Też tak macie? Z początkiem marca, wydaje się mi, że zima się nigdy, ale to przenigdy, nie skończy, a opowieści o wiośnie, są właśnie – tylko opowieściami. Takie mrzonki, jak te, że w końcu staniemy się bogaci, bo wygramy w grę liczbową. A ci co na tę wygraną czekają, zupełnie, ale to zupełnie nie przyjmują tego, że każda loteria to zwykły biznes naciągania dużej ilości (im więcej tym lepiej) ludzi, nęconych chęcią szybkiego wzbogacenia się. Ciach, prach, i już. Wczoraj bidulka, dzisiaj bogacz. Bogacz, ale dalej biedny. Pierwszy, a zarazem ostatni raz spotkałam osobę, która wygrała znaczną sumę pieniędzy. Tak dużą, że postanowiła zwolnić się z pracy i nigdy w życiu już więcej nie pracować. Też bym tak chciała, tylko ja bym wtedy w końcu robiła to co zawsze chciałam robić, a tylko samo życie wymusiło na mnie zarabianie na chleb (nie tylko mój, ale i mojej rodziny) robieniem czegoś co przynosiło pieniądze na chleb na stół, a nie tylko przyjemności.

No cóż, wielu z nas tak ma. Nie należy jednak z tego robić tragedii, bo może to tylko taka przykrywka, i tylko nam się wydaje, że jesteśmy stworzeni do czegoś innego, gdybyśmy tylko nie musieli ciężko zarabiać na chleb. A potem jak nie musimy, to i tak nic nam nie wychodzi. A ta osoba, jedyna, którą znałam, która wygrała znaczną sumę pieniędzy, na odchodne postawiła swoim współpracownikom kawę i muffina. Już mniej chyba nie mogła. Nie bardzo rozumiem, po co się w ogóle starała? Ale moich kanadyjskich współpracowników to wcale nie zdziwiło – uważali, że to ładnie z jej strony. Naprawdę? A mnie zdziwienie nie minęło do dzisiaj.

I kiedy już mi się wydawało, że zwały śniegu w podjeździe, na ulicy i na ciągle nieodśnieżonych przez miasto chodnikach (tak źle z odśnieżaniem nigdy jeszcze nie było w Toronto) zaczęły znikać pod wpływem plusowej temperatury, to masz babo placek. Jakiś spóźniony clipper z Alberty nas zaatakował. Co prawda oszczędził (jak na razie) nam silnego wiatru i śniegu (a zapowiadali, śnieg – znów się pomylili), ale zimno zrobiło się na powrót. Zimno i ślisko, bo woda z topniejącego śniegu zamarzła ponownie na kość. I jak tu się cieszyć? I z czego? A ten clipper a Alberty, to pogodowe załamanie (takie charakteryzujące się szybkim napływem powietrza z prowincji Alberta tworzącego niż barometryczny. Na całe szczęście taki clipper z reguły odpuszcza po kilku dniach. Więc może już wkrótce nadzieja znów wejdzie w nas. A na razie dzisiaj (sobota 1 marca), w nocy ma być w Toronto -17, a jutro w niedzielę -18. Te temperatury z wiatrem będą odczuwalne jako bliskie -30. A to już marzec przecież. Taki clipper z Alberty z reguły nawiedza nas wcześniej niż marzec. Tworzy się on kiedy cieplejsze powietrze znad Pacyfiku zderza się z zimny powietrzem z gór Skalistych. No cóż, pewnie i ten Alberta clipper czekał na prezydent Trumpa, żeby zadeklarował koniec ocieplenia klimatu. Zadeklarował i już: zima do nas wróciła. I to jaka. Końca nie widać.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Michalinka, 1 marca, 2025