Joan Williams, 71 letnia nauczycielka i wolontariuszka z West Vancouver, poddała się w sobotę procedurze wspomaganego samobójstwa. Williams zakończyła życie w swoim domu, w towarzystwie rodziny. Cierpiała na chorobę mitochondrialną, schorzenie neurologiczne atakujące różne części ciała. Według prawa w Kolumbii Brytyjskiej do wspomaganego samobójstwa kwalifikują się osoby doznające cierpienia niemożliwego do zniesienia, które jest następstwem nieuleczalnej, poważnej choroby lub stanu medycznego.

Williams chciała, by jej historia została opublikowana. Kilka dni przed śmiercią, w obecności rodziny, rozmawiała ze Stephenem Quinnem, prowadzącym The Early Edition. Mówiła, że jej choroba została zdiagnozowana, gdy miała 48 lat. Wcześniej miewała m.in. słabość mięśni, podwójne widzenie, silne bóle migrenowe, problemy z utrzymaniem równowagi i koordynacją. W ciągu ostatniego roku jej stan znacznie się pogorszył. Pod koniec miała trudności z przełykaniem i mogła przyjmować pokarm tylko w formie płynnej.

Kobieta zdecydowała się na wspomagane samobójstwo na początku września, gdy została hospitalizowana. Wtedy te odbyła rozmowę na ten temat z zespołem z opieki paliatywnej oraz ze swoim synem Aaronem Williamsem. Syn na początku nie mógł się zgodzić z wolą matki, ale po „rozmowach ze swoją żoną i siostrą uznał, że to będzie najlepsze w jej interesie”. Zaczął ją więc wspierać.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Po spełnieniu wszystkich warunków pani Williams 15 września złożyła wniosek o eutanazję. Dalej po odczekaniu obowiązkowego 10-okresu na zmianę decyzji, jej wniosek został przyjęty. Wybrała pierwszy wolny termin – 26 września.

„Chciałabym, żeby inni wiedzieli, że wspomagane samobójstwo jest wspaniałą rzeczą. Jeśli na koniec życie staje się trudne, można wybrać MAID i skrócić swoją agonię”, mówiła Williams.

Jej syn dobrze wspomina ostatni tydzień. Wszyscy członkowie rodziny spędzali z panią Williams możliwie najwięcej czasu, razem jedli obiady. „Mama jadła lody i oglądała filmy z wnukiem. Dużo łez, bliskości i nieprzespane noce. To był chyba najbardziej niezwykły tydzień w mojej rodzinie, jaki pamiętam”, mówi Aaron.