groziła kaźń.

        By oczyścić sumienie, prawdziwy zbrodniarz musiał jednak sam się przyznać. Jako winny nie był bowiem w stanie żyć w miłości z innymi. Plamiący jego duszę brud oddzielał go, powodował wstyd i złość. Miłosierny Bóg wybaczył mu, a morderca umarł szczęśliwy.

        Zdaniem Dostojewskiego celem życia ludzkiego powinno być upodobnienie się do Chrystusa. Wiele pisał o złu obecnym w ludzkiej naturze, bo uważał uświadomienie sobie własnej marności za konieczny warunek nawrócenia.

        Człowiek musi uznać swoją grzeszność i uświadomić sobie, że potrzebuje uzdrawiającej miłości Boga i bliźnich; musi przełamać swój egoizm, a następnie poszukać lekarstwa poza sobą i swoim pysznym rozumem.

        Dostojewski uważał, że wolność można odnaleźć tylko w miłości i we wspólnocie. Nie ma spełnienia bez samopoświęcenia, składania ofiary ze swojego egoizmu. Więcej jest radości w dawaniu niż w braniu. Jeśli człowiek woli brać, wykorzystywać innych, traktować ich instrumentalnie, staje się niewolnikiem grzechu.

        Jednocześnie Dostojewski podkreślał, że każdy może powrócić do wspólnoty. Każdy może pojednać się z Bogiem i bliźnimi – najpierw musi jednak uznać swoją marność, jak Raskolnikow uklęknąć na placu i wykrzyczeć: „Jestem mordercą”. Kto się uniża, będzie wywyższony, a kto się wywyższa, będzie uniżony.

Nadzieja również dla nas?

        Morderstwa, samobójstwa, gwałty, zdrady, kłamstwa, oszustwa – wielu czytelników nie lubi utworów Dostojewskiego, bo czuje przygnębienie z powodu opisywanego zła. Ja uważam przeciwnie – twórczość tego pisarza może być źródłem nadziei. Dostojewski sam przeżył kilka lat katorgi, poznał najróżniejszych kryminalistów i zbrodniarzy, rozumiał, że skłonność do zła „siedzi” w każdym z nas. Jednocześnie każdy ma szansę się podnieść z nawet najbardziej upodlającej sytuacji.

        Dostojewski w swoich badaniach nad ludzką naturą doszedł do wniosku, że jesteśmy w znacznej mierze irracjonalni i kapryśni oraz stale zmagamy się z pokusami. Tę prawdę wyraził już św. Paweł w I Liście do Koryntian w następujących słowach:

        „Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać – nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka. A zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło”. Św. Paweł, nawrócony oprawca (postać jak z powieści Dostojewskiego), też miał w sobie swoje biesy. Każdy z nas je ma, choć nie każdy chce się do tego przyznać.

        W genialnym fragmencie Notatek z podziemia ich bohater stwierdza, że chociażby utopia społeczna naprawdę powstała, on zbuntowałby się przeciw niej, bo chciałby mieć prawo dysponowania sobą samym. Nie chciał być trybikiem w maszynie.

        Religia, inaczej niż utopia, daje człowiekowi wolną wolę, a dobro ma być ostatecznie jego świadomym wyborem. Ten wybór wymaga ciągłej walki – człowiek bowiem stale miota się między dobrem a złem, miłością a egoizmem. Właśnie te zmagania nadają sens naszemu życiu.

Kacper Kita

Klub Jagielloński