Polska się zmieniła, coraz więcej dzieci i to szczęśliwych dzieci.  Jeszcze kilka lat temu przyjeżdżałam  z Niemiec i dziwiłam się –  na ulicy rzadko widziało się kobietę w ciąży, kobietę z wózkiem niemowlęcym. Na osiedlu było cicho, młodzież wyjechała za pracą, dzieci nie było. Młodzież oblegała wcześniej niektóre klatki schodowe. Zrobiło się cicho i spokojnie, za spokojnie. Wczoraj siedzieliśmy na ławce, a 5-ciu chłopaków ścigało się naokoło klombu na rowerach Miło było popatrzeć. Na osiedlu słychać pisk dzieci, słychać płacz małego dziecka. Tego 10 lat nie było… chyba 10 lat. Mieszkam  w zachodniej Polsce, tutaj po likwidacji PGR-ów było 45% bezrobocie.

Jak mało trzeba, aby uszczęśliwić ludzi – te  trochę pieniędzy, tak krytykowanych przez niektórych polityków. Wcześniej było zagłodzenia rodzin polskich głodem. Niemcy by tak nie robili. U nich, jeśli ktoś nie ma pracy, to otrzymuje zasiłek dla bezrobotnych, a dzieci Kindergeld – na każde dziecko i jeszcze inne rodzaje pomocy.  U nas pracy nie było, a jak się nie przepracowało, to nie miało się prawa do zasiłku dla  bezrobotnych. Sama gotowość do pracy, wizyty w urzędzie dla bezrobotnych nic nie dawały. Opieka społeczna nie miała pieniędzy na dokarmianie polskich dzieci, ani na ich byt.

Było to wyganianie Polaków z Polski.  Starzy w końcu umrą…  Teraz  plan ten został zaburzony. Ciekawe, co dalej będzie

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Nie wiem, co wybrać, Który wyjazd wybrać, którą pracę w Niemczech wybrać. Niemcom czasem mówię, że – cholera!- to nasze polskie przekleństwo – i jedyne, na które sobie pozwalam, bo często też mówiła je moja mama, gdy była zdenerwowana. Niemieckie Donnenwetter jest podobne dla ucha. Nie są to ostre przekleństwa.

Mąż,  który jest z Kalisza, opowiada,  że w Kaliszu było kilka epidemii cholery. Ludzi tak dużo ubyło, że car  sprowadził ludzi z Kaukazu. Kalisz był wtedy pod zaborem rosyjskim. Mówiło się potem, że Kaliszanka ładna, zgrabna, ale leniwa.

Niektóre osoby tam maja ciemne włosy.

Teraz o czym innym. Denerwuje się, bo mam dwie możliwości pracy. Dobrze, że mnie jeszcze chcą. Ma mam już swoje, nadające się do emerytury lata, więc w Polsce wypada mi tylko spacerować wolniutko i oglądać tv. Może powinnam zapisać się do związku emerytów. Wesoło im tam razem  – słyszałam od sąsiadki.

Ja jednak chcę zarobić dodatkowo,  bo trzeba pomóc dzieciom, już dorosłym – przydałoby się. Poza tym, życie emerytki nie odpowiada mi, bo czuję się dobrze, interesuje mnie świat. Pewnie, lepiej by byłoby świat zwiedzać, nie pracując już, ale podróżując.

Wczoraj zadzwoniła do mnie pani Niemka, córka pani starszej. Gdzieś tam byłam kiedyś w Niemczech, ktoś mnie polecił. Jednak są trudności i praca wydaje mi się trudna, ostatecznie odmówiłam, tłumacząc się. Zostałam zrozumiana.

Miałam zarabiać około 1500 euro na miesiąc – może mniej, może więcej – nie powinnam tu pisać o pieniądzach. Tutejsi, z moich ziem  mnie tu czytają, wiem to już od roku 2010.

Od tamtego czasu źle mi się pisze. Szkoda że od początku nie mam tu porządnego pseudo.


Piszę jednak dalej,  z tą panią po niemiecku. Mieszkają w środku Niemiec, na wsi. Ich dom jest na górce dość wysokiej, a pani starsza do opieki jest niespokojna, nerwowa, a ostatnio zaczęły się epizody epileptyczne. Ma ponad 70 lat. Ma demencję i alzheimera. Miałam się nią opiekować, ona jest jeszcze fit, ale trzeba uważać. Musiałabym ją wozić po znajomych, po kawiarniach itd. samochód golf z automatyczną skrzynią biegów.  Nie  jestem dobrym kierowcą, wolałabym nie jeździć. To zadecydowało,  że jednak odmówiłam. Pani powiedziała, że trudno im znaleźć polską opiekunkę z dobrym niemieckim i z prawem jazdy.

Dzisiaj następna praca, tym razem w Szwajcarii. Żebym mogła tam dolecieć, to bym się zgodziła. Dom położony jest na wsi, 15 metrów od Jeziora Bodeńskiego, a ja lubię pływać. Już sprawdzałam. Woda w tym jeziorze nie jest zimna. Do jeziora wpływa i wypływa rzeka Ren. Z tą rzeką zetknęłam się w Hamburgu. Przy niej stały wielkie rezydencje, ze służącymi  w białych kołnierzykach. Pani starsza  szwajcarska ma demencję,  wozić jej nie trzeba. Mieszka z synem i jego rodziną. Rocznik 1931, ciekawe, co tam trzeba robić, oprócz opieki nad nią…

Kilka lat temu na pewno bym pojechała tu albo tu. Jednak dzisiaj mam już emeryturę, mogę powybrzydzać. Jazda autobusem długa,  lot samolotem za drogi – odpada więc.

 

Wczoraj wyjechali nasi dorośli już synowie. Jeden mieszka w kraju, drugi poza krajem.

Nasze wnuczki są daleko. Widziałam dzisiaj panią w moim wieku, pchającą wózek z dwójką dzieci, a dwoje starszych szło po bokach. Zazdrościłam jej,  szła taka dumna.

Nasze dzieci postanowiły, że za rok wynajmiemy dom nad jeziorem, na nasze spotkanie. Dom, z ogrodem, aby można było grilla zrobić.

Te dwie oferty pracy, to dobra praca, ale ja mogę jechać, ale nie muszę. Mąż znów byłby smutny, że wyjeżdżam. Najweselej jest, gdy się wraca z pieniędzmi. Tylko, dlaczego to euro, zamiast piąć się w gorę, spada. Ktoś tam w świecie ma dużo forsy i inwestuje w waluty danego regionu.  Wtedy ta waluta rośnie – tak myślę że to tak jest.

Wróciliśmy z zakupów na pieszo. Po drodze z marketu, zawsze siadamy na ławeczkach. Jest ich sześć i okrążają klomb. Był dziadek, który tutaj się przeprowadził z Łodzi, bo jego żona umarła. Nadal tęskni on za Łodzią, przedtem z żoną. Śpiewaliśmy razem, po cichutku. Dziadek od czasu do czasu… głos mu się załamywał i chciał płakać, ale ja nadal ciągnęłam, więc dołączał się.

Znał dużo piosenek harcerskich, których ja nie znałam. Mówił, że w czasie któregoś obozu po wojnie, zmieniło się kierownictwo obozu, przyszli nowi drużynowi itd… powiedzieli im, żeby nie śpiewali tych piosenek przy ognisku… że tylko tak sobie, w namiocie, nie za głośno mogą je śpiewać.

Obiecałam mu, że sprawdzę czy nie ma słów tych piosenek  w internecie.

Śpiewaliśmy też „Płonie ognisko w lesie”,  a teraz w telewizji „Zniewolona” – serial odcinek 16. Moja mama lubi to oglądać i potem dzwoni, aby jeszcze porozmawiać na temat ostatniego odcinka. Nie oglądam seriali, dużo ich zaczęło się, gdy jeździłam do Niemiec.  Po powrocie do Polski, nie miałam czasu na telewizję. Ważniejsze były dzieci, których dawno się nie widziało. Każda chwila w Niemczech była pełna tęsknoty za dziećmi, zwłaszcza za tymi najbardziej tęskniącymi –  za najmłodszymi.

Na stronie piosenek biesiadnych znalazłam dużo piosenek, jednak tej, którą dziadek śpiewał – nie ma. Wydrukuje słowa innych, może znów sobie pośpiewamy, na ławce. Wydrukuję w kilku egz. może ktoś się jeszcze przyłączy.

Serial pt.  „Zniewolona”… Właśnie dzwoniła moja mama, ma 97 lat  i  była bardzo ciekawa moich odczuć po obejrzeniu wczorajszego odcinka w telewizji.

Nie znam się na polityce. Moje spojrzenie na rzeczywistość jest z poziomu garnków. Wg mnie, polityka niech będzie domeną mężczyzn. Kobieta zawsze będzie patrzeć na dobro dzieci i czy ma do garnka co włożyć.  Szkoda, że Polska nie zmieniła się wcześniej. Nie musiałabym jeździć do Niemiec, do pracy w opiece  nad niemieckimi ludźmi starszymi. Dziesięć lat …

Przepraszam za błędy w tekście

wandarat@wp.pl

Polska

28 lipiec 2019