Jedna rzecz na wstępie. Żeby mi potem nie było, że coś tam, coś tam, i że to nie my, to lwy, że chmury czarne nad nami, i grzmi z nieba, i błyska, i że nas oszukali, bandyci tacy owacy. Czy jakoś podobnie.

        Czyli nie mówcie, że nie wiedzieliście. „Oni” wiedzą od zawsze, kimkolwiek są i gdziekolwiek ich nie znajdziecie. Czy tam gdziekolwiek się nie znajdują. Bezpieczeństwo planety first – oto jedynie słuszny kierunek, który obrali. Już tego nawet nie ukrywają, idąc na całość. Innymi słowami: myślą o dzieciach. Swoich, boć cała reszta to didaskalia dla widzów spektaklu. Widzów bezradnych, zdezorientowanych, oszołomionych mrugającymi rytmicznie światłami telewizorów.

        Nie wszystko można ukryć na zawsze, nie każdego da się oszukać, ale to jedno trwa w nieskończoność: naiwność odbiorców przekazu. Ta wydaje się nieśmiertelna.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

IDEE ORAZ PORAŻKI

        Was natomiast, kimkolwiek jesteście i skądkolwiek pochodzicie, ludzie przyzwoici, bogaci w wiedzę i doświadczenie uprzedzają od lat: jesteście – jesteśmy – oszukiwani. Najpierw wytresowano nas do głupoty i posłuszeństwa, poniewierając intelektualnie, otumaniając, kradnąc krajobrazy i odbierając tożsamość. Następnie nadeszło redefiniowanie pojęć podstawowych i spotwarzanie trwałych definicji. Wydawałoby się, że trwałych. Wreszcie zohydzono myślenie tradycyjne, by na sam koniec oduczyć logiki – i bęc, stało się, co musiało się stać. Idee wtłaczane nam do głów mają konsekwencje, ale swoje konsekwencje mają zwłaszcza nasze zaniechania. Których dopuszczamy się, nie zauważając zła, atakującego dosłownie zewsząd.

        Kiedyś mówili: „Wystarczy jarzmo im założyć i zaraz można knutem gnać niewolników do niewolniczej pracy”. Do dziś postęp z nowoczesnością zrobiły swoje. Dziś zdaje się, że ani jarzma zakładać nam nie trzeba, ani knutem grozić. Nie czujemy kajdan i nie słuchamy ostrzeżeń, a kłamstwa kreujące lęki bierzemy za prawdę objawioną – tym samym samych siebie skazując na porażkę. Nie wiem, jak tak można. Moim zdaniem nie można tak, choć tak właśnie to wygląda.

        Wspominałem w tym miejscu przed tygodniem: dopadli nas. Dlatego tamten felieton zatytułowałem „Ludzie dopadnięci”. Bo jak inaczej? Banda idiotów, pytałem, wytresowanych skutecznie do głupoty i posłuszeństwa? Ludzie dopadnięci przez postęp i nowoczesność, dokładnie tak. W życiu na Ziemi udział wzięli… – i do piachu z nami.

PORAŻKI I WYTRYCHY

        Dziś dopowiem w manierze ewangelizacyjnej: zaprawdę powiadam nam, cokolwiek czyni każdy z nas z wiedzą swoją, czyni na własny rachunek i własny użytek. Albo nie czyni, ignorując konsekwencje zaniechania, tym samym drwiąc z deficytów charakteru oraz inteligencji. Nie dość ludzi durnych na świecie? Więc.

        Zdążajmy więc naprzód, odbijając od mrocznego faktu: skoro zgadzamy się absorbować materiał genetyczny obcego organizmu (konkretnie: mRNA wirusa), to kim trzeba być, żeby nie mieć wątpliwości z tym związanych? A kim być trzeba, żeby w tej sytuacji ignorować złe przeczucia? Dziś zatem ciąg dalszy horroru, którego nie zauważamy, ale który dobiera się do nas za pośrednictwem naszych własnych umysłów. Oto portal Interia informuje, że seniorzy nie chcą się już szczepić i przytacza zdanie „lekarza podstawowej opieki zdrowotnej”. Oto dr Tomasz Zieliński podkreśla, że w związku z tą niechęcia, do seniorów należałoby docierać poprzez „kampanie informacyjne”.

        Gdyby ktoś nie wiedział, to „kampania informacyjna” ma tu być swego rodzaju wytrychem, umożliwiającym ciąg dalszy tresury owieczek. Czy tam owieczek i baranów. Dalej albowiem pan Zieliński zauważa finezyjnie: „Jeżeli dojdzie do czwartej fali, a przykład brytyjski pokazuje, że po wyraźnych obniżkach może się pojawić nagły wzrost zakażeń, to seniorzy są bardzo zagrożeni”.

WYTRYCHY I MEDALE

        Prawda, że aż chciałoby się w odwecie krzyknąć: „Moje ciało, mój wybór”? Niestety obawiam się, że na tym etapie rozwoju to przekonanie niekoniecznie będzie już akceptowalne. Inna sprawa, że i tak na to o wiele za późno. To, co dzieje się dzisiaj, co właśnie zauważamy, już się stało – na długo przedtem, zanim dotarło do nas, że się w ogóle zaczęło. Ta historia nie będzie miała końca. Póki my żyjemy.

        Spowalniająca akcja szczepień przeraża rząd Zjednoczonej Prawicy. Badania dotyczące tego, co szczepienia przynoszą nam konkretnie i na jakie niebezpieczeństwa narażają, trwają również – i to naprawdę nie byle jaki skandal. Stąd coraz powszechniejsze stają się oskarżenia o narażanie na nieznane niebezpieczeństwa teraz i w przyszłości. Wręcz o eksperymentowanie na ludziach. Nadwiślańscy decydenci odpowiadają: „Stosowanie każdego zarejestrowanego leku zgodnie z Charakterystyką Produktu Leczniczego nie może być eksperymentem medycznym! Bezpieczeństwo, skuteczność i jakość zostały potwierdzone w procesie rejestracji” – podaje Centrum Informacyjne Rządu, i to pierwsza strona medalu. Zarazem – i tu dostrzegamy stronę drugą – zarazem Polska Agencja Prasowa przekazuje, co zapowiedziała firma „Pfizer”, mianowicie: „Rozpoczęcie drugiej fazy badań klinicznych nad szczepionką przeciw Covid-19, z udziałem dzieci w wieku od 6 miesięcy do 11 lat.

MEDALE I BARYKADY

        Jak dowiadujemy się dalej: „Badania będą prowadzone w USA, Finlandii, Polsce i Hiszpanii”, a jest to możliwe dzięki: „Pozytywnym wynikom pierwszej fazy testów w USA”. Tam właśnie, szczepionka podana 144. dzieciom: „Wykazała silną odpowiedź układu odpornościowego i nie wykazała problemów z bezpieczeństwem”.

        Kto wytłumaczy mi, jakich fikołków semantycznych potrzeba, by badań prowadzonych na dzieciach, czy tam w ogóle na ludziach, nie traktować jako eksperymentu? Definicje to jedno, ale znaczenia to już zupełnie inna historia? Czy jak? Takiego świata doczekaliśmy?

        Tymczasem ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z Covid-19, doktor Paweł Grzesiowski, nazywany „znanym immunologiem”, wznosi barykadę. Czy raczej: wycofuje się na pozycje z góry upatrzone. Czy raczej: przygotowuje miejsce, w którym swój autorytet podda niezbędnej rekonstrukcji. Czy tam rewaloryzacji. To jest, przywróci mu blask dawno miniony. Na wszelki wypadek zapytajmy, czy nie wie, co mówi, czy może wie więcej od nas? Pewnie to drugie. Wszak to specjalista, fachowiec, profesjonalista – i tak dalej, i tak dalej. W trzech słowach: mistrz jakich mało. Z takiej perspektywy pichcenie ekspertyz musi być prostsze niż drewniany trzonek do wideł. Tu ukłuje się, tam zaszpachluje, tam i tu wyklepie – damy radę.

BARYKADY I WYZNANIA

        Słuchajcie, słuchajcie: „Uważam, że ten wirus na razie się doskonali w tym, aby się skuteczniej rozprzestrzeniać, być bardziej zakaźnym i uciekać przed naszymi przeciwciałami” – powiedział dziennikowi „Fakt” człowiek oskarżany swego czasu o wprowadzanie opinii publicznej w błąd nieprawdziwymi informacjami na temat epidemii Civid-19, promowanie niesprawdzonych rozwiązań medycznych przeciwdziałających Sars-CoV-2, które mogą zaszkodzić, a także o oczernianie i deprecjonowanie instytucji państwowych. A przytaczam „autoryteta” Grzesiowskiego, odnosząc wrażenie, że podobne nastroje zaczynają dominować w gronie wszystkich doradców premiera do spraw pandemii. Czy jak się tam nazywa ten komitet przy komitecie, naczelnika Horbana nie wyłączając. To jest profesora nauk medycznych, specjalisty w zakresie chorób zakaźnych i konsultanta krajowego w tej dziedzinie medycyny.

        Się dzieje się, co dzieje się, aż para pod sufit bucha, z trzech głównych powodów. Pierwszy: ponieważ do przestrzeni publicznej wycieka zbyt wiele danych, świadczących o zadziwiających, odłożonych w czasie skutkach przechorowania Covid-19. Drugi: ponieważ dowiadujemy się o zaskakująco licznych przypadkach śmierci po podaniu szczepionki. Trzeci powód wydaje się z kolei realizacją najczarniejszego scenariusza, dotyczącego okoliczności pojawienia się tego akurat koronawirusa w rzeczywistości drugiej dekady XXI wieku.

WYZNANIA I NAZYWANIA

        Przy tym czemu ten właśnie wirus zdaje się mutować jak wariat, a jego kolejne wersje stają się coraz groźniejsze dla ludzi, to znowu jedno. Drugie przybiera postać pytania, a brzmi: czym to się skończy, skoro dzieje się po raz pierwszy? Gdy coś dzieje się po raz pierwszy skąd możemy wiedzieć jak długo potrwa? Lub czym się skończy? Jak się skończy i czy skończy się w ogóle, również wiedzieć nie możemy. Więc.

Nowe objawy więc, nowe skutki i skutki dotąd nieznane – czy to Armagedon? Oby nie. A jeśli? Wielka Brytania, która dosłownie za parę dni miała „zluzować obostrzenia” do zera, ponownie drży, przytłoczona ilością zachorowań. Na Seszelach, by tak rzec: wszczepionych w stu procentach, tak zwana odporność stadna, czy tam populacyjna, nie wykształciła się wcale. I tak dalej, i tak dalej. Komu rozstrzygniecie pt. „Armagedon” wydaje się w tych okolicznościach absurdalne, temu powiem: proszę wtopić się w emocje personelu medycznego szpitala w Wieluniu, porankiem pierwszego września 1939 roku, zaraz po eksplozji pierwszej serii bomb.

        Armagedon zatem? Może nie. A jeśli? „Przywódcy grupy G7 omawiali o różne hipotezy wybuchu pandemii koronawirusa, w tym tę, że doszło do wycieku wirusa z laboratorium w chińskim mieście Wuhan” – wyznał niedawno szef Światowej Organizacji Zdrowia. Osobiście choć nadto ostrożnie. Publicznie acz wyjątkowo skąpo. Co po mojemu oznacza, że „góra” wie nie tylko, że laboratorium w Wuhan sponsorowali finansowo oraz technologicznie panowie rodem z USA, lecz zna także łby tej „hydry”, to jest personalia ludzi odpowiedzialnych za największe w historii ludzkości oszustwo.

NAZYWANIA I PODEJRZENIA

        Tyle, że wiele z tego, co nastąpiło, nastąpiło w wyniku – o czym nie tyle przekonany jestem, lecz o czym wiem na pewno – więc wiele z tego, co nastąpiło, nastąpiło w wyniku wcześniejszych uzgodnień międzyrządowych – na linii USA/ChRL co najmniej. I jak zazwyczaj w podobnych sytuacjach, sprawę zamiecie się starannie i ukryje na dłuuugo pod grubym dywanem. Czy tam na zawsze. Wraz z tak zwanymi okolicznościami. Pod najgrubszym dywanem świata.

        Tymczasem zakażenia wariantem „Delta” koronawirusa, znanym też jako „wariant indyjski B.1.617.2”, odnotowano dotąd w blisko 70. państwach ziemskiego globu. W Indiach oraz Wielkiej Brytanii tę wersję uznaje się za wersję dominująca, najbardziej zaraźliwą jak dotąd, stwarzającą największe ryzyko ciężkiego przebiegu Covid-19. „W zeszłym roku myśleliśmy, że poznaliśmy naszego nowego wroga, ale on się zmienił. Ten wirus stał się bardzo, bardzo nieprzewidywalny” – powiedział dr Abdul Ghafur ze szpitala w Madrasie. Doradcy CDC (Centers for Disease Control and Prevention) już potwierdzili wyższą niż oczekiwano liczbę przypadków zapaleń mięśnia sercowego i osierdzia wśród osób w wieku 16-24 lat, które niedawno otrzymały w USA drugą dawkę szczepionek mRNA autorstwa firm Pfizer i Moderna (CDC przyznał oficjalnie, że ryzyko zapadnięcia na te choroby jest wyższe niż spodziewane w całej populacji aż 25 razy). Z kolei stacja „Fox News” policzyła i oznajmiła ustami Tuckera Carlsona, że w wyniku przyjęcia szczepionki: „Nawet u 150.000 młodych Amerykanów mogą rozwinąć się potencjalnie śmiertelne choroby serca”.

***

        Nie kto innym jak CDC zapowiedziało na 18. czerwca zwołanie sesji nadzwyczajnej grup eksperckich, w celu przeanalizowania i omówienia przywołanych wyżej danych. W tych okolicznościach (potencjalne zagrożenie dla zdrowia osób szczepionych przeciwko Covid-19) same z siebie narzucają się analogie z licznymi przypadkami zakrzepów po podawaniu szczepionki produkcji innej firmy, równie mocno zaangażowanej w walkę z pandemią. Zaangażowanej bez reszty. Można powiedzieć: zaangażowanej w walkę z koronawirusem na śmierć i życie – i oby nie do śmierci ostatniego z zaszczepionych. Dlatego Armagedon, nie Armagedon, casus Wielunia powinniśmy utrwalać. Tam, wtedy, również niewielu podziewało się najgorszego.

Krzysztof Ligęza

Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl