Poniżej kilka historii z życia wziętych:

1. Rodzice Doroty pobrali się gdy mieli grubo ponad 30 lat. Troska ich, a szczególnie matki o córkę przejawiała się w nieustannym zmuszaniu jej do nauki, pozbawianiu wszelkich rozrywek, ograniczaniu kontaktów towarzyskich, nerwowym reagowaniu na wieść o jakimś koledze czy innym mężczyźnie pojawiającym się na jej drodze. Ciągle wmawiała jej, że największą cnotą jest absolutne posłuszeństwo woli rodziców zaś nieposłuszeństwo stanowi najobrzydliwsze zło i najkoszmarniejszy grzech.

Despotyczna matka dopiero wtedy zliberalizowała swoje stanowisko, gdy zauważyła, że Dorota przekroczyła czterdziestkę i jest już tak zwaną „starą panną”. Dorota też już była na tyle zdesperowana, że wreszcie potrafiła przeciwstawić się matce i wyszła za mąż.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

2. Pewien mężczyzna pokonywał wszystkie szczeble kariery naukowej. Matka dopingowała go, zapewniała mu tzw. wikt i opierunek, ale alergicznie reagowała na samo wspomnienie o jakieś dziewczynie. Syn, nie umiejąc się przeciwstawić matce – dyktatorce, potulnie znosił dolę starego kawalera. Aż nagle w bibliotece poznał miłą i inteligentną dziewczynę. Postanowili się pobrać. Mogli to jednak uczynić dopiero wtedy… Gdy matka mężczyzny umarła.

3. Starsza pani  żaliła się na dorosłego, żonatego syna na to, że jest wobec niej za mało opiekuńczy i za mało ją kocha. Jako wzór stawiała syna sąsiadki, także dorosłego, żonatego mężczyznę, który był niezwykle czuły i demonstrował wyraźnie miłość do matki: w obecności żony nie wstydził się klękać przed matką, całować ją po rękach i głośno wyznawać, że jest ona dla niego najważniejsza. Starsza pani oburzyła się, gdy ktoś ze słuchających zapytał o to, jak musiała się wtedy czuć żona tego wzorowego synusia.

4. Marcin chciał studiować dziennikarstwo. Rodzice się temu stanowczo sprzeciwili, zmuszając go do podjęcia studiów technicznych. Zrobił to bez przekonania, wbrew sobie. Nawet nie zaliczył jednego semestru. Popadł w depresję, rodzice zaczęli się nawet obawiać o jego życie, gdyż miewał myśli samobójcze. Widząc to, pozwolili mu w końcu na studia na wymarzonym kierunku.

Toksyczni rodzice charakteryzują się dyktatorskim narzucaniem dzieciom swojej woli co do ich przyszłego zawodu, stanu cywilnego, współmałżonka. Często też zmuszają je do zaspokajania swoich niezrealizowanych i wybujałych ambicji. Posługują się wtedy często szantażem i poczuciem winy. Pokusa stania się bożkiem dla własnego dziecka zawsze jest bardzo silna. Ale trzeba jasno powiedzieć, że rodzice bogami nie są, nie znają przyszłości i nie mogą wiedzieć, jaką drogę dziecko powinno w życiu wybrać. Oczywiście rodzice powinni dzielić się swoim doświadczeniem, służyć radą, mówić o swoich obserwacjach, ale nie mogą ostatecznie decydować jakich wyborów powinny dokonywać dzieci.

Jest prawdopodobne, że chora postawa rodziców bierze się stąd, że czują się oni w jakiś sposób odrzuceni i nadal próbują strzec swej dominującej roli w rodzinie. Nie mogą też sobie poradzić z faktem, że ich własne dziecko Wybiera małżeństwo, pozostawia ich samych i nie mają nad kim dłużej panować. Dlatego też traktują małżeńskie plany dorosłych dzieci jako jakieś wielkie nieszczęście, zagrożenie i starają się jak najbardziej oddalić moment rozstania.



W takiej rodzinie najczęściej potencjalny zięć czy synowa traktowani będą źle, jako ci, którzy odbierają rodzicom ich największy skarb. Zaborczość, despotyzm, to nic innego jak zwykłe odmiany egoizmu, który często przejawia się też jako oczekiwanie na odbieranie hołdów za wielkie poświęcenie.

Taka małpia miłość bywa czasem przyczyną prawdziwych nieszczęść rodzinnych i małżeńskich. Toksyczni rodzice są też najczęściej egoistami w stosunku do siebie w małżeństwie. Ich relacje są często przerażające. Mają wobec siebie wiele antypatii, żalu i goryczy. Czasem nawet zdecydowanie i świadomie odrzucają możliwość pochówku obok współmałżonka. Widać wtedy dokładnie jakim byli małżeństwem. Wytrwali ze względu na obyczaje, na dzieci, ale tak naprawdę mieli siebie serdecznie dosyć.

Co mogą zrobić dzieci takich rodziców? Wkraczając w dorosłość powinny się zastanowić nad atmosferą rodzinnego domu i podjąć w sobie walkę o to, aby nie powtarzać błędów rodziców w swoich rodzinach.

Do tego potrzeba dystansu, krytycznej oceny swojego charakteru i osobowości a także wielkiego wysiłku woli.

Rozumni, wspaniali rodzice zachowują się inaczej. Nie uważają siebie za bogów, wokół których ma się koncentrować życie rodzinne. Świadomi są upływu czasu, dorastania dzieci, usamodzielniania się ich. Przez wychowanie przygotowują je do wzięcia odpowiedzialności za własne życie.

Tacy rodzice wiedzą, że dorosłe dzieci należy wspierać w samodzielności. Należy im pomagać, a nie wtrącać się do wszystkiego, sądząc, że wszystko wie się lepiej. Dorosłe dzieci nie potrzebują ciągłych uwag, porad, krytycznych ocen. Zwłaszcza, że są one bardzo bolesna, jeśli dotyczą współmałżonka.

Wspaniali rodzice wiedzą, że wychowują dzieci nie tylko dla siebie, ale także dla innych, czyli dla przyszłych mężów, żon i dzieci. Uczą i przygotowują ich do wierności najpiękniejszym wartościom. Pomagają im odkrywaniu ich osobowości, niepowtarzalności, talentów i uzdolnień. Bowiem „kocham” – to znaczy też – rozumiem cię, jak nikt inny.