Jak słyszę szkoły polonijne prowadzone w ramach państwowego systemu szkolnego w Ontario przestają istnieć, no może to przesada, bo po prostu przestają istnieć na razie formie takiej jak istniały dotychczas czyli zajęć w klasach.
Poszczególne kuratoria, gdzie szkoły polonijne działały w soboty, uznały, że  mają one teraz pozostać wyłącznie w trybie zdalnym.

Jest to o tyle dziwne że akurat w przypadku tak niewielkiej liczby ludzi w szkole, można by ich ładnie porozdzielać i prowadzić zajęcia z zachowaniem wszystkich obowiązujących zasad dystansowania i bezpieczeństwa narzuconych przez prowincję.
Nie ma też problemu z dowozem czy odbieraniem dzieci no bo robią to rodzice.
Szkoły polonijne zapewniały – oprócz nauki języka, kultury polskiej i dostępu do informacji bieżących o kraju pochodzenia rodziców – również bezcenną rzecz – integrację polonijnej młodzieży; to, że dzieci nasze mogły razem się spotkać, poznać, porozmawiać, poplotkować, umówić na coś więcej poza szkołą. To są rzeczy, których nie da się zrobić wyłącznie przy pomocy aplikacji zoom czy skajpu.

Oczywiście szkolnictwo językowe etniczne było i jest traktowane jako piąte koło u wozu; nikomu w „boardzie” w tej sytuacji chaosu z jaką mamy do czynienia dziś w szkołach prowincji nie chce się nim głowy zawracać, ale dla nas, Polaków, mieszkających tutaj, jest to rzecz ważna, więc może byśmy głośno dali o tym znać, tym którzy decydują? Jest nas tutaj trochę rodziców. Gdzie są więc organizacje polonijne, żeby nas skrzyknąć do protestu, wysyłania listów e-maili, telefonów?
Bo pod pretekstem pandemii pozbawia się nas istotnej rzeczy, nie podając nawet warunków, jakie mają zostać spełnione, aby szkoły z powrotem otworzyły drzwi dla polonijnych dzieci.
Nasza „nowa normalność” zaczyna wygląda- bardzo niepokojąco – bez tradycyjnej pracy naszych parafii, bez tradycyjnej pracy polonijnych szkół, czy organizacji harcerskich.
Tak więc drogi rodzicu, jeśli w twoich żyłach płynie jeszcze trochę ułańskiej krwi to weź się zorganizuj, ogarnij i zacznij zbiorowo tupać, bo to w końcu jest nasz kraj.

Andrzej Kumor

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

 

TUTAJ MOżNA PODPISAć PETYCJę