Kamery zainstalowane w przestrzeni publicznej w Winnipegu pomogły policji w rozwiązaniu zagadki zbrodni nienawiści, do której rzekomo doszło w rodzinnej kawiarni BerMax Caffe and Bistro. Okazało się, że to nie zbrodnia nienawiści, a zwykła prowokacja. Kamery były zamontowane na autobusach miejskich, przy Home Depot i na latarniach ulicznych.
Policja na początku uwierzyła, że Oxana Berent, włascicielka kawiarni, padła ofiarą wandala, który ją pobił, zdemolował jej lokal, powypisywał na ścianach antysemickie hasła i wymalował swastyki. Syn Oxany, Maxim, zadzwonił na numer 911, żeby wezwać pomoc. Składając zeznania twierdził, że w czasie
napaści był z ojcem, Alexandrem, w Home Depot. Po powrocie znalazł Oxanę nieprzytomną na podłodze w kącie. W środku bylo ciemno.
Policja ustaliła jednak inna wersję wydarzeń. Według sledczych Maxim i Oxana przez cały czas byli w kawiarni, a Alexander pojechał do Home Depot sam. Na nagraniach z monitoringu widać, że w
samochodzie jest tylko kierowca, a miejsce pasażera pozostaje puste. Cadillac Alexandra został “zauważony” przez kamery zainstalowane na dwóch autobusach przejeżdżających obok kawiarni.
Podobnie kamery w Home Depot zarejestowały tylko Alexandra wchodzącego po zakupy.
Gdy policjanci pokazali zdjęcia Maximowi i prosili go o wyjaśnienia, ten utrzymywał, że był w samochodzie.
Michael Legary, ekspert ds.bezpieczeństwa, mówi, że w dzisiejszych czasach w przestrzeni publicznej trudno się ukryć. Kamiery są wszędzie. Kolejnym źrodłem informacji mogą być smartfony, ktore przez
cały czas komunikują się z nadajnikami sieci WiFi. Każdy, kto korzysta z internetu, zostawia po sobie ślad.
Kamery w przestrzeni publicznej nie zawiodły, ale te w kawiarni nie nagrywały obrazu. Rejestrowały za to otwieranie i zamykanie drzwi oraz dżwięki pękającego szkła. Polcja zaznacza, że Berentowie
manipulowali przy zabezpieczeniach kawiarni niedługo przed “napadem”, tak by system nie wyslał sygnału alarmowego na policję. Zdaniem policji wszystko układa się w logiczną całość. Do tego z porównania czasu nagrań wynika, że Alexander zaparkował przed kawiarnią o 10:09 wieczorem, a
Maxim zadzwonił pod 911 dopiero o 10:29. Tyle miałby czekać z niesieniem pomocy nieprzytomnej matce. Do tego dyspozytor pogotowia uważa, że chłopak nie stosował się do jego poleceń i nie podjął reanimacji.
Prawnik Oxany utrzymuje, że jego klientka jest niewinna. Prawnicy Alexandra i Maxima nie komentują sprawy. Najbliższa rozprawa ma się odbyć 3 października.