– Od początku rządów PiS finanse publiczne pełniły rolę służebną wobec filozofii politycznej Kaczyńskiego.

– Po konwencji PiS refleksem wykazało się tylko dwóch polityków – Władysław Kosiniak-Kamysz i Sławomir Mentzen. PO jak zawsze jest ślamazarne.

– Spór o 800 Plus nie toczy się o kwoty, słupki i procenty, lecz o filozofię redystrybucji i wizję społecznego solidaryzmu lub jego braku.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

– Jeżeli opozycja chce w tej kampanii coś zdziałać, to powinna przedstawić spójną wizję rządzenia państwem, a nie skupiać się na fragmentach.

        Jeszcze w marcu, w rozmowie z serwisem Business Insider, minister finansów Magdalena Rzeczkowska stwierdziła jasno: „Nie możemy w nieskończoność dokładać nowych zadań i wydatków”, zaprzeczając, że toczą się wewnętrzne rozmowy w sprawie waloryzacji 500 Plus. Mimo to – dwa miesiące później, na weekendowej konwencji PiS-u – Jarosław Kaczyński zapowiedział od nowego roku wzrost świadczenia do wysokości 800 zł. Czy położenie na stole ponad 60 mld zł zapewni PiS-owi trzecią kadencję?

        Sytuacja minister Magdaleny Rzeczkowskiej przypomina tę, w której znalazła się Teresa Czerwińska, kiedy przed wyborami 2019 r. otrzymała od Jarosława Kaczyńskiego zadanie znalezienia finansowania na „piątkę Kaczyńskiego”. Nie po raz pierwszy więc minister finansów staje się wykonawcą zadań nakreślonych przy Nowogrodzkiej.

        Od początku rządów Prawa i Sprawiedliwości finanse państwa pełnią rolę służebną wobec filozofii politycznej Jarosława Kaczyńskiego, a ta w tym obszarze była klarowna – polityka prorodzinna to nie polityka socjalna, a publiczne świadczenia są należne każdemu bez względu na poziom dochodów. Prorodzinność, a nie sama tylko pro-demograficzność – ze względu na przyjęte narzędzia polityki – stała się tym samym jednym z najważniejszych motywów przewodnich rządów PiS.

        I chociaż większość Polaków w 2015 roku kupiła tę filozofię, to perła w jej koronie, czyli program 500 Plus od tego czasu istotnie się rozrósł. W 2016 roku kosztował on ponad 17 mld zł przy wielkości budżetu państwa na poziomie 350 mld zł. W kolejnych latach koszty programu skoczyły do wysokości ponad 40 mld zł.

        Polityka jest roztropną troską o dobro wspólne. Dążymy do budowy podmiotowej Rzeczypospolitej realizującej wskazania katolickiej nauki społecznej. W tym celu tworzymy niepartyjne, chadeckie środowisko polityczne, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

        Zapowiedziana przez Jarosława Kaczyńskiego waloryzacja oznacza dalszy wzrost- do ok. 65 mld zł, chociaż na dokładniejsze wyliczenia trzeba będzie jeszcze poczekać. Jeżeli przyjmiemy rządowe założenia, że dochody budżetu państwa w 2023 r. wynosić będą ok. 604 mld zł, to zwaloryzowane świadczenie przekroczy 10% całego budżetu , w porównaniu do ok. 7%, kiedy program był wprowadzany.

        Chociaż dziś realna wartość 500 Plus to ok. 360 zł, to widać wyraźnie, że zapowiedziana przez prezesa PiS zmiana nie jest tylko waloryzacją, ale faktycznym podniesieniem kwoty świadczenia.

Przez ostatnie lata wokół 500 Plus narosło wiele mitów, które prostowane były przez kolejne badania socjologów. Jednak nie można uciec od pytania, czy kraj wciąż na dorobku, z niskim poziomem wydatków publicznych choćby na szkolnictwo powinien przeznaczać aż 10% swojego budżetu na program prorodzinny, osiągając proporcje wyższe niż w bogatych krajach Zachodu?

        A co za tym idzie, czy PiS mający wizerunek partii, która realizuje swoje postulaty, tym razem nie przelicytuje, a wizja wzrostu świadczenia paradoksalnie nie przerazi wyborców tak, jak chciała tego opozycja już w 2015 r., wieszcząc załamanie się państwowego budżetu?

        Błędem byłoby jednak zakładać, że polityczna rozgrywka toczy się o kwoty, słupki i procenty. Toczy się o filozofię redystrybucji i wizję społecznego solidaryzmu lub ich braku. Trudno jednak wśród politycznych liderów dostrzec takich, którzy by to rozumieli i potrafili opowiedzieć własną polityczną wizję przez pryzmat nie poszczególnych punktów programu, ale pewnej spójnej narracji o tym jak ich zdaniem wyglądać powinno państwo i społeczeństwo.

        Wydaje się, że po konwencji PiS-u refleksem wykazało się tylko dwóch ludzi – Władysław Kosiniak-Kamysz i Sławomir Mentzen, którzy od dłuższego czasu dość spójnie wykładają swoją polityczną filozofię, bardziej niż PiS-owi odbierając tlen jak zawsze ślamazarnej Platformie Obywatelskiej. PiS-owi udało się upiec dwie polityczne pieczenie na jednym ogniu: z jednej strony zagonić w medialny kozi róg PO, z drugiej zaś wbić kij w opozycyjne mrowisko, zmuszając jej liderów do wzajemnych potencjalnych przepychanek.

        Brak politycznego refleksu oraz programowych postulatów wynikających z szerszej wizji to największy deficyt dużej części opozycji, która nie potrafi w momencie pojawienia się wyborczego postulatu partii rządzącej wpłynąć na jego ocenę przez niezdecydowanego wyborcę.

        Czy waloryzacja 500 Plus jest dobra czy zła? Bez kontr-narracji największej partii opozycyjnej, PiS zapewne zgarnie sondażową premię bez większego trudu. A szkoda, bowiem dyskusja o prawdopodobnie najważniejszym postulacie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości naprawdę by się przydała.

        W kwietniu na łamach „Dziennik Gazeta Prawna” mogliśmy przeczytać omówienie sondażu United Surveys, który sprawdzał, jakie zdaniem badanych są najważniejsze zagadnienia wpływające na wynik wyborów. W kolejności ważności wygrywały transfery, usługi publiczne i kwestie bezpieczeństwa. Jedynie 5% ankietowanych wskazywało, że wpływ na wynik wyborów ma krytyka politycznych oponentów.

        Dwa z trzech punktów bardzo mocno zostały na weekendowej konwencji Prawa i Sprawiedliwości zagospodarowane. Z jednej strony bezpośrednie transfery gotówkowe do rodzin, z drugiej hasło „największej lądowej armii Europy” i ogromne wydatki zbrojeniowe.

        Na ten moment to mocne filary, na których PiS wydaje się stawiać dalszą część swojej kampanii, być może uzupełniając ją o akcenty z najbardziej palących tematów dotyczących usług publicznych, uszczegóławiając chociażby ogólnikowe postulaty „przyjmowania perspektywy pacjenta” z wystąpienia ministra zdrowia Adama Niedzielskiego.

***

        Jeżeli opozycja chce w tej kampanii jeszcze coś zdziałać, to zamiast skupiać się na fragmentach, musi dojrzeć cały obraz. Inaczej PiS po raz kolejny wygra, stając się beneficjentem przekonania wyborców, że jako jedyny wie, czego chcą. No może nie tak całkiem jedyny. Wiemy przecież, że opozycja nie chce PiS-u. To jest już coś, prawda?

za Klub Jagielloński

Bartosz Brzyski