Wydaje się, że Zachód, a przede wszystkim państwa europejskie, uznał, że najlepszą metodą ograniczenia finalnych kosztów wojny jest jej jak najszybsze zakończenie. Decyzja o zwiększeniu pomocy dla Ukrainy, w tym wysłaniu nowoczesnej zachodniej broni ciężkiej, jest prawdopodobnie efektem tej kalkulacji.

        Kalkulacje Ukrainy: zająć Krym, wywołać kryzys wśród rosyjskich elit

        Podstawowy cel Ukrainy w wojnie z Rosją był wielokrotnie komunikowany publicznie przez ukraińskich decydentów politycznych i wojskowych. Jest nim powrót do międzynarodowo uznawanych granic z 1991 r.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        To zaś oznaczałoby koniec okupacji terytoriów zajętych przez Rosjan nie tylko po 22 lutego 2022, ale także tych w wyniku działań wojennych z 2014 r., na czele z Krymem. Ponadto chodzi o zapewnienie takich warunków, w których Rosja nie będzie stanowić (przynajmniej tymczasowo) bezpośredniego zagrożenia militarnego dla Ukrainy, a więc granice z 1991 r. nie staną się tylko nową linią frontu.

        Ukraińska strategia wydaje się zakładać, że zadanie Rosji wystarczająco bolesnej klęski na polu bitwy będzie w stanie wygenerować na tyle poważny kryzys wewnątrz rosyjskich elit, że stopniowe odzyskiwanie utraconych terytoriów aż do granic z 1991 r. okaże się możliwe.

        Co ciekawe, tak zarysowana strategia jest niekiedy publicznie komunikowana niemal wprost przez ukraińskich decydentów, np. w wypowiedzi szefa ukraińskiego wywiadu wojskowego HUR, Kyryło Budanowa, czy wystąpieniu Sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, Oleksija Daniłowa.

        Według ukraińskich kalkulacji klęską militarną, która ma szanse wywołać pożądany szok wśród rosyjskich elit, jest odzyskanie kontroli nad Krymem. W praktyce miałoby się to odbyć w dwóch etapach.

        W pierwszym siły ukraińskie przeprowadzą kontrofensywę na południu kraju w celu odcięcia szlaków dostaw (zwłaszcza kolejowych) na Krym przez południe obwodu zaporoskiego. Są one kluczowe dla zaopatrzenia półwyspu i stacjonujących tam sił rosyjskich, szczególnie po październikowym ataku na Most Krymski, którego przepustowość została obniżona. Ukraińskie media wielokrotnie spekulowały, że priorytetowym celem takiej ofensywy byłby Melitopol, kluczowy węzeł drogowy i kolejowy w regionie.

        Drugi etap ukraińskich działań miałby polegać na konsekwentnym, możliwie kilkumiesięcznym osłabianiu sił rosyjskich na Krymie poprzez ataki na magazyny, sztaby, miejsca dyslokacji wojsk i porty. Działania te (podobnie jak wcześniej w Chersoniu) miałyby doprowadzić po pewnym czasie do sytuacji, w której Rosjanie albo byliby zmuszeni opuścić Krym, albo zostaliby na tyle osłabieni, że zajęcie półwyspu przez siły ukraińskie stałoby się możliwe.

        Perspektywa powodzenia ukraińskich planów pozostaje nieoczywista, jednak finalny sukces nie jest z góry przesądzony. Nawet sama Moskwa wydaje się dopuszczać taki rozwój wydarzeń, o czym świadczy chociażby budowa okopów i fortyfikacji na północy Krymu, a więc terytorium znacznie oddalonym od aktualnej linii frontu.

        Realności ukraińskim planom nie odmawiają także niektórzy zachodni wojskowi. Wśród nich warto wskazać chociażby byłego dowódcę sił USA w Europie, generała Bena Hoghesa, który uznał, że jest to scenariusz możliwy do zrealizowania w perspektywie końca lata. Konieczne jest spełnienie jednego fundamentalnego warunku – otrzymania przez Ukrainę niezbędnego wsparcia militarnego ze strony Zachodu.

Zachód – wsparcie Ukrainy tańsze niż koszty wojny

        Pomoc ze strony państw Zachodu jest jednym z istotniejszych czynników wpływających na przebieg działań wojennych na Ukrainie. Kijów przyznaje, że bez zachodniego wsparcia (w tym polskiego, które jest oceniane szczególnie wysoko) Ukraina nie mogłaby się najpierw obronić, a później przejść do kontrofensywy, której efekty widzieliśmy jesienią zeszłego roku.

        W początkowych miesiącach po wybuchu konfliktu można było spodziewać się ostrożnych i ograniczonych działań ze strony Zachodu, który przecież mierzył się z całą gamą negatywnych efektów wojny (inflacją, wzrostem cen energii itd.). Co więcej, te wymierne koszty mogły prowadzić do szybkiego zmęczenia Zachodu wojną i większej gotowości do ustępstw wobec Rosji.

        W ostatnim czasie obserwujemy działania odwrotne. Państwa zachodnie zgodziły się na zwiększenie dostaw pomocy dla Ukrainy, w tym rozszerzenie asortymentu o rodzaje broni, które jeszcze do niedawna były nieosiągalne, takie jak nowoczesne zachodnie czołgi.

        Zmiana zachodniego podejścia w zakresie wysyłki uzbrojenia wydaje się podyktowana ogólną zmianą kalkulacji Zachodu. Koszty wojny są faktycznie znaczne, ale koszty rosyjskiego zwycięstwa dla Zachodu byłyby zapewne większe, zarówno w wymiarze politycznym, jak i gospodarczym.

        Wygrana Rosji oznaczałaby znaczne polityczne osłabienie Zachodu i USA na całym świecie, a w szczególności wobec Chin. Dodatkowo wymuszałaby również konieczność zwiększenia zdolności obronnych, a co za tym idzie, wydatnego zwiększenia wydatków na obronność. Wszystko to w warunkach dalszej inflacji, wysokich cen surowców i energii oraz potencjalnie nowej masowej fali uchodźców z Ukrainy.

        Z drugiej strony koszt pomocy Ukrainie jest niewielki, zwłaszcza w porównaniu z poprzednimi dużymi wojskowymi działaniami USA w Iraku (ok. 2 bln dol. – średnio ok. 250 mld rocznie) i Afganistanie (ok. 2,3 bln dol. – średnio ok. 115 mld rocznie). Według danych Pentagonu w ciągu roku, od początku pełnowymiarowej rosyjskiej agresji, USA udzieliły Ukrainie pomoc wojskową w wysokości około 30 mld dol., co czyni wojskowe zaangażowanie Stanów na rzecz Ukrainy jednym z bardziej efektywnych finansowo ze względu na rezultaty i brak bezpośredniego zaangażowania w wojnę żołnierzy państw Zachodu.

        Biorąc pod uwagę wszystkie te czynniki, można stwierdzić, że Zachód, a przede wszystkim państwa europejskie, uznał, że najlepszą metodą ograniczenia finalnych kosztów wojny jest jej jak najszybsze zakończenie. Decyzja o zwiększeniu pomocy dla Ukrainy, w tym wysłaniu nowoczesnej zachodniej broni ciężkiej, jest prawdopodobnie efektem tej kalkulacji.

        Tłumaczy ona również, dlaczego unijni urzędnicy, tacy jak Josep Borrell, czy zajadli krytycy rządów Prawa i Sprawiedliwości, tacy jak Guy Verhofstadt, tak pochlebnie wypowiadali się o polskich działaniach w sprawie szkolenia ukraińskich żołnierzy i przekazania czołgów Leopard.

        Zachód najwyraźniej stwierdził, że dostarczenie Ukrainie sprzętu niezbędnego do przeprowadzenia skutecznej ofensywy jest najlepszą inwestycją w szybkie zakończenie wojny i ograniczenie kosztów z nią związanych. Polskie działania wpisują się w ten plan doskonale.

        Co więcej, ciężki sprzęt i środki precyzyjnego rażenia o zasięgu większym niż dotychczas przekazywane przez Zachód są kluczowe dla powodzenia ukraińskiej ofensywy na południu kraju i dalszego osłabiania sił rosyjskich na Krymie. Decyzja o ich przekazaniu Ukrainie świadczy zatem o tym, że Zachód również stawia na taki rozwój wydarzeń jako metodę osiągniecia swojego celu – możliwie najszybszego zakończenia wojny przegraną Rosji.

Niemiecki kij w europejskim mrowisku

        Oczywiście w tej beczce europejskiego miodu jest jedna łyżka niemieckiego dziegciu. Analizując ostatnie posunięcia Berlina w kontekście przekazania Ukraińcom czołgów Leopard, można wysnuć wniosek, że niemiecki rząd stawia na scenariusz zamrożenia konfliktu.

        Dla Niemiec (w ich własnej ocenie) klęska Rosji doprowadziłaby do sytuacji, w której wypracowywany latami model gospodarczy i polityczny RFN musiałby ulec znaczącej korekcie. Kijów bez zachodniego wsparcia byłby prawdopodobnie mniej stanowczy w swoim dotychczasowym stanowisku odrzucającym możliwość zawarcia rozejmu z Rosją bez uprzedniego odzyskania utraconych terytoriów.

        Wydaje się, że ta odmienność wizji optymalnego zakończenia konfliktu była pierwotną przyczyną niedawnych napięć między Niemiec a pozostałymi państwami Zachodu. Pole manewru Berlina jest jednak bardzo ograniczone – musi on uwzględniać nie tylko naciski i działania sojuszników z NATO, ale również nastroje niemieckiego społeczeństwa bardziej skorego do pomocy Ukrainie i bardziej emocjonalnie podchodzącego do całego konfliktu niż biznesowo-polityczne niemieckie elity, które dokonują chłodnych kalkulacji.

        Jednocześnie należy pamiętać, że wokół zachodniego wsparcia ciągle trwają polityczne targi, w które zaangażowani są wszyscy ich uczestnicy. Ukraina w swojej narracji formułowanej na potrzeby zagraniczne podkreśla, że Zachód pomaga za mało, a sytuacja jest zła; próbuje tym samym wywrzeć presję na zwiększenie dostaw (co ciekawe, wewnętrzny dyskurs ukraiński różni się od narracji stosowanej przez Kijów na zewnątrz kraju).

        Stany Zjednoczone próbują natomiast wymusić na Ukrainie niezbędne reformy, których realizacji domagają się od lat, i wykorzystywać do tego kwestie dostaw broni. Warszawa stara się wzmocnić swoją pozycję wobec Berlina, Niemcy próbują zaś temu zapobiegać.

        Przykłady można mnożyć. Powyżej wspomniane działania wpływają na implementację przyjętej przez Zachód kalkulacji, jednak każdorazowo powinny być oceniane w szerszym kontekście. W przeciwnym razie ryzykujemy zapoznaniem strategicznej wizji na rzecz taktycznych rozgrywek, które są jedynie jej elementem.

Kalkulacja Rosji – gra na czas vs. gra o wszystko

        W przypadku Rosji strategiczny cel pozostaje bez zmian. Jest nim nadal podporządkowanie sobie Ukrainy i uniemożliwienie Kijowowi przyjęcia roli geopolitycznej alternatywy rozwoju dla innych krajów postsowieckich. Tym, co zmienia się w czasie, są metody, jakimi Moskwa próbuje ten fundamentalny dla siebie cel zrealizować.

        Rosja wydaje się stawiać na rozwiązania, które umożliwią pauzę strategiczną w konflikcie. Jej cel to:

        a) uzyskanie takich zdobyczy terytorialnych, aby można je było przedstawić na użytek opinii publicznej w Rosji jako zwycięstwo militarne;

        b) odbudowanie własnego potencjału militarnego;

        c) powrót do działań wojskowych w warunkach słabszej i bardziej podzielonej Ukrainy działającej z mniejszym wsparciem ze strony Zachodu.

        Z tej właśnie perspektywy można intepretować próby zajęcia obwodów donieckiego i łuhańskiego latem zeszłego roku, zaś zimą – próby doprowadzenia do kryzysu energetycznego na Ukrainie poprzez atakowanie infrastruktury energetycznej. Obecnie w tym samym kluczu można analizować długo oczekiwaną ofensywę rosyjską, która miałaby uniemożliwić Ukraińcom przeprowadzenie ich własnej ofensywy i jednocześnie zmusić Kijów do rzucenia do boju swoich rezerw.

        Jednocześnie brak transparentności rosyjskiego systemu politycznego i ograniczone grono osób, które podejmują kluczowe decyzje (jak pokazał ostatni rok, często na podstawie zafałszowanego obrazu sytuacji), powodują, że precyzyjne odtworzenie rosyjskiej kalkulacji jest trudniejsze niż w przypadku znacznie bardziej transparentnej Ukrainy lub państw Zachodu. Niemniej można nakreślić cztery główne możliwe warianty rosyjskich działań.

1. Rosja intensyfikuje działania ofensywne w Donbasie

        Wariant ten zakłada, że Moskwa nadal będzie grała na przejęcie kontroli nad całością obwodów donieckiego i łuhańskiego oraz próbowała wykorzystać potencjalne ukraińskie klęski do wymuszenia zawieszenia ognia. W praktyce oznaczałoby to zwiększenie intensywności obecnych działań, które, jak pokazują nieudane próby zajęcia Bachmutu czy Wuhledaru, póki co nie są w stanie zapewnić nawet taktycznych sukcesów.

2. Rosja przeprowadza ofensywę na kierunku charkowskim

        W tym scenariuszu Moskwa przeprowadza ofensywę ze swojego terytorium na obwód charkowski i stwarza zagrożenie nie tylko dla drugiego największego miasta na Ukrainie, Charkowa, ale również dla sił ukraińskich walczących na północy Donbasu. Taki wariant niesie jedynie ograniczone ryzyka, a potencjalnie jest w stanie istotnie wpłynąć na dynamikę konfliktu w przypadku powodzenia rosyjskich działań.

3. Rosja przeprowadza ofensywę z Białorusi

        Jest to scenariusz dający Moskwie największe korzyści w przypadku sukcesu, ale też stwarzający dla niej największe ryzyko. Rosja mogłaby podjąć jeszcze raz próbę zajęcia Kijowa lub przeprowadzić ofensywę bardziej na zachód w celu odcięcia zachodnich dostaw dla Ukrainy. W przypadku sukcesu Rosja może liczyć na wywołanie paniki na Ukrainie i zwiększoną gotowość niektórych państw Zachodu do wsparcia propozycji korzystnego dla Rosji rozejmu.

        Jednocześnie w przypadku braku powodzenia tych działań (ze względu na trudne warunki terenowe i klęskę lepiej przygotowanych kadrowych jednostek rosyjskich na kierunku kijowskim rok temu) Rosja ryzykuje przeniesieniem walk na terytorium Białorusi, co mogłoby grozić wybuchem społecznym w tym kraju i otworzeniem się nowego frontu dla Rosji.

4. Rosja nie przeprowadza kolejnej dużej ofensywy i dalej koncentruje się na celach taktycznych na Donbasie

        Wariant ten również nie jest wykluczony. Na jego korzyść może przemawiać to, że nawet bez przeprowadzania ofensywy Rosja wymusza na Ukrainie rozproszenie swoich sił wzdłuż całości granic z Białorusią i Rosją, co i tak osłabia zdolności Kijowa do koncentracji sił i przeprowadzenia własnej ofensywy.

        Wybór tego wariantu oznaczałby, że Rosja i jej armia są obecnie słabsze niż mogłoby się wydawać, a Moskwa nie chce podejmować ryzykownych działań lub też obawia się negatywnych konsekwencji kolejnej dużej mobilizacji (ryzyko niepokojów społecznych, negatywny wpływ na gospodarkę i tak osłabioną sankcjami). Za takim scenariuszem przemawia również rosnący marazm kremlowskich elit, widoczny np. w niedawnym przemówieniu prezydenta Putina przed Zgromadzeniem Federalnym.

        Trudno stwierdzić, który z powyższych wariantów ostatecznie został lub zostanie wybrany na Kremlu. Najmniej prawdopodobne wydaje się obecnie uderzenie z terytorium Białorusi, jednak i ten wariant jest brany pod uwagę przez Kijów jako prawdopodobny.

        To, jak będzie przebiegała wojna na Ukrainie w drugim roku jej trwania, będzie wypadkową zarysowanych powyżej scenariuszy. Kluczowymi kwestiami, jakie na nie wpłyną, są kształt i przebieg możliwej rosyjskiej ofensywy oraz dostawy zachodniej pomocy wojskowej dla Ukrainy – kiedy i w jakiej ilości dana pomoc zostanie dostarczona i czy faktycznie umożliwi ona Kijowowi przeprowadzenie skutecznej ofensywy na wiosnę. Wówczas szanse na powodzenie ukraińskiej kalkulacji znacząco by się zwiększyły i bardziej realną stałaby się perspektywa końca wojny jeszcze w tym roku.

        Z drugiej strony możliwe jest pojawienie się „czarnych łabędzi”, które mogą przenieść ciężar konfliktu na inne obszary. Potencjalnie taki charakter niespodziewanej zmiennej może mieć decyzja o nowej rosyjskiej ofensywie z terytorium Białorusi i włączeniu do wojny sił białoruskich. W takim scenariuszu wojna również mogłaby się relatywnie szybko skończyć, a potencjalne niepokoje społeczne na Białorusi mogłyby wywołać wśród rosyjskich elit efekt podobny do tego, jaki Ukraińcy zakładają w przypadku zajęcia Krymu.

        Nie jest również wykluczone, że Rosja w obliczu klęsk na froncie zdecyduje się na asymetryczne, niekonwencjonalne zagrania, np. użycie taktycznej broni jądrowej na Ukrainie/przeprowadzenie prób z bronią jądrową lub ograniczony atak na jedno z państw NATO, co spowoduje deeskalację przez eskalację i wymuszenie na Zachodzie rozejmu kosztem Ukrainy.

        Niemal pewne jest, że po zimowych miesiącach lokalnych walk, niekiedy bardzo krwawych i intensywnych, ale mimo wszystko odbywających się w skali taktycznej, można się spodziewać intensyfikacji działań wiosną i latem. Nie jest przesądzone, czy przyniosą one koniec wojny w tym roku, jednak taki scenariusz uznaje się za prawdopodobny. Powinniśmy brać go pod uwagę w kontekście wyzwań i możliwości, jakie mogą pojawić się wówczas dla Polski.

Jan Smuga

za Klub Jagielloński