Nowa Huta pod Krakowem, zaplanowane przez komunistów miasto bez Boga, jako miasto na wskroś sowieckie, jako symbol głębokiego sowieckiego komunizmu, miało stać się przeciwwagą dla starego, historycznego Krakowa – symbolu wiary i polskości.
Kraków to była stolica Polski i zarazem przez wieki siedziba Królów Polskich. Kraków to miasto, które dalej przez wielu Krakusów uważane jest za stolicę Polski, to miasto, które zostało oszczędzone przez przechodzące kataklizmy, najazdy barbarzyńców i wszelkie zawirowania dziejowe.
Po wymordowaniu w czasie i po ll wojnie światowej polskiej elity, polskiej inteligencji, a także ostatnich żołnierzy wyklętych sprzeciwiającym się nowej władzy sowieckiej, nowemu ładowi powojennemu, droga do tworzenia z Polski czegoś na modłę społeczeństwa sowieckiego stała otworem.
Nawet polskie podręczniki szkolne wiedzy o społeczeństwie z przedmiotem “Wychowanie obywatelskie” używane w szkołach jeszcze w latach 70 nauczały, że nowe miasta polskie, jak budowana Nowa Huta, w końcu – dzielnica Krakowa od podstaw miało być: “Polską drogą do komunizmu, do którego polskie społeczeństwo jeszcze nie dojrzało tak jak społeczeństwo radzieckie, ale wkrótce osiągnie ten etap”!
Wielka inwestycja tuż pod Krakowem, to jedno z założeń planu sześcioletniego, poprzedzona szeroką propagandą, przyciągała tysiące młodych ludzi z całej Polski. Wszyscy oni świadomie byli wychowywani na człowieka sowieckiego, a Polska Rzeczpospolita Ludowa miała być państwem “ludu pracującego miast i wsi”. Tak więc Nowa Huta – nowa dzielnica Krakowa miała być “wzorcowym osiedlem przyszłości”. Dzielnicą, gdzie nie ma miejsca dla Boga i Kościoła.
Nowa Huta rosła, powstawały nowe ulice, nowe nazwy ulic, nadawano im… a jakże, imiona wielkich bolszewickich działaczy i ideologów. I właśnie u zbiegu ulic Marksa i Majakowskiego 17 marca 1957 r. stanął… krzyż. Krzyż bardzo skromny – prosty, drewniany poświęcony przez krakowskiego biskupa.
Komuniści o dziwo pozwolili na postawienie tego symbolu wiary i chrześcijaństwa, ba, obiecali, że pozwolą na budowę kościoła! Lecz to był tylko wybieg.
W końcu władzom zaczął bardzo przeszkadzać ten krzyż wkomponowany już w Nowohucki krajobraz, widok drewnianego symbolu wiary katolickiej był nie do zniesienia sowietyzujacym Polskę działaczem. Tak to i 27 kwietnia 1960 r. po trzech latach od postawienia świętego krzyża podjechała koparka w celu jego usunięcia. Społeczeństwo Nowej Huty spodziewając się tego niegodnego czynu ze strony władz było przygotowane na ten barbarzyński czyn, dlatego stanęło zdecydowanie w obronie symbolu wiary.
Doszło do walki z policją. Polska się krew, było wielu rannych obrońców krzyża, a także milicjantów. Milicja użyła gazu wzawiącego, armatek wodnych, pałek a nawet ostrej amunicji, na szczęście tylko raniąc obrońców krzyża. Walki trwały do 3 nad ranem. Akcją dowodził osobiście wysłany z Warszawy z ramienia PZPR sekretarz tej partii Zenon Kliszko. Komenda Wojewódzka w Krakowie wysłała aż dwa plutony ZOMO. Komuniści widząc determinację wiernych odwołali akcję, wycofując milicję. Krzyż, mimo, że już wykopany, został obroniony i osadzony w tym samym miejscu ponownie. Od tego momentu społeczność katolicka postanowiła pilnować tego świętego symbolu. Krzyż pozostał, ale w miejscu gdzie miał stać kościół zbudowano szkolę tak zwaną “tysiąclatkę”, według przyjętego planu budowy szkół na rocznicę “tysiąc lat państwa polskiego”. Planowany w tym miejscu, początkowo przecież obiecany przez władzę kościół powstał, tuż obok w 2001 r. Tak więc wizja miasta komunistycznego, miasta bez Boga upadła!
Wcześniej natomiast w 1977 r. powstał w innym miejscu Nowej Huty kościół pod wezwaniem Matki Boskiej Królowej Polski – “Arka Pana”. Było to możliwe pod patronatem biskupa krakowskiego księdza biskupa Karola Wojtyły. Ksiądz biskup Karol Wojtyła patronował i stawał w obronie budowy kościoła aż do ostatecznego ukończenia.
Natomiast Krzyż Nowohucki stał się po latach symbolem nowej dzielnicy Krakowa i Polski, która obroniła się przed bolszewicką ideologią. Sprawiły to niezwykłe okoliczności postawienia i obrony krzyża oraz powiązanie go z postacią Świętego papieża Jana Pawła II, który po latach odwiedził to miejsce podczas pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny. Wtedy 9 czerwca 1979 r powiedział w Krakowie – Mogile: “Od krzyża w Nowej Hucie zaczęła się nowa Ewangelizacja. Niegdyś ojcowie nasi na różnych miejscach naszej ziemi stawiali krzyże na znak, że dotarła do nich już Ewangelizacja, że rozpoczęła się Ewangelizacja i trwa niezmiennie. Z tą myślą podstawiono też ów pierwszy krzyż w podkrakowskiej Mogile w pobliżu Nowej Huty. Kiedy postawiono obok tego miejsca nowy drewniany krzyż, było to już w okresie Millenium. Otrzymaliśmy znak, że na progu nowego tysiąclecia, że na te nowe czasy i te nowe warunki wchodzi na nowo Ewangelia. Że rozpoczęła się nowa Ewangelizacja, jak gdyby druga, a przecież ta sama co pierwsza. Wciąż trwa choć zmienia się świat. Ta podstawowa prawda o życiu ducha ludzkiego, która wyraża się poprzez krzyż nie odchodzi w przeszłość”.
Broniący wtedy w Nowej Hucie krzyża rozumieli to dokładnie. Rozumieli to też nawet komuniści, bo mimo, że wtedy po obu stronach polała się krew, wielu obrońców krzyża nie tylko raniono, ale też represjonowano, wsadzano do więzień, aresztów i nakładano kary pieniężne. Chociaż wiele osób pozwalniano z pracy i wydalono z miasta, głównie z hoteli robotniczych, a ponad 100 milicjantów i ZOMO było rannych, to jednak krzyż pozostawiono na miejscu.
Co mamy teraz ?! – mimo, że, jak zapewniają nas zewsząd – mamy demokrację i wolność wyznania, to faktycznie dąży się do wyeliminowania wiary katolickiej, dąży się do opiłowania katolików i ścina się krzyże, niszczy się symbole religijne, takie same jak ten z Nowej Huty, z takim poświęceniem broniony i obroniony. Komuniści w złowrogim ustroju totalitarnym nie odważyli się zniszczyć symbolu polskiego katolicyzmu, wiedzieli skąd się wywodzą, rozumieli duszę Polska. Teraz trudno, szczególnie młodym to wytłumaczyć, jeszcze trudniej im coś z tego zrozumieć. Idzie nowe, niewiadome i może bardziej ciekawe, pełne niespodzianek i nieznanych, acz w nadziei miłych doznań. To w tę stronę zwrócone są oczy “ostatniego pokolenia”, które porzucając wiarę w Boga może być rzeczywiście ostatnim pokoleniem. Ale któż by się tym przejmował?!

Jerzy Rozenek



PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU