Polscy przedsiębiorcy i społeczni w zaborze pruskim wygrali rywalizację z Niemcami, ponieważ korzystali z tych samych “niemieckich” praw. Czy teraz, żeby uzyskać te same możliwości konkurowania, znowu musimy utracić niepodległość?

Jest mnóstwo przyczyn nadchodzącej klęski – utraty niepodległości – i mnóstwo mądrych diagnoz. Naturalną siłą rzeczy diagnozy formułowane są przez ludzi piśmiennych, a nierzadko wykształconych, i przez polityków, których twarze są twarzami porażki, ich idei i Polski.
Zdumiewająca jest zgodność ich diagnoz – to niedojrzały naród, nie wiadomo czemu, rzuca się w przepaść superpaństwa europejskiego pod wodzą Niemiec. I, nie wiadomo dlaczego, może dla pizzy w Jagodnie, odrzuca patriotyczną elitę, a wybiera Tuska, tego …. sami wiecie.
Te dwie grupy, ludzi piśmiennych i polityków (z naszej „prawej” strony) łączy jedno – ży/ją/li z naszych pieniędzy, wypracowywanych w pocie czoła. Z trudu pracowników i przedsiębiorców. Z pieniędzy nas wszystkich. Oni nazywają to pieniędzmi państwowymi.
Nie przyłączę się tego fałszującego chóru. To patriotyczne elity i obóz odchodzącej władzy przyczyniły się do takiego stanu rzeczy. To ich przeuczona głupota i nieudolność w zarządzaniu państwem do tego doprowadziły.
Po pierwsze, poprzez utratę milionów obywateli dla idei niepodległego państwa polskiego, które powinno być dla nich opłacalne.
750 000 polskich obywateli zadłużonych we frankach szwajcarskich (z rodzinami ok. 2 mln) mogło odetchnąć, po 15 latach walki z bankami i niemocą państwa polskiego, dopiero po wyroku TSUE – Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. (Węgry Victora Orbana rozwiązały problem od razu, z korzyścią dla własnych obywateli, a nasi politycy gadali, gadali, gadali i nic nie zrobili wbrew bankom.)
2 mln polskich przedsiębiorców (z rodzinami ok. 5 mln) czuje, że jest we własnym państwie dyskryminowane w stosunku do przedsiębiorców zagranicznych.
Od czasu aresztowania Romana Kluski w roku 2002 za to, że nie chciał przegrać rywalizacji z konkurencją zagraniczną i postanowił przechytrzyć polskie prawo, skonstruowane tak, żeby konkurencja zagraniczna musiała zwyciężyć, nic się nie zmieniło.  Nic nie zmieniło się w myśleniu ludzi zarządzających naszym biednym państwem.
Przedsiębiorcom zafundowano Nowy Ład i horrendalnie wysoką składkę zdrowotną. Utrzymano też 48%(!) haracz od każdego zatrudnionego pracownika. Państwa polskiego nie interesuje dochód przedsiębiorcy i podatek od tego dochodu. Stepowe państwo polskie jest zainteresowane ściąganiem haraczu za pozwolenie na osiągnięcie dochodu. Za możliwość działania.
W państwach kręgu cywilizacji łacińskiej, o której tak pięknie rozprawiają uczone autorytety naukowe i moralne po naszej „prawej” stronie, a nawet europoseł Jaki, podatki i ubezpieczenie społeczne przedsiębiorca płaci dopiero po osiągnięciu określonego dochodu. A ZUS wynosi nie 48%, ale 12% (Anglia) lub 20% (Niemcy). W II Rzeczpospolitej ubezpieczenie społeczne stanowiło 16% pensji.
Zarazem państwo polskie dofinansowuje wielomilionowymi kwotami i zwolnieniami podatkowymi światowe korporacje, chcące utworzyć w naszym państwie kolejną montownię lub centrum logistyczne. Bo chce zatrudnić kilkadziesiąt/kilkaset osób.
Zarazem państwo polskie samo omija większość obciążeń narzucanych polskim producentom, soli ziemi. Urzędy skarbowe na potęgę zatrudniają stażystów, opłacanych finalnie przez nas, obywateli. To samo dotyczy policji. Telewizja Polska TVP nikogo nie zatrudnia, współpracując z jednoosobowymi firmami, żeby nie płacić ZUS i podatków od nich. Opisałem to kiedyś.
Kwintesencją tego nowego, patriotycznego państwa w wersji PiS, była Mateusza Morawieckiego próba uczynienia z Polski wielkiego czebola, na wzór koreański.  Zarządzać nim miała za odpowiednią prowizję jedna dobrze opłacana administracja, a my wszyscy mieliśmy „zapierdalać za garstkę ryżu” (przepraszam, tylko cytuję) i klaskać na patriotycznych uroczystościach ku czci  naszych wielkich przywódców.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości nie przekonał do tej wizji większości polskich obywateli. Nie tylko wymienionych powyżej. Nie przekonał również mnie. Dlatego przegrał. Pozostawia po sobie państwo zdewastowane, zadłużone i narażone na wrogie przejęcie.
Nasi przodkowie, odzyskujący w roku 1918 niepodległość po 200 latach od jej utraty byli mądrzejsi. Jednak to dopiero utrata niepodległości przyczyniła się do odzyskania przez nich rozumu. W tym uroczystym dniu, 11 listopada, nie żartuję. Już wyjaśniam. Gdybyśmy my, przedsiębiorcy, mieli w ostatnim 30-leciu te same prawa co nasi konkurenci w Niemczech i Anglii, to bylibyśmy teraz państwem kwitnącym. I wygralibyśmy rywalizację gospodarczą i społeczną, jak dokonali tego nasi przodkowie w zaborze pruskim.
Polscy przedsiębiorcy i społecznicy w zaborze pruskim wygrali wojnę z przedsiębiorcami  pruskimi/niemieckimi, ponieważ chroniły ich te same niemieckie prawa. Prawa, których nie byli w stanie wprowadzić w niepodległym jeszcze państwie. Przeczytajcie ten akapit jeszcze raz, ze zrozumieniem, proszę. Może utrata niepodległości, żeby zmądrzeć, nie będzie konieczna.
Jan Azja Kowalski
PS. Pytajnik w tytule napisałem ołówkiem. Każdy z Was dysponuje długopisem, którym może go utrwalić i gumką, którą może go wymazać.
Jan A Kowalski, rocznik 1964. Od roku 1983 działacz Liberalno-Demokratycznej Partii Niepodległość, od 1985 redaktor „małej” Niepodległości (ps. Azja Tuhajbejowicz). Autor „Dziur w Mózgu” i „Wojny, którą właśnie przegraliśmy”.