Kolejne „urodziny” Kanady, a więc chwila refleksji; dla większości z nas jest to kraj, który zapewnił możliwość dostatniego życia, bezpieczeństwo, w bardzo wielu wypadkach zawodową realizację, a nawet spełnienie marzeń. Nikt nas tutaj za bardzo nie pobił, nikt nas nie prześladował, można tu było bezpiecznie żyć i pracować; pewnie, wszędzie trafiają się nieszczęścia, wszędzie życie może nas skopać, ale mówię o „przeciętnej”.

Więc dlaczego jest smutno i nostalgicznie na urodziny tej byłej brytyjskiej kolonii; konfederacji prowincji i terytoriów rozpościerającej się na bezkresnych połaciach Ameryki Północnej?

Przypadkowe ciągi zdarzeń zadecydowały, o tym, że ponad 30 lat temu wylądowałem na lotnisku Pearsona po raz pierwszy.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Wkrótce po przyjeździe kupiłem za 100 dolarów samochód, starego buicka, i niedługo potem miałem stłuczkę, przyjechała policja, bardzo miły pan policjant poinformował, że według tego co mówi osoba, z którą się „stłukłem” musi mi dać mandat, ale mogę „iść do sądu” i ten mandat zaskarżyć. Kiedy po raz pierwszy wprowadzono akcję RAID policjant, który zatrzymywał samochód do kontroli, przepraszał, że zatrzymuje bez powodu, mimo, że nie naruszyło się żadnego przepisu i w ramach „wynagrodzenia” fatygi dawał skrobaczkę do lodu albo kupon na hamburgera. Tak wyglądała rule of law; coś, do czego człowiek po PRL-u nie był przyzwyczajony…

Wtedy też wciąż jeszcze czuć mogliśmy zapach „starej” wolności; o wiele mniej rzeczy niż teraz było regulowanych, koncesjonowanych, rządził obyczaj, niepisana norma… Łodzią motorową można było pływać bez żadnych urzędowych pozwoleń, prawo jazdy  – jedno dla wszystkich, wiele rzeczy można było zacząć robić z biegu, ot tak, razem z kimś, kto pokaże, wejść w coś, zarabiać pieniądze, czasem całkiem niezłe. Pamiętają Państwo wózki hot-dogowe? Bez licencji; po prostu stawiało się wózek w dowolnym miejscu, czasem była silna konkurencja; duże imprezy były obstawione wieloma wózkami, ale był  zarobek dla takich ludzi, jak my, prostych, bez języka…

Można było brać życie na zdrowy rozum, można było o wszystkim otwarcie mówić, nikt nie narzucał i nie wymagał fanaberii. Te przyszły później w latach 90. A zostały umożliwione przez wytrych konstytucyjny z 1982 roku nazywany Kartą Praw i Swobód, który pozwolił nie wybieranym sędziom Sądu Najwyższego recenzowanie każdej ustawy w państwie pod kątem jej domniemanej dyskryminacji różnych osób. To właśnie w ten sposób wprowadzono „małżeństwa” homoseksualne, to właśnie w ten sposób Kanada zdekryminalizowała zabijania nienarodzonych do momentu aż się nie urodzą…

To jest wciąż piękny, wielki kraj, w którym można uciec od zgiełku, w którym wiele ziemi wciąż należy do Korony,   gdzie można się schować…

Ale jest to też kraj, w którym zacieśniają się szczęki nowej globalizacji i dlatego jest to smutne, bo widać co się traci; a traci się „tamtą” wolność. Kanada należała do jednego z bardziej swobodnych krajów świata, gdzie właśnie rządziła litera ograniczonego prawa; dziś granice wolności słowa zostały zawężone przez mgliste pojęcia; najpierw przesunięte w interesie jednej mniejszości, potem drugiej, a potem ustawiła się już długa kolejka tych, którzy radzi by zamykać usta jakimkolwiek krytykom.

Wolność nigdy nie jest dana raz na zawsze; totalitaryzm i dyktatura mogą być osiągane gwałtownymi metodami rewolucyjnymi przez wojny i zamachy, ale mogą być również wprowadzone „metodą kropelkową”, kawałek po kawałku i tak właśnie dzieje się to w Kanadzie, kraju, który wciąż ma wolnościowe, demokratyczne fundamenty.

Kanada stała się krajem wielkiego eksperymentu; na nas tutaj testuje się ulęgałkę Nowego Wspaniałego Świata  wciskaną później w gardła na innych kontynentach. Może dlatego że tylu nas jest tutaj ludzi nowych, przemieszanych; może dlatego  łatwiej tutaj skonstruować społeczeństwo „nowego typu”, w którym tolerancja przekształcona została w narzędzie wymuszania akceptacji nowego kanonu zachowań i wartości?

Kanada wciąż jest krajem, do którego chciałoby przyjechać na stałe bardzo wiele ludzi – jednak coraz mniej z powodu wolności, a coraz więcej z powodu opieki socjalnej, medycznej, zabezpieczeń, jakie daje coraz bardziej rozbudowane państwo.

Wolności  jest zaś w Kanadzie mniej; coraz bardziej śmierdzi Orwellem; coraz częściej ludzie mówią szczerze w domu, a nieszczerze w pracy czy na forum publicznym.

Wolność można stracić po kawałku, weźmy więc sobie do serca to, co śpiewamy 1 lipca; we stand on guard for thee; weźmy sobie do serca to, że jesteśmy dzisiaj gospodarzami tego wielkiego kraju, któremu  wiele zawdzięczamy i brońmy go przed terrorem nowego totalitaryzmu.

 Andrzej Kumor