Goniec: – Dziękuję bardzo, że Pani zgodziła się na rozmowę, to bardzo bulwersująca sprawa, bo nieczęsto zdarza się, że akurat polski sklep jest tak „wybrany”, chyba obok nie było żadnych przypadków zniszczenia innych sklepów?

Justyna Borowska:  – Nie, nie, to tylko Wedel był poszkodowany. Wszystkie szyby frontowe sklepu zostały rozbite. W piątek rano o 9.00 było otwarcie, a o 7 rano w sobotę następnego dnia otrzymałam telefon od policji, że było włamanie i wszystkie szyby są powybijane. Wyglądało to tragicznie. Brak słów.

– Pani Justyno, to zacznijmy od początku; Pani przejęła sklep Wedel jakiś czas temu  i teraz nowa lokalizacja, tak?

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

– Historia jest taka, że 8 miesięcy temu przyjechałam do Kanady. Urodziłam się w Polsce, mieszkałam w Anglii 12 lat i przyjechałam tutaj, przejęłam sklep 1 sierpnia zeszłego roku. Przyjechałam w połowie lipca w czasie pandemii z dwójką małych dzieci i postanowiłam po prostu zacząć od nowa, tutaj w Kanadzie.

        Przyjechałam ze względu na moją rodzinę, moja mama i mój ojciec mieszkają w London Ontario, więc niedaleko Toronto, tutaj w pobliżu mam brata, więc stwierdziłam, że rodzina jest najważniejsza. Zawsze jest najważniejsza i po prostu przyjechałam.

        Sklep przejęłam – wiadomo – pandemia, nowy właściciel, mały biznes, były te wszystkie ograniczenia, ograniczona liczba ludzi. Ja nowa w Kanadzie nie znająca żadnych realiów,  znam tylko kilka osób, które mi tutaj bardzo pomogły w tak ciężkiej sytuacji, w jakiej jestem teraz, no i bez moich rodziców nie dałabym rady, to na pewno.

         Więc przyjechałam tutaj po pewnym czasie stwierdziłam, że chciałabym, żeby ten Wedel był czymś, gdzie ludzie się spotykają, gdzie można wypić wspaniałą kawę, zjeść lody, dostać swojskie jedzenie. Trafiła się możliwość, żeby takie coś otworzyć właśnie na Westboro  w Ottawie. Fantastyczna dzielnica, cudowni ludzie, wspaniała lokalizacja, więc wszystko było na bardzo dobrej drodze, sklep miał być otwarty 1 maja, aczkolwiek taka sama sytuacja trafiła się byłemu właścicielowi, też zostały wybite szyby, więc to też było wymieniane w środę przed otwarciem piątkowym. Praktycznie miałam je tylko 2 dni wstawione.

– Poprzedni właściciel tego lokalu miał też wybite szyby?

– To był włoski Pietro’s Corner, włoska lodziarnia i robili świeże makarony. Szyby wybito już po o tym, jak oni się zamknęli i ogłosili, że my będziemy nowymi właścicielami… Ja teraz nie chcę robić żadnych spekulacji ale nie wiem co się stało.

 – Sprawa jest w rękach policji?

– To jest wszystko w rękach policji, oni prowadzą dochodzenie; za pierwszym razem – z tego co wiem – nie było za bardzo żadnej sprawy, nie brali żadnych odcisków palców, tym razem policja była na miejscu, wzięła wszystkie odciski, porobiła zdjęcia, więc po prostu teraz czekamy.

        Człowiek traci taką nadzieję, wiarę w ludzi, nadzieję na lepsze jutro w tym momencie w jakim jesteśmy, jest pandemia, ludzie potrzebują pomocy, biznesy się zamykają, jest bardzo ciężko, ludzie tracą pracę.

        Ja, żeby ten biznes rozkręcić, żeby dać ludziom pracę, naprawdę włożyłam w to wszystkie moje oszczędności i zobaczyć coś takiego po jednym dniu, gdy człowiek pracuje dzień i noc, daje wszystko, żeby to funkcjonowało, żeby wszystko było pełne pasji, miłości i takiej babcinej kuchni… na następny dzień dostaję telefon od policji, że wszystko to runęło.

        Więc w moim przypadku było to bardzo przykre, demotywujące i niezrozumiałe, ja nie wiem czy to nienawiść, że ludzkie zachowanie może być takie drastyczne i może tak uderzać w ludzi niczemu niewinnych. Za takimi biznesami nie stoją przecież wielkie korporacje; za takimi biznesami stoi rodzina, stoją dzieci, stoją rodzice, którzy próbują żyć, próbują mieć przyszłość, a takie momenty stawiają całe życie pod wielkim znakiem zapytania, czy to jest warto.

        Ale powiem panu tak, że po tej sobocie spotkałam się z taką dobrocią wśród lokalnej społeczności. Jak myślę o tym, jak o tym mówię to mam ciarki. Ogrom wsparcia lokalnych ludzi, kolejki na zewnątrz, sprzedałam wczoraj wszystkie lody, ludzie stali i czekali na sławne pierogi…

        I Instagram, ludzie nas tagują, ludzie życzą nam pomyślności, całe lokalne community po prostu przyjeżdża do nas robi zakupy, dodaje nam to otuchy,  przywraca wiarę w ludzi, to jest tak wspaniałe i tak piękne. Już gdy sprzątaliśmy to całe szkło, miejscowi ludzie nam pomagali, żeby po prostu deski wstawić, wczoraj wspaniała dziewczyna, artystka, wymalowała mi deski, kwiaty bez żadnych kosztów. To wygląda po prostu tak pięknie, brak słów naprawdę.

– No to może to jest jednak taki dobry początek.

–  Szczęście w nieszczęściu, wiele osób mi mówi, Justyna, spójrz i zobacz dobre strony tego, zobacz, ile ludzi chce ci pomóc, zobacz ile ludzi do ciebie przychodzi. Ja jestem osobą, która daje, która się zawsze dzieli, która zawsze pomaga, moje motto jest takie, traktuj ludzi, tak jak ty chcesz być traktowany, więc ja jestem osobą bardzo ludzką, oddam kurtkę z siebie, uwielbiam się dzielić, uwielbiam pomagać i dobro zawsze wraca, wierzę w karmę i wierzę w taką ludzką dobroć, brak mi słów jestem za to bardzo wdzięczna.

– Pani w Wielkiej Brytanii też prowadziła sklep, co Pani robiła?

– Nie, w Wielkiej Brytanii pracowałam w restauracji.

– Pani chce teraz dodać do tego sklepu, który sprzedaje żywność polską, jedzenie, polskie jedzenie, dodać kuchnię?

– To jest właśnie plan i takie podcięcie skrzydeł na pewno mnie nie wstrzyma, żeby dalej się rozwijać, żeby sklepy były otwarte, żeby dalej szukać i promować tę europejską kulturę, polskie, europejskie, pyszne jedzenie, bo u nas w Wedlu znajdą Państwo wszystko; jest kuchnia polska, mamy niemieckie gulasze, roladki, więc z każdego kraju można znaleźć jakiś produkt.

– Kto jeszcze Pani pomaga w tym biznesie?

– Mam z wspaniałych pracowników, którzy stoją za mną, prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie i to w tym momencie sprawdza się w 100%, to są ludzie, którzy za mną stoją murem. Sklep prowadzę sama, no i rodzice są moją ostoją; w każdym momencie mogę na nich liczyć, bez nich nie byłabym tu, gdzie jestem, bardzo mi pomagają, bardzo jestem im wdzięczna.

– To jeszcze wróćmy do tego wydarzenia; zostały wybite szyby, czy ci ludzie weszli do sklepu, coś więcej zdemolowali, ukradli coś?

– A więc tak, po otrzymaniu telefonu rano w sobotę policja poinformowała mnie, że było włamanie, że policja była w środku, sprawdziła, że wygląda, że nikt nie wszedł. Z CCTV widać wielkie kamienie, na zewnątrz widać trzy postacie. Wielkie kamienie rzucane w kierunku każdej szyby naokoło, aczkolwiek też chyba potrzebują więcej pierogów zjeść, żeby mieć siłę, nie trafili w dwie, więc dzięki Bogu zostały ocalone, tylko są znaki na bocznych szybach, bo to są podwójne szyby, więc 2 zostały całkowicie zbite, a w dwóch jedna warstwa jest uszkodzona, one na razie się trzymają, ale trzeba je wszystkie wymienić.

– Jaki to jest koszt ? To Pani sama płaci za to?

– Był long weekend,  ja jeszcze za bardzo nie wiem, dlatego że sobota, niedziela, poniedziałek wszystkie biura były zamknięte, dzisiaj to się też wyjaśni, aczkolwiek, jak oni uderzyli w te szyby uszkodzili mi lodówkę na lody więc całe szyby zostały zbite, ta lodówka jest uszkodzona, jest do wymiany prawdopodobnie.

– Ale generalnie obrzucono sklep kamieniami, nic w środku nie zdemolowano?

– Nie myślę, że ktoś chciał coś ukraść, to po prostu była totalna szkoda wyrządzona.

– Akurat tylko ten sklep? Dwa razy? Dziwna sytuacja.  Wiem że można Pani pomóc jest otwarty zbiórka gofundme?

– Bardzo dużo ludzi pisało, dzwoniło do sklepu żeby otworzyć zbiórkę, ja powiem szczerze nie lubię prosić o pomoc, lubię dawać, ale sobie w pewnym momencie pomyślałam, jak ludzie chcą pomóc, to czemu nie; to są tak olbrzymie koszty po otwarciu,  ja nie dam rady jeszcze kupić lodówki więc postanowiłam otworzyć taką zbiórkę, znajomi z Anglii, rodzina tutaj, okoliczni ludzie zaczęli wpłacać, żeby mi pomóc. Jestem bardzo wdzięczna za taki odzew, że jednak ta społeczność istnieje i że chce pomóc, i że nie jestem z tym tak naprawdę sama, że mogę liczyć na lokalnych ludzi, na ludzi, których naprawdę nie znam, i na przyjaciół i oni tam byli z samego rana, jak zadzwoniłam zapłakana, oni zaraz tam się pojawili.

– Może też najlepszą pomocą będzie, jeśli ludzie będą przychodzić i kupować.

– Zapraszam serdecznie mamy naprawdę bardzo dobre produkty, wszystko domowe, wspaniały wybór wędlin, wspaniałe pierogi, kanapki, wszystko jak u babci i bardzo dobre.

– Pani Justyno, złe rzeczy mogą się wywołać dobre rzeczy.

– Ja mam taką nadzieję.

– Dziękuję bardzo za rozmowę i trzymamy kciuki, żeby w tej sytuacji,  jak najwięcej Pani miała klientów, żeby to był sukces również finansowy, polski sukces, bo to zawsze buduje nas wszystkich.

– Dokładnie, dziękuję bardzo pozdrawiam serdecznie i zapraszam do Wedla, bo jest w czym wybierać.

Rozmawiał Andrzej Kumor