Wiem. Wiem. Co roku o tej porze roku piszę o pierwiosnkach. ‘Snow drops’ po naszemu innemu. Nie, niepowtarzam się i nie zżynam z poprzedniego roku. Co roku piszę od nowa. Za każdym razem pragnę podzielić się moim zachwytem nad tymi pięknymi pierwszo-wiosennymi cudami zjawiającymi się często jeszcze w śniegu. Koniec zimy jest najtrudniejszy do zniesienia. Jesteśmy zimą po prostu zmęczeni. Po kilku miesiącach jej królowania, zdaje się, że czas jej panowania nigdy się nie skończy. Z niecierpliwością wyglądamy wiosny.  Gdybyśmy tylko mogli, to tę okrutną zimę przepędzilibyśmy na północ. A tu nasza złość na nic się nie zdaje, bo zima odchodzi opieszale zacięcie walcząc z wiosną o podległe jej terytoria. I choć wynik walki już przesądzony, to staczane bitwy są tak zacięte, że czasem zdaje się jakby szala zwycięstwa przechylała się na stronę królowej zimy. No proszę. 22 marca, a  z rana dachy posrebrzane szronem. Jak nic temperatura minusowa. Sprawdzam. Faktycznie -1. Ale to przecież 22 marca i tego nie powinno być! No, nie powinno, nie powinno, ale jest. Covidu też nie powinno być. I nie powinno mnie strzykać w boku, a strzyka. Sprawdzam.

        Pierwiosnki są, z nadzieją wolno otwierają płatki do słonecznych promieni.

        Wczoraj zadzwoniła do mnie znajoma w drobnej sprawie organizacyjnej. Nie widziałyśmy się ponad rok. Na koniec taka grzecznościowa wymiana uprzejmości. Co tam słychać, jak się wszyscy mają, i tym podobne. Już, już kończyłyśmy, gdy ta nagle pyta mnie z ożywieniem w głosie, jak tam kanał ściekowy w moim domu. Dlaczego ona martwi się o moje ścieki, po innemy naszemu ‘sewer’?

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        – Mój ściek ma się dobrze, a dlaczego pytasz?

        – A bo taki-to-a-taki mówił, że cię g…. w piwnicy (po innemu naszemu w ‘bejsment’) zalało.

Zdenerwowana zripostowałam, że taki-to-a-taki niepotrzebnie rozpowiada.

        Faktycznie, w listopadzie, to już prawie pół roku temu, zatkała się kanalizacja i w naszej piwnicy trochę śmierdziało. Szybko udało się nam problem rozwiązać. Zatkany był tylko jeden pion domu, czyli jedna strona kanalizacji, szczęśliwie ta z pralką, i jedną łazienką odprowadzała ścieki jak trzeba. Taki-to-a-taki, jako hydraulik, przetykał zablokowaną stronę domową, bo stronę miasta (od domu do ulicy) oczyściło City of Toronto (nieodpłatnie). Problem rozwiązany, zapłacony, zapomniany. Ale widać taki-to-a taki porozpowiadał sensację o moim g… w piwnicy. Jak ludzie nie mają co robić, to zajmują się czyimiś nieszczęściami. Jak się nic nie dzieje, to i g… w mojej piwnicy jest godne zapamiętania. A to wszystko dlatego, że nie mają pierwiosnka. Gdyby mieli, to by się nim zajmowali. Nawet jeśli nie mają ogródka do doglądania, to powinni sobie coś pięknego do pielęgnowania sprawić  Może też być kwiatek. No i co z tego, że nietrwały?  Moje pierwiosnki też są nietrwałe, zanim zakwitną typowo wiosenne kwiaty (tulipany, hiacynty i narcyzy), już zostaną zarośnięte konwaliami. Ale po to aby dokonywały corocznego cudu pojawiania, trzeba je pielić, przesadzać, podlewać, nawozić, nawet do nich czule przemawiać. Ale to dla niektórych za dużo roboty. Łatwiej zajmować się niepowodzeniami innych. A zaradzić temu można w prosty sposób. Wystarczy jakiś pierwiosnek, albo inny kwiatek za kilka dolarków w sklepie ogrodniczym. Taki pierwiosnek jest na pewno lepszy od rozpamiętywania czyichś niepowodzeń. Taki jakiś pierwiosnek, o który trzeba dbać, i na niego chuchać i dmuchać, po to żeby nas cieszył jest bardzo potrzebny. Każdemu.

Michalinka