Bardzo się cieszę z wyroku, jaki zapadł we wtorek w Warszawie w sprawie o zniesławienie sołtysa polskiej wioski, jakiego dopuścili się autorzy książki „Dalej jest noc”, Barbara Engelking i Jan Grabowski, książki,  dodajmy, wydanej przy wsparciu/dotacji polskiego państwa.

Filomena Leszczyńska pozwała autorów, bo jej stryj, sołtys wsi Malinowo, Edward Malinowski, został fałszywie pomówiony o ograbienie Żydówki i współpracę z Niemcami podczas II wojny światowej.

Cieszę się dlatego, że wyrok poprzedziła nagonka na sąd, na Polskę, na polskie organizacje broniące polskiego wizerunku, na Instytut Pamięci Narodowej. Dobrze się stało, że sąd okazał się niezależny i nie wyrokował pod dyktando możnych tego świata. Tak zwana „nieścisłość” czy też „niestaranność”, której dopuściła się pani Engelking w przypadku wspomnianego sołtysa, który nie dość, że nie wydawał Żydów, to jeszcze ich ratował, to nie jedyna rzecz, którą książce można zarzucić. Analiza przekłamań jest na stronach IPN – można też ją znaleźć na stronach „Gońca”.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Właśnie Instytut i polskie władze, były przez różne organizacje międzynarodowe również takiej rangi, jak waszyngtońskie muzeum holocaustu czy Jad Waszem atakowane za rzekomo „naruszanie wolności badań naukowych nad Holocaustem”. Sprawa jest prosta; przodek powódki został pomówiony, ona stanęła w jego obronie, miała do tego prawo, sąd uznał jej racje.

Problem z książkami, jak „Dalej jest noc” jest taki, że „nieścisłości”, które są w nich zawarte idą zawsze „w jedną stronę”, nie są „statystyczne”, tylko umocowują tezę, jakoby Polacy mieli o sobie zbyt dobre mniemanie. Bo przecież gdyby nie wydawali Żydów „nazistom”, a czasem własnoręcznie ich nie mordowali, to holocaust miałby mniejsze rozmiary i łagodniejszy przebieg.

Promotorzy tej tezy wskazują, że już przed wojną istniał w Polsce „skrajny antysemityzm”, który na dodatek „był podsycany przez Kościół katolicki”…

Polska była podczas wojny pod brutalną okupacją niemiecką i sowiecką.
Okupant stanowił nowe, nieludzkie prawa i je krwawo egzekwował. To były wówczas prawa państwowe i według tych praw pod okupacją niemiecką ktokolwiek pomagał Żydom musiał się liczyć z karą śmierci i wymordowaniem rodziny.
Mimo okupacyjnego terroru Polacy Żydom pomagali.

Dlaczego?
Między innymi dlatego, że byli wychowani w wierze katolickiej, o czym zresztą zupełnie wprost pisała Zofia Kossak-Szczucka, założycielka Żegoty, a przed wojną pisarka endecka.
My, Polacy, wychowani w katolicyzmie nie mamy mentalności plemiennej, nie stosujemy odmiennej moralności do swoich, którą explicite wyznała kiedyś pani Engelking porównując w programie telewizyjnym śmierć Polaka do śmierci Żyda; my mamy zadane w każdym rozpoznać obraz Boga.

I tak o tym właśnie pisała Kossak-Szczucka; tak do tego podchodziło bardzo wielu Polaków, którzy ryzykowali życiem ratując swoich żydowskich znajomych, a czasem „znajomych znajomych” przed niemieckim barbarzyństwem.

Czynili to wbrew prawu, czynili narażając życie swoich rodzin, własnych dzieci, mimo strachu przed agentami i donosicielami. A donosicieli i agentów było mnóstwo, również wśród Żydów.

Wspomina o tym nie kto inny, jak ojciec współautora „Nadal jest noc” Zbigniew Grabowski, który pisze: “w międzyczasie po pierwszym szantażu, mój ojciec został złapany na ulicy, w tramwaju właściwie, przez żydowskiego agenta gestapo. Ci byli najniebezpieczniejsi, a gestapo miało sporo agentów żydowskich, którzy za obietnicę uratowania życia wyszukiwali ukrywających się Żydów. On został wydany Niemcom przez agenta i znalazł się w alei Szucha.”

Ludzie pomagali Żydom, bo widzieli w nich bliźnich, albo po prostu na przekór Niemcom, choć wielu Żydom ze sztetli nie można było pomóc; byli rozpoznawalni na kilometr.
Pisząc o tamtych czasach należy uwzględniać kontekst, tymczasem dzisiaj pracujący pod dyktando bieżącego zapotrzebowania socjologowie, historycy i co tu dużo mówić propagandyści, usiłują tamte zachowania oceniać przez pryzmat dzisiejszych kontekstów. Wychodzą im z tego takie smutno-śmieszne kretynizmy, jak rozważania, dlaczego Polacy byli „bierni” i nie protestowali masowo przeciwko wywózkom Żydów do obozów koncentracyjnych? No właśnie dlaczego, przecież powinni się przeciwstawiać, jak BLM, no nie?

Ludzie dzisiaj mają w głowie pstro i coraz więcej opowieści przyjmują jedynie w formie komiksu, w tym szczególnym komiksie Polacy niestety padają ofiarą oszczerców. Dlaczego? Osobny temat.

Ważne abyśmy, my Polacy, bronili prawdy o nas samych, o tamtych strasznych czasach, o barbarzyństwie Niemców, którzy nam to wszystko zafundowali. Gdyby nie Niemcy, ich antypolski rasizm i dążenie do rozwiązania „problemu polskiego” choćby takimi działaniami, jak wyburzanie Warszawy, nie bylibyśmy dzisiaj w takim dole, jak jesteśmy. Pamięć o nas samych jesteśmy winni tym wszystkim bohaterom, którzy zachowali się wtedy, jak trzeba, właśnie dzięki katolickiemu wychowaniu, katolickim wartościom. To oni oparli się zdziczeniu, które niósł na najnowocześniejszych czołgach i samolotach najbardziej wyedukowany naród świata.

Warto też pamiętać o tym, że i dzisiaj mamy donosicieli. Ci donosiciele w tamtych czasach pewnie donosiliby na Polaków ukrywających Żydów „wbrew prawu”. Naród Polski nauczył się w XIX wieku żyć „obok państwa” i być może dlatego mógł wydać z siebie tylu sprawiedliwych, dla których własne sumienie i prawo naturalne, a czasem przekora były czymś ważniejszym niż barbarzyńskie, okupacyjne przepisy możnych tego świata.
Andrzej Kumor