Hasan Alam był studentem z Burnaby w Kolumbii Brytyjskiej, gdy po raz pierwszy kanadyjska agencja bezpieczeństwa wzięła go pod lupę ze względu na religię i przynależność do klubu studenckiego. Teraz – już jako prawnik i członek rady B.C. Civil Liberties Association – znalazł się w grupie obrońców praw obywatelskich apelujących do rządu federalnego o sformułowanie jasnych zasad postępowania wobec grup znajdujących się na liście organizacji terrorystycznych. W zeszłym tygodniu na listę trafiło 13 organizacji białej supremacji i neofaszystowskich, m.in. Proud Boys. Większość grup na liście to ekstremistyczne ugrupowania islamskie, np. Al-Kaida.

Alam zauważa, że teraz prawo nie jest konkretne, a raczej uznaniowe, pojawia się dużo retoryki i argumentów o bezpieczeństwie narodowym.

Canadian Security Intelligence Service (CSIS) zaczęło się bacznie przyglądać muzułmanom po atakach 11 września 2001 roku. Alam wspomina, że w 2005 przyszedł do niego agent CSIS i zapytał o jego rolę przewodniczącego stowarzyszenia muzułmańskich studentów na Simon Fraser University. Pytał go, czy jacyś członkowie związku wyjeżdżali ostatnio na Bliski Wschód albo do Pakistanu, lub może zaczęli częściej chodzić do meczetu. Wtedy Alam poczuł się napiętnowany, jakby robił coś złego przez to, że identyfikuje się jako muzułmanin. Mówi, że potem się bał, wiedział że jest obserwowany i zastanawiał się, jakie kryteria stosuje wywiad, by sklasyfikować kogoś jako podejrzanego.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

International Civil Liberties Monitoring Group (ICLM) wystosowała list do premiera Justina Trudeau i ministra bezpieczeństwa publicznego Billa Blaira, w którym wyraża swoje wątpliwości odnośnie do wykorzystywania listy organizacji uznawanych za terrorystyczne. Zwraca uwagę, że kryteria klasyfikowania organizacji są uznaniowe, tak że patrząc na listę można mieć wrażenie, jakoby terroryzm utożsamiany był głównie ze społecznościami “nie-białymi, nie-Zachodnimi i nie-chrześcijańskimi”. Proces klasyfikowania stanowi naruszenie prawa i jest wymierzony przeciwko organizacjom muzułmańskim i skupiającym inne grupy rasowe. ICLM podkreśla, że w Kodeksie Karnym znajdują się przepisy pozwalające na dostateczną ochronę obywateli, tak że wszelkie prawa “antyterrorystyczne” w gruncie rzeczy są niepotrzebne. Uznanie jakiegoś ugrupowania za organizację terrorystyczną pozwala rządowi na podejmowanie decyzji za zamkniętymi drzwiami na podstawie informacji dostarczonych przez takie agencje jak CSIS, które w sądzie nie zostałyby dopuszczone jako materiał dowodowy.

Rząd twierdzi, że organizacje trafiają na listę dopiero po dogłębnym śledztwie prowadzonym przez agencje bezpieczeństwa.

Krajowy koordynator ICLM, Tim McSorley, uważa, że powinien powstać system, w którym kwestionowana grupa byłaby informowana o tym, że może być uznana za terrorystyczną. Należałoby jej dać szansę podważenia takiej klasyfikacji w sądzie.